Nieważne jak się
zaczyna, ważne jak się kończy – takie oto słowa można by częściowo odnieść do
moich wrażeń po przeczytaniu „Paryskiej nieznajomej”. Bo o ile wpierw
odczuwałam głównie znużenie, tak po zakończeniu lektury, nie powiem, bym
zupełnie zmarnowała czas. Owszem, daleka jestem od zachwytów, ale po kolei.
Brytyjska
pisarka Santa Montefiore zabiera czytelników na wizytę u rodu Framptonów, który
przeżywa akurat trudne chwile i musi pogodzić się ze śmiercią zarządzającego
majątkiem George’a. Mężczyzna nie był młodzieniaszkiem, lecz miał jeszcze wiele
lat przed sobą, gdyby nie lawina. Zafascynowany jazdą na nartach, zginął robiąc
to, co kochał. Niemniej tragiczny w skutkach wypadek nie oznacza, że postać
George’a szybko zniknie z kart powieści. Jego niespodziewane odejście pełni
funkcję motoru napędowego, który doprowadza do takiego a nie innego rozwoju
wydarzeń. Mianowicie uroczystość pogrzebowa zostaje zakłócona przybyciem kogoś,
kogo nieboszczyk znał, podczas gdy dla reszty rodziny istnienie tej osoby
okazuje się ogromnym zaskoczeniem.
Niejaka
Phaedra Chancellor podaje się za córkę George’a, co ze zrozumiałych przyczyn
wprawia żałobników w stan osłupienia. On sam ponoć niedawno się o tym
dowiedział. Dla Antoinette, żony zmarłego, taka wiadomość jest początkowo
niczym cios prosto w serce. Nie dość, że nadal boli ją strata ukochanego, to na
dodatek, musi stawić czoła temu, iż mąż przemilczał ową kwestię. Nie żeby
nachalnie ingerowała w sprawy małżonka – wręcz przeciwnie, cicha, grzeczna
kobieta żyła dla swojego mężczyzny, a właściwie w jego cieniu. I chyba to jej
oddanie pozwala wkrótce porwać się urokowi Phaedry, którą spostrzega jako
swoistą cząstkę George’a. Atrakcyjna i sympatyczna dziewczyna zachowuje się
czasami enigmatycznie, lecz, po wstępnym, krótkim szoku, przekonuje też do
siebie innych członków familii. Jak jednak łatwo zgadnąć, nie każdy obdarzy
pannę Chancellor zaufaniem, zwłaszcza że zostaje uwzględniona w testamencie, a
na przyznane jej klejnoty ma chrapkę żona jednego z trzech synów państwa
Frampton.
„Paryska
nieznajoma” jest zatem opowieścią o układaniu sobie życia po odejściu kogoś
bliskiego i akceptacji nieznanych wcześniej faktów na temat tej osoby, w co
należy poniekąd wliczyć proces przyjmowania Phaedry na łono rodziny. W
konsekwencji autorka przedstawia nam obyczajową historię z elementami romansu, albowiem
niektórych bohaterów nie ominą mniejsze bądź większe zawirowania uczuciowe. Niestety,
sęk w tym, iż akcja nierzadko zwyczajnie się wlecze, a szczególnie w pierwszej
połowie książki tempo bywa nadto niespieszne. Niby pani Montefiore posługuje
się zgrabnym językiem, lecz ma tendencję do przesadnego rozbudowywania opisów
oraz niewiele wnoszących dialogów. Choć dało się przez to przebrnąć, niekiedy
odnosiłam wrażenie, iż czytam coś w rodzaju potoku myśli, zbędnie
poszerzających objętość utworu. A dodać trzeba, że czeka nas ponad 500 stron.
O
dziwo, coś zaskoczyło w drugiej połowie powieści. Wprawdzie w dalszym ciągu
trafiały się dłużyzny, ale nie aż tak dokuczliwe. Na wybrane postacie zaczęłam też
spoglądać nieco inaczej niż na papierowe ludziki, które jedynie wygłaszają
nudnawe linijki dialogowe. Zaczęłam ciut lepiej odbierać emocje tych osób, a
pisarce udało się wtrącić kilka całkiem wartościowych refleksji. Jeśli zaś
chodzi o ujawnione później sekrety, przyznam, iż nie stanowiły dla mnie
wielkiej niespodzianki. Niemniej zastanawiam się, czy aby ta przewidywalność
nie była celowym zabiegiem. Niewykluczone, że autorka umyślnie podrzucała
konkretne tropy i bardziej skupiała się na reakcjach bohaterów w obliczu danych
rewelacji, zamiast częstować odbiorców fabularnymi twistami. Z kolei samo
zakończenie trąci lekką naiwnością, acz w ogólnym rozrachunku nie narzekam.
Dlaczego? Otóż w finale Santa Montefiore sygnalizuje nam, by iść przed siebie i
wierzyć w lepsze jutro.
W
związku z powyższym, jestem skłonna dać kiedyś jeszcze jedną szansę twórczości
tej pisarki, zachowując zarazem pewną dozę ostrożności. Znaczy się, może
wypożyczę inną jej powieść z biblioteki i sprawdzę, czy przypadnie mi do gustu
w większym stopniu niż pierwsze spotkanie z prozą angielskiej autorki. Podobne
podejście zalecam również osobom, których ominęła dotąd „Paryska nieznajoma”.
Książka nie jest szczególnie pasjonująca, więc lepiej odwiedzić bibliotekę, a
ewentualny zakup rozważałabym dopiero przy dużej obniżce cenowej i braku
ciekawszych pozycji pod ręką. Tytuł ten posiada kilka plusów, lecz to za mało, by
brać go w ciemno.
-------------------------------------------------------------------
Tytuł
polski: Paryska nieznajoma
Tytuł
oryginalny: The Summer House
Autorzy:
Santa Montefiore
Wydawnictwo:
Świat Książki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.