Dla ciężarnej
Hadley dziecko to jedna z ostatnich rzeczy, jakie mogłaby sobie zaplanować. Ba,
młoda kobieta w ogóle nie chce być matką, na co niewątpliwie wpłynęły przykre
doświadczenia z dzieciństwa i trudne relacje z własną rodzicielką. Jednakże
prawdziwy horror dopiero przed nią…
Cayne
to darmowa produkcja, którą opracowało niezależne studio The Brotherhood z RPA.
Co istotne, akcja gry została osadzona w uniwersum, jakie mogliśmy poznać za
sprawą wcześniejszego tytułu od założonej przez braci Bischoff firmy. Mowa o
izometrycznej przygodówce Stasis, będącej nie tylko rzetelnym point and
clickiem, ale i wciągającą opowieścią w klimatach mrocznego science fiction. Wracając
do Cayne’a, początkowy pomysł na fabułę różnił się od tego, który finalnie został
wykorzystany. Pierwotnie zamierzano zaserwować odbiorcom losy pewnej pani
inżynier, zatrudnionej na pokładzie statku kosmicznego Groomlake, gdzie miał
nieprzyjemność trafić protagonista Stasis – John Maracheck. Podczas wykonywania
swoich obowiązków odkryłaby niepokojącą prawdę o prowadzonych tam badaniach, co
zmusiłoby ją do walki w obronie siebie i przyjaciela. W sumie rozważano trzy
opcje, bo pod uwagę brano jeszcze perypetie Yuriego – innego członka załogi, a
ponadto historię przyszłej mamy, która wybiera się na rutynowy zabieg i budzi
się w niekomfortowych, delikatnie mówiąc, warunkach. Jak wiadomo, wygrał trzeci
wariant.
Z duszą na
ramieniu i z dzidziusiem w brzuchu
Główna
bohaterka zostaje nam przedstawiona w momencie, kiedy przebywa akurat na
terenie bliżej nieokreślonej placówki medycznej. Hadley jest w pełni świadoma
faktu, że lekarze podają jej narkozę, by potem przystąpić do bardziej
skomplikowanej procedury. Niemniej na pewno nie takiej, która ukazuje się oczom
kobiety po odzyskaniu przytomności. Szczerze powiedziawszy, nic nie wygląda
tak, jak powinno, na czele z brzuchem dziewczyny. Owszem, była w ciąży przed
uśpieniem, lecz nie w zaawansowanej. Aż tu nagle okazuje się, że to już
dziewiąty miesiąc. Na domiar złego, jasne i sterylne pomieszczenia ustępują
pola ponuremu miejscu, który przypomina istną salę tortur. Nieboraczkę lada
chwila czeka proces ekstrakcji płodu, co w praktyce zanosi się na wyrwanie
dziecka z ciała matki, bez względu na bezpieczeństwo tej drugiej. I choć silny
instynkt przetrwania pomaga Hadley uniknąć rzeźnickiej operacji, przed protagonistką
nadal daleka droga do stuprocentowej ulgi. Wszak trzeba znaleźć jakieś wyjście
z tego upiornego ośrodka.
Wzorem
Stasis, fabuła Cayne’a oferuje odbiorcom połączenie horroru i fantastyki naukowej.
Można dostrzec pewne podobieństwa w konstrukcji narracji, lecz bynajmniej nie
oznacza to, że twórcy idą na łatwiznę. Nic z tych rzeczy – deweloperzy fundują nam
zbliżoną klimatycznie historię, która zarazem broni się jako samodzielna
całość. Scenariusz wykorzystuje popularny wątek wylądowania w nieznanym i
nieprzyjaznym otoczeniu, a także szukania sposobu ucieczki. Tak jak John
Maracheck, Hadley wędruje po tajemniczym kompleksie, gdzie prowadzenie
wątpliwych etycznie eksperymentów srogo zemściło się na tutejszym personelu. Co
ciekawe, ponownie, acz bez niewolniczego kopiarstwa, sięgnięto po motyw głosu,
który komunikuje się z grywalną postacią i służy za swoistego przewodnika.
Powraca też patent z elektronicznymi zapiskami mieszkańców placówki. Dodam, iż
z owych notek wyłania się nad wyraz sugestywny obraz moralnego zepsucia.
Wierzcie mi, nikt nie chciałby mieszkać ani pracować w towarzystwie takiej
bandy popaprańców (o ile oczywiście ktoś sam nie ma upodobań, którymi lepiej
się publicznie nie chwalić).
Groza z przyspieszonym
kursem macierzyństwa
Produkcji
nie można odmówić ciężkiej atmosfery, której wydźwięk dodatkowo wzmacnia parę
scen podchodzących pod kategorię gore. Wprawdzie w ogólnym rozrachunku wyżej
stawiam fabularną warstwę Stasis, ale nie ukrywam, że ekipa z The Brotherhood
po raz kolejny zdołała mnie zaintrygować. Doceniam przede wszystkim postać
Hadley i to, co dzieje się z jej osobowością wraz z rozwojem wydarzeń. Początkowo
sprawia wrażenie niezbyt dojrzałej, aczkolwiek niechęć do ciąży wynika, jak
zasygnalizowałam we wstępie, z tego, że sama nie zaznała miłości matczynej,
będąc regularnie odtrącaną przez rodzicielkę. Później jednak dojrzewa do roli
matki, a wola przeżycia nie wiąże się wyłącznie z pragnieniem ratowania własnej
skóry. Dziewczyna potrafi wykazać się odwagą i odczuwa coraz większą
odpowiedzialność za dziecko, które nosi w swoim łonie. Warto odnotować również
zakończenie, albowiem skłania do snucia pewnych teorii, zamiast udzielać łopatologicznych
wyjaśnień.
Błąkając się po koszmarnym
ośrodku
Jeśli
chodzi o mechanizmy rozgrywki, Cayne nie odbiega w tych kwestiach od swojego
poprzednika – to klasyczny point and click z widokiem izometrycznym. Nasza
podopieczna nie porusza się nazbyt szybko nawet przy biegu, ale takie tempo można
zrzucić na karb stanu błogosławionego. Zadania, jakie przyszykowali nam twórcy,
polegają głównie na eksploracji środowiska, interakcjach z różnymi urządzeniami
oraz zbieraniu i używaniu przedmiotów. Zagadki generalnie odznaczają się umiarkowanym
stopniem skomplikowania, lecz należy przy tym nadmienić, iż recenzowany tytuł
nie trzyma gracza za rękę. Południowoafrykańska przygodówka nie szafuje podpowiedziami,
w związku z czym nie unikniemy backtrackingu, a do tego musimy wyrobić sobie
nawyk uważnego rozglądania się po terenie. Radzę też dokładnie sprawdzać
elektroniczne dzienniki, bo niekiedy zawierają informacje w rodzaju niezbędnego
kodu. Na szczęście, pokonywanie napotkanych problemów pozostawia z uczuciem
satysfakcji, podobnie jak czas potrzebny na jednokrotne przejście gry. Mniej
więcej trzy godziny zabawy to dużo, zważywszy na nieodpłatne udostępnienie
produkcji. Zdarzają się przecież krótsze projekty wśród tych, które wymagają
odchudzenia portfela.
Testując
niegdyś Stasis, do niezaprzeczalnych atutów przygodówki zaliczyłam grafikę,
wraz z udźwiękowieniem. Dlatego cieszę się, że Cayne również nie zawodzi w
dziedzinie oprawy audiowizualnej. Tuż po uruchomieniu aplikacji, zostajemy przywitani
wymownym menu, którego tło stanowi wizerunek nienarodzonego dziecka, ze
słyszalnym biciem serca płodu. Otwierająca grę czołówka i inne cut-scenki, choć
nieliczne, posiadają filmowy charakter, a właściwa część produkcji, kiedy to
kierujemy poczynaniami Hadley, zasługuje na uznanie za bardzo skrupulatne
podejście do odwzorowania detali, włącznie z makabrycznymi akcentami. Oprócz
tego, widać skok jakościowy w obrębie warstwy graficznej, co potwierdza
chwalebne podejście deweloperów do swojej pracy. Minimalistyczny soundtrack
wypada zaś trochę słabiej niż w Stasis, ale zdaje egzamin i wtóruje
niepokojącym sceneriom przy podkreślaniu stosownego nastroju. W temacie dźwięku
nie mogę też pominąć profesjonalnego angielskiego voice actingu, przy czym szczególnie
chciałabym wyróżnić ciężarną bohaterkę. Sarah Ann Williams, która użyczyła
głosu dziewczynie, spisała się na medal. Hadley w jej interpretacji zawsze
brzmi wiarogodnie, zarówno gdy jest przestraszona, jak i skupiona czy usiłująca
dodać otuchy sobie oraz dziecku.
Solidna
wizytówka braterskiego studia
Reasumując,
Cayne jest udanym spin-offem Stasis, a tym samym umacnia pozycję The
Brotherhood w przygodówkowej branży. Ci, którzy dali się porwać historii Johna
Marachecka, nie powinni zatem zwlekać ze spróbowaniem swoich sił w skórze
brzemiennej kobiety. Co więcej, perypetie Hadley dobrze sobie radzą jako
oddzielna opowieść. Stąd to także atrakcyjny kąsek dla wszystkich tych, którzy
lubują się w horrorach science fiction. Grzech nie spróbować, zwłaszcza że grę
wypuszczono za darmo i z polskimi napisami wśród obsługiwanych języków.
---------------------------------------------------
Przydatne linki
1. Cayne na Steamie.
2. Cayne to
bezpłatna gra, lecz istnieje możliwość wsparcia deweloperów poprzez zakup tzw.
zawartości dodatkowej z takimi bonusami jak soundtrack, tapety i scenariusz.
Steamową kartę Deluxe Content znajdziemy tutaj.
3. Cayne w
serwisie GOG.
4. Cayne: Deluxe
Content na GOGu.
5. Recenzja Stasis – tekst mojego autorstwa, opublikowany na tymże blogu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.