czwartek, 31 sierpnia 2017

Bractwo Tajemnic 6: Więzy Krwi (PC) - recenzja


Sarah Pennington, główna bohaterka cyklu Bractwo Tajemnic, ma chyba jakiegoś pecha do spotkań z bliskimi osobami. Figle losu sprawiają bowiem, że wizyta młodej kobiety zbiega się z przybyciem porywaczy. W poprzedniej, piątej odsłonie serii uprowadzono wszak koleżankę panny Pennington, zaś w szóstej przychodzi pora na matkę Sarah. No cóż, przynajmniej tyle dobrego, że kryzysowe sytuacje nie załamują naszej protagonistki, a wręcz przeciwnie – mobilizują do dalszego działania.

To zresztą taki nawyk zawodowy, skoro dziewczyna pracuje dla Zakonu Gryfa i zdążyła już wykonać niejedną niebezpieczną misję. Co więcej, po raz kolejny musi stawić czoła odwiecznym wrogom z Klanu Smoka, którym najwyraźniej nadal nie znudziły się marzenia o władzy nad światem itp. A miało być tak pięknie! Wprawdzie rodzicielka zaprasza bohaterkę do swojej placówki badawczej, lecz ta leży na terenie amazońskiej dżungli, co wzbudza zrozumiałą ekscytację atrakcyjną scenerią. Nic, tylko spokojnie napawać się egzotycznymi widokami! Nie wspominając o tym, że Sarah zwyczajnie cieszy się też na samą myśl o rodzinnym spotkaniu.


Atmosfera szybko staje się dość napięta, bo płynąca łódką protagonistka nie zdąży jeszcze nawet dobić do brzegu, a z wody wyłania się nagle topielec. Facet ledwo zipie i trzeba wraz z matulą udzielić mu natychmiastowej pomocy. Na domiar złego, wkrótce potem zjawia się delegacja Klanu Smoka, mając w głębokim poważaniu dżentelmeńskie maniery. Wredni jegomoście bez ceregieli rzucają się z łapskami na starszą białogłowę, by załadować ją do auta i czym prędzej odjechać do swojej kryjówki. Oni również założyli obóz na terenie Amazonii, co bynajmniej nie jest dziełem przypadku. Gdzieś, w tym właśnie regionie Ameryki Południowej, rośnie ponoć Kwiat Życia, który według legend potrafi uleczyć dosłownie każdą chorobę. O ile jednak porwana matka – z zawodu mikrobiolog – szukała owej rośliny w dobrej wierze, tak zgoła odmienne zamiary kierują naszymi przeciwnikami.

Przygoda na lato

Bractwo Tajemnic 6: Więzy Krwi, którego producentem jest węgierskie Sunward Games, a wydawcą polskie Artifex Mundi, nie wymaga znajomości wcześniejszych części cyklu. Owszem, mamy tę samą osóbkę w roli głównej i starych wyjadaczy na stanowiskach czarnych charakterów, lecz gra broni się jako oddzielna historia. Po prostu należy udaremnić nowy plan wiadomych niemilców, którzy tym razem pragną dobrać się do mitycznego kwiatu, by odnieść pełny sukces w prowadzonych przez siebie eksperymentach. Generalnie fabuła nie zalicza się do skomplikowanych i szczególnie zapadających w pamięć, ale co najistotniejsze, pozostawia po sobie całkiem przyjemne wrażenie. Sięgając po popularne motywy, twórcy uraczyli graczy sympatycznym, casualowym odpowiednikiem letnich blockbusterów z kategorii kina przygodowego.


Takim filmowym skojarzeniom sprzyja też oprawa audiowizualna, acz animacjom postaci można by co nieco zarzucić. Niemniej ten aspekt estetycznej warstwy tytułu, który w gatunku HOPA praktycznie zawsze spisuje się bez zarzutu, także i tutaj zasługuje na pochwałę. Przykładowo, menu wita malowniczym ujęciem dżungli z wodospadem, co – przy akompaniamencie tajemniczo brzmiącej nuty – pozwala wyobrazić sobie odkrywczą wyprawę do miejsc skrytych przed współczesną cywilizacją. Gwoli ścisłości, Sarah natknie się przy okazji na trochę nowocześniejszych elementów wystroju. To przecież logiczne, skoro fabuła wykorzystuje motyw tajnych badań. Oprócz tego, nie zabraknie reliktów starożytności, a wśród lokacji, które stanowią poniekąd rewir wrogów, trafią się mniej przyjazne dla turystów plansze, z muzyką uciekającą ku bardziej złowieszczym tonom. Mimo wszystko i tak każdy zakątek zwiedzanego środowiska przykuwa wzrok dopieszczonymi detalami oraz szeroką gamą kolorów.

Pozytywnie sprawdzone danie

Mechanika produkcji nie odstaje od tego, co fundują nam inne HOPKI, częstując wciągającym i relaksującym zestawieniem point and clicka z partiami hidden object. Rozwiążemy zatem sowitą porcję zadań inwentarzowych oraz rozmaitych łamigłówek, podczas gdy sceny HO, które to przeważnie można zastąpić alternatywnym dobieraniem par, nie trzymają się kurczowo jednego wariantu. Co ważne, sekwencje z ukrytymi obiektami nie stronią od dodatkowych interakcji w obrębie dostępnych planszy. Zaliczenie całej gry powinno natomiast zabrać 3,5 godziny, wliczając do powyższego wyniku 30-minutowy rozdział bonusowy, który oferuje satysfakcjonujące rozszerzenie i zarazem zwieńczenie amazońskiej podróży Sarah.


Omawiając gameplay, nie wypada mi zignorować dwóch, skądinąd ciekawych rzeczy, aczkolwiek chodzi o popularne w tym gatunku idee. Pierwszy to wsparcie od mniejszego kompana, który dotrze do punktów poza zasięgiem rąk grywalnej postaci. Główna przygoda podsuwa nam pocieszną małpkę i młodego jaguara. Jednakże w przeciwieństwie do większości pobratymców, zwierzaki siedzą wewnątrz klasycznego ekwipunku, zamiast dostać ikonę tuż obok inwentarzowego paska. Swoją drogą, pewne stworzonka przewiną się także w bonusie, lecz poprzestają tam na pojedynczej usłudze, pełniąc funkcję standardowego przedmiotu ze schowka. Wracając do tzw. podstawy, drugim i za to bardziej rozwiniętym pomysłem jest obecność gadżetu o unikalnych właściwościach. W tym wypadku do naszej dyspozycji zostaje oddana kostka, która posiada trzy sukcesywnie odblokowywane moce. Podobało mi się to, że – aktywowane przy użyciu specjalnych fantów – nie ograniczają się do jednego kliknięcia. Dla przykładu, naprawczą moc feniksa wzbogacono minigierką opartą na wypatrywaniu połówek danych symboli.

Okejka dla Penningtonówny

Podsumowując, Bractwo Tajemnic 6: Więzy Krwi (The Secret Order 6: Bloodline) nie jest pozycją na miarę debeściaków pokroju Enigmatis czy Grim Legends autorstwa firmy Artifex Mundi, ale też na pewno nie musi się niczego wstydzić. Opracowany przez Sunward Games tytuł solidnie reprezentuje familię Hidden Object Puzzle Adventure, w związku z czym zwolennicy takiej rozrywki powinni miło spędzić czas jako dzielna członkini Zakonu Gryfa. Dlatego sądzę, że warto rozpatrzyć bliższe zapoznanie się z tą produkcją.




---------------------------------------------------

Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękuję wydawcy – firmie Artifex Mundi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.