„Do trzech razy
sztuka” to historia o pracy, miłości i innych życiowych sprawach w rytmie
korpo. Niby nic wielkiego, bo zwykła codzienność, lecz sprawdza się jako
niewymagająca lektura w ramach odpoczynku. A co w przypadku osób, które boją
się czytać o rzeczach zbytnio przypominających im prywatne, domowe lub zawodowe
problemy? Izabella Frączyk, autorka powieści, ma na to swój mały sposób.
Główną
bohaterką utworu jest mieszkająca w Krakowie Anna Jaskółka. Kobieta zajmowała
się niegdyś sprzedażą ubezpieczeń, z czego zrezygnowała pod wpływem ówczesnego
narzeczonego – niejakiego Łukasza. I to bynajmniej nie dlatego, że mężczyzna narzucił
patriarchalny model rodziny, zmuszając do odstawienia biurka na rzecz bycia
całodobową panią domu. Niedoszły mąż protagonistki dopuścił się bowiem zdrady,
a raczej trudno dostrzec cokolwiek miłego w robocie, gdzie trzeba oglądać
zarówno niewiernego amanta, jak i jego kochankę. Anna z przytupem rozpoczyna zatem
nowy rozdział w swoim życiu. Kupuje własne mieszkanko, przygarnia uroczą kotkę
Sushi, a co więcej, zostaje zatrudniona w prężnie działającej firmie farmaceutycznej,
która zafunduje jej korporacyjną szkołę przetrwania. Na horyzoncie pojawi się
ponadto szansa na kolejny związek.
Mimo
że czytelnicy zostaną tu poinformowani o tym, co panna Jaskółka porabia w
wolnym czasie, fabuła oscyluje przede wszystkim wokół nierzadko brutalnych
realiów, jakie panują w środowisku pracy. Wspinając się po szczeblach kariery,
kobieta doświadczy nie tylko plusów, lecz również minusów funkcjonowania w
szeregach korporacji. Te ostatnie zresztą hojniej zaznaczą swoją obecność, często
będąc nieprzyjemnym dodatkiem do pozytywnych aspektów służbowej egzystencji. Gdy
więc Anna wykaże się nadgorliwością bądź dostanie awans, nieprzychylni
współpracownicy jeszcze bardziej krzywo spojrzą na nową koleżankę, traktując ją
jako zagrożenie dla swojej pozycji. Prócz przeróżnych szkoleń i ogólnej
harówki, nie zabraknie niestety perfidnego obgadywania oraz podkładania sobie
świń. Przykre to, ale prawdziwe… Sympatyczna bohaterka stara się zaś postępować
uczciwie i nie tracić hartu ducha, choć, co zrozumiałe, przeżyje jednocześnie kilka
chwil zwątpienia, ze sprawami sercowymi włącznie.
Jak
zasygnalizowałam we wstępie, pisarka łagodzi wydźwięk mniej radosnych stron
rzeczywistości, posiłkując się złotym, a przy tym bardzo prostym środkiem. Oczywiście
chodzi o humorystyczne akcenty i lekką tonację całej historii. Stąd przykładowo
początkowe fragmenty przedstawiają nam pomysłową zemstę Ani na swoim byłym, natomiast
później będziemy m.in. świadkami spotkania z wyjątkowo upierdliwym klientem –
Antonim Mnichem, które kończy się dla protagonistki dość zabawnym zwycięstwem
dzięki wyluzowanej i bezpośredniej pozie kobiety. Autorka nie omieszkuje też poczynić
dowcipnych przytyków pod adresem pielęgnacyjno-odmładzających zabiegów, acz
wizyta, jaką Ania składa wraz z przyjaciółką Lucyną w ośrodku SPA, to według
mnie najsłabszy, bo w pewnym momencie troszkę nużący wątek. Co jednak istotne,
komediowe wtręty nie odbierają śledzonym wydarzeniom autentyczności. Wszak każdy
człowiek ma za sobą takie epizody, przez które nie wiadomo, czy śmiać się, czy
płakać.
Komu
mogłabym polecić powieść spod pióra Izabelli Frączyk? Sądzę, że „Do trzech razy
sztuka” przemówi głównie do takich czytelniczek, które gustują w
nieskomplikowanych historiach obyczajowych. Wprawdzie nie umieszczę
recenzowanej książki na liście ulubionych tytułów, lecz nie jestem
rozczarowana. To całkiem solidna pozycja, no i niedługa, w związku z czym czas
tym bardziej powinien minąć przy niej szybko.
-------------------------------------------------------------------
Tytuł polski: Do trzech razy sztuka
Autor: Izabella Frączyk
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 288
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.