Gdy dziecko nie
ma zbyt ciepłych relacji z rodzicami i wcześnie wyfruwa z gniazda, często nie
zabiega potem szczególnie o ożywienie rodzinnych stosunków. Emma Litton, główna
bohaterka powieści „Inne spojrzenie”, gorąco pragnie zaś bliskiego kontaktu z
własnym ojcem, w pewnym momencie szukając tej więzi aż na siłę. Czy przełożyło
się to na interesującą historię obyczajową bądź intrygujący dramat, który kładłby
nacisk na wnikliwe analizy psychologiczne? Cóż, nie za bardzo, gdyż przy ocenie
książki Rosamunde Pilcher nie ma mowy o używaniu takich epitetów jak „ciekawa” ani
„pasjonująca”.
Przedwczesna
śmierć matki sprawiła, że Emmie pozostało życie obok ojca – słynnego malarza
Bena Littona. No właśnie, z boku, a nie razem z nim. Mężczyźnie nie grożą
niestety laury za wzorowy przykład rodzicielstwa. Ben przez lata zaniedbywał
swoją latorośl, zachłystując się artystyczną karierą oraz kolejnymi kochankami.
Koniec końców, dziewczyna zostaje wysłana do zagranicznej szkoły, co stanowi
dla niej dodatkową lekcję samodzielności, wespół z późniejszym podjęciem pracy
w Paryżu. Jak jednak zaznaczyłam na wstępie, takie doświadczenia nie
wykorzeniają z młodej kobiety przywiązania do ekscentrycznego tatusia. Dlatego protagonistka
postanawia wrócić do rodzinnej Anglii, kiedy papcio też tam akurat przebywa.
Wprawdzie
pan Litton niby jest zadowolony z przyjazdu dawno niewidzianej córki, tej i tak
nie zostaną oszczędzone rozczarowania. A dość mocno ją to zaboli, mimo że jak
sama przyznaje, zdążyła przyzwyczaić się do wypijania czar goryczy. Nadejdzie
bowiem dzień, iż Bena znowu poniosą nogi. Tym razem do Ameryki, gdzie szykuje
się prywatna wystawa dzieł brytyjskiego maestra. Taki obrót spraw ponownie
skrzyżuje losy Emmy z przybranym bratem Christopherem, którego postać również eksponuje
motyw artysty stawiającego na pierwszym miejscu siebie i swoją sztukę. Syn
byłej żony Littona wykonuje zawód aktora, lecz u obu panów można dostrzec
podobną tendencję do brylowania.
Szkoda
tylko, że niewiele mnie to wszystko obchodziło. A w sumie powinno, zwłaszcza
jeśli chodzi o sytuację głównej bohaterki, której nie omija przykre uczucie
zawodu. „Innemu spojrzeniu” zabrakło tego przysłowiowego czegoś, co przykułoby
uwagę odbiorcy i pozwoliłoby w jakimś stopniu zżyć się z uczestnikami
tutejszych wydarzeń. Akcję cechuje ślamazarne tempo, acz mała ilość stron
sugeruje raczej żwawy rytm. W konsekwencji powieść przeczytałam szybko
wyłącznie ze względu na skromne rozmiary oraz wynikającą z tego chęć prędkiego
sięgnięcia po następną książkę. Więc może to i dobrze, że była cienka?
Nie
twierdzę, iż Rosamunde Pilcher nie poczyniła żadnych starań ku temu, by
zaangażować czytelnika. Otóż na przykładzie niejakiego Roberta, współpracownika
Bena, który pojawia się w życiu Emmy, pisarka próbuje pokazać, że marząc o
jednym, nie zauważamy czasem bliskości nowo poznanej osoby. Niemniej powtarzam
– nie uświadczymy w omawianej powieści należytego ładunku emocjonalnego, a
przecież historia dotyka sfery uczuciowej. To zatem spory minus. Z kolei
zakończenie, który miało chyba pokrzepiać, zbytnio zalatuje zagrywką typu deus
ex machina. Stąd zasygnalizowana w finale potrzeba akceptacji także nie zyskuje
odpowiedniego wydźwięku. Mówiąc krótko, nie urzekła mnie ta opowieść.
-------------------------------------------------------------------
Tytuł
polski: Inne spojrzenie
Tytuł
oryginalny: Another View
Autorzy:
Rosamunde Pilcher
Wydawnictwo:
Książnica
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.