Zawsze podobały
mi się opowieści traktujące o historyczno-mitologicznych zagadkach. O tajemnicach
z mniej bądź bardziej odległej przeszłości, które równie dobrze mogą być
całkowitą fikcją, jak i zawierać w sobie trochę ziaren prawdy. To zresztą
niezwykle wdzięczny materiał dla twórców książek, filmów czy gier, dając
popkulturze ogromne pole do popisu przy wymyślaniu różnorakich teorii. Taką
właśnie drogą podążyli też producenci gry The Myth Seekers: Legenda Wulkana,
która od razu kupiła mnie nie tylko oferowanym modelem zabawy, lecz także
proponowaną tematyką.
Wydany
przez polskie Artifex Mundi projekt opracowało studio Sunward Games z Węgier.
Ów zespół deweloperski zdążył zaistnieć w świadomości miłośników HOPEK, a to
dlatego, że ma na swoim producenckim koncie chociażby serię Bractwo Tajemnic
(The Secret Order). Myth Seekers w tytule gry odnosi się natomiast do nazwy tajnego
ugrupowania, które nie wkłada mitów między bajki i nie uznaje takich historii
za co najwyżej źródło ciekawych, acz spokojnych analiz naukowych. Ba, członkowie
tego stowarzyszenia aktywnie działają na rzecz ochrony ludzkości przed potężnymi
istotami i mocami, jakie ponoć zrodziła wyłącznie wyobraźnia. Co najważniejsze,
problemy, którym stawiają czoła podczas swoich misji, dobitnie potwierdzają, że
nic im się nie uroiło.
Intensywne
włoskie wakacje
Jak
łatwo zgadnąć, Legenda Wulkana pozwoli zasmakować życia takiego agenta, a
właściwie agentki. Żeby być jeszcze bardziej precyzyjną, dodam, iż trafi nam
się świeżynka w szeregach Myth Seekers – młoda kobieta o imieniu Amelia. Pomimo
krótkiego póki co stażu, główna bohaterka szybko zostaje rzucona na głęboką
wodę. Szefostwo musi bowiem pilnie wysłać w teren eksperta od mitologii
rzymskiej, by kontynuował zadanie innego tajniaka – niejakiego Philipa. Tamten
facet gdzieś się niestety zapodział, co przypuszczalnie jest sprawką kogoś
„życzliwego”. A jako że Amelia posiada największą wśród dostępnej ekipy wiedzę
z pożądanej dziedziny, nic dziwnego, że wybrano akurat ją. Dzielna dziewczyna
zahacza wpierw na chwilę o Pragę, by powęszyć za Kodeksem Wezuwiusza. Potem zaś
czym prędzej wyrusza z Czech do Włoch, zaliczając parę przystanków, w tym dla
przykładu Rzym, Pompeje oraz wyspę Capri. Nadrzędny cel italskich wojaży
stanowi rozglądanie się za Młotem Wulkana, który nie może wpaść w
nieodpowiednie ręce.
Akcja
produkcji została osadzona pod koniec lat dwudziestych minionego stulecia, co,
w połączeniu z włoskimi sceneriami, posłużyło autorom do wspomnienia o
obecności Mussoliniego na scenie politycznej. Przy okazji nie omieszkano
ubarwić fabuły chrapką duce na starożytne artefakty, tym silniej uzasadniając
presję, jaka ciąży nad Amelią. Gwoli ścisłości, to raczej symboliczna wzmianka,
ponieważ ostatecznie całość poszła w stronę typowej fantastyki, zamiast w
bardziej szpiegowskie rejony. Osobiście nie uważam obranego kierunku za minus,
skoro przedstawioną historię zgrabnie skrojono pod wymogi niedzielnej rozrywki.
Doceniam ponadto kluczowy wątek zagłady Pompejów, którą wytłumaczono posiłkując
się mitologicznymi zasobami.
Z regułami
gatunku za pan brat
Jeśli
chodzi o mechanikę, deweloperzy z Sunward Games nie wymyślają na nowo koła,
ale, wzorem wielu gier HOPA, potrafią przekuć w atut fakt, iż opierają się
głównie na znanych i lubianych rozwiązaniach. Stąd casualowa sztama point and
clicka z elementami hidden object zaowocowała mile spędzonym czasem, który w
tym konkretnym przypadku wyniósł u mnie około trzech godzin. Przyznam, że dobrze
bawiłam się przy tutejszych inwentarzówkach, układankach i innych zagadkach,
będących niedzielną odpowiedzią na tradycyjne, zazwyczaj bardziej wymagające
przygodówki. Relaksują również sceny z ukrytymi obiektami, które produkcja serwuje
nam w kilku wariantach. Dodatkowo mamy alternatywę dla takich wstawek – dobieranie
tematycznych par obrazków, aczkolwiek dotyczy to jedynie tych sekwencji, gdzie
testujemy spostrzegawczość na bazie klasycznych list, obejmujących kilkanaście
nazw przedmiotów do wypatrzenia.
Oprócz
tego, kontakt protagonistki z mitycznym światem znalazł praktyczne
odzwierciedlenie na płaszczyźnie gameplayu, podobnie jak np. w grze Endless
Fables: Klątwa Minotaura, też swoją drogą zrobionej przez węgierskie studio. O
ile jednak perypetie Pameli Cavendish (bohaterki EF) oddawały nam do dyspozycji
jeden legendarny rekwizyt z trzema mocami, tak Amelia z Myth Seekers natknie
się na więcej potężnych artefaktów, które sukcesywnie lądują pod postacią ikony
w prawym dolnym rogu ekranu. Wprawdzie ich użycie polega na prościutkiej
interakcji ze stosownym hotspotem, ale każda zdobycz odznacza się unikalnymi,
nadprzyrodzonymi właściwościami. W sumie dostaniemy pięć takich fantów, przy
czym zgarnięcie ostatniego uwarunkowane jest przez scenariusz posiadaniem
czterech poprzednich.
Graficzne
przyjemności
Co
do audiowizualnej warstwy tytułu, lokacje, przy zwiedzaniu których towarzyszy graczom
nienachalne i zarazem klimatyczne udźwiękowienie, cechują się pozytywnym
wpływem na atmosferę, bogactwem detali oraz silnym nasyceniem barw. Do tego nie
można odmówić im różnorodności, a w ramach ciekawostki pozwolę sobie napomknąć,
iż Pompeje pokazane zostały na dwóch planach czasowych. Animacje postaci
wywołują już mniejsze wrażenie, lecz nie narzekam. Mimo generalnej oszczędności
pokuszono się o parę wartych odnotowania szczegółów jak przykładowo elegancki
chód Amelii w początkowym filmiku czy delikatne i okazjonalne ruchy głową,
które sporadycznie widać u zagadywanych osobników. Ludzkie sylwetki odmalowano
staranną kreską, ale to nie ich aparycja przypadła mi do gustu najbardziej. Do
czego zmierzam? Mianowicie w trakcie rozgrywki dostrzeżemy kilka ślicznych
kotów. Choć to w zasadzie drobnostka, nie ukrywam, że – jako zdeklarowana
kociara – bardzo się z tego powodu ucieszyłam.
Solidna robota
Twórcy
gry The Myth Seekers: Legenda Wulkana (The Myth Seekers: The Legacy of Vulcan)
wpadli na interesujący pomysł, powołując do wirtualnego życia organizację, która
stoi na straży prastarych sekretów. I to zarówno w kontekście omawianej produkcji,
jak i potencjalnych kontynuacji, sięgających po inne kręgi kulturowe niż starożytny
Rzym. Mechanika nie urządza gatunkowych roszad, lecz skrupulatna wierność
kanonom nie przeszkodziła w zafundowaniu odbiorcom wciągającej rozgrywki.
Jeżeli więc czujecie sympatię do pozycji typu Hidden Object Puzzle Adventure, agentka
Amelia powinna należycie zadbać o Wasze zadowolenie.
---------------------------------------------------
Za udostępnienie
egzemplarza do recenzji dziękuję wydawcy – firmie Artifex Mundi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.