środa, 23 sierpnia 2017

Queen of the Vesparians (PC) - recenzja


To miał być taki szybki wypad przed śniadaniem. Zgarniasz trochę żarcia, by czym prędzej zanieść jadło do domu i opychać się wraz z rodzinką. Niestety, po drodze doszło do „drobnych” komplikacji, które musisz jakoś pokonać.

Tak właśnie przedstawia się punkt wyjściowy dla fabuły darmowego point and clicka Queen of the Vesparians. Projekt ten zrealizowany został w ramach imprezy Adventure Jam 2017, a jego opracowaniem zajęło się węgierskie Red Dwarf Games, które wydało wcześniej na świat komercyjną przygodówkę Tales of Cosmos o parze zwierzęcych astronautów, a także nieodpłatne The Old Tree z nowonarodzonym kosmitą w roli głównej. Co ważne, Queen of the Vesparians nie porzuca pozaziemskich przyzwyczajeń deweloperów, albowiem pokaże nam nie tylko kawałek obcej planety, lecz również międzygwiezdnej przestrzeni. Dodać przy tym trzeba, iż mamy tutaj kosmos w surrealistycznym wydaniu, wykazującym lekkie pokrewieństwo klimatu z Samorostem od czeskiego studia Amanita Design.


Za miodem do gwiazd i z powrotem

Produkcja pozwala wskoczyć w futro kosmicznego niedźwiedzia o imieniu Wudge, który co prawda różni się od ziemskich pobratymców liczbą kończyn, ale podziela ich kulinarne upodobania. Mówiąc dokładniej, osobliwy zwierzak regularnie sięga po miód. Jak zasygnalizowałam we wstępie, to potrzeba zdobycia strawy staje się przyczyną kłopotów bohatera. Wudge opuszcza pewnego ranka swoją jaskinię, by poszukać małego co nieco na familijne śniadanie. Wiedziony ciekawością lub raczej apetytem, ciut lekkomyślnie zapuszcza się do wnętrza gigantycznego ula, którego dotąd nie widział na terenie pobliskiego lasu. Niedługo potem misiek spostrzega, że jest dosłownie wśród gwiazd. Jak się okazuje, miodny raj to zarazem statek należący do floty os. Dlatego powrót do domu wymaga od protagonisty większego wysiłku niż leśna, piesza wycieczka.

Chociaż bohaterowi przyjdzie się troszkę napocić, ów fakt oczywiście nie oznacza, że prześledzimy szczególnie złożoną historię. Niezależni twórcy fundują graczom prościutką, acz dość sympatyczną opowiastkę. Ot, rozglądamy się za drogą ucieczki, przy okazji pomagając załodze w rozwiązaniu kilku problemów. Warto jednocześnie nadmienić, że idea prostoty przyświecała też konstrukcji zagadek. W związku z powyższym, gameplay odznacza się niskim stopniem skomplikowania i nie wyrwie wielu godzin z naszego życiorysu. To króciutka produkcja, ponieważ do finału dotarłam po około 30 minutach, przyjmując taktykę obwąchiwania każdego kąta.


Jak działać?

Skoro już poruszyłam kwestię rozgrywki, wypadałoby dalej pociągnąć ten temat. Otóż zadania, które przygotowało Red Dwarf Games, bazują przede wszystkim na używaniu zebranych przedmiotów, aczkolwiek z racji niewygórowanego czasu zabawy nasz ekwipunek nie będzie pękać w szwach. Interakcje ze środowiskiem odbywają się przy pomocy myszki, jak przykazują zasady rządzące point and clickami. Innymi słowy, zazwyczaj wystarczy pojedyncze kliknięcie. Mały wyjątek stanowi latanie na grzbiecie pewnego owada, kiedy kursujemy pomiędzy dwoma statkami kosmicznymi – wtedy to dla odmiany musimy przytrzymywać lewy przycisk gryzonia. Co do zdecydowanie częstszych momentów, gdy nie potrzebujemy środka lokomocji, niedźwiadek przechadza się niespiesznym krokiem, ale spokojny spacerek w niczym nie wadzi, zwłaszcza że nie wędrujemy po rozległych przestrzeniach.


Specyficzny urok

Jeśli chodzi o estetyczną warstwę tytułu, Queen of the Vesparians nie przysparza pod tym względem powodów do narzekań. Deweloperzy postawili na dwuwymiarową oprawę wizualną, którą wykonano starannie i z zastosowaniem stonowanej palety barw. Dominacja szaroburych odcieni bynajmniej nie sprawia przygnębiającego wrażenia, lecz z powodzeniem dorzuca swoje trzy grosze do surrealistycznego posmaku, jaki roztacza się nad perypetiami amatora miodu. Generalnie obrana konwencja nie odbiega stylistycznie od poprzednich produkcji węgierskiego studia, a do tego czuć w niej delikatne echa dziwności rodem z cyklu Samorost. Jednakże w odróżnieniu od twórczości Czechów natkniemy się na tradycyjne dialogi w sensie takim, iż zobaczymy linijki tekstu zamiast obrazkowych chmurek. Swoisty voice acting sprowadza się zaś do misiowych pomruków i owadziego bzyczenia. A co z muzyką? To bardzo oszczędnie dawkowane dźwięki, które sprawdzają się jako nieszkodliwe tło, wzbudzając też pewne skojarzenia z kosmosem.

Mała i miła rzecz

Uruchamiając grę autorstwa Red Dwarf Games, nie miałam wielkich oczekiwań, co jest zresztą zrozumiałe zważywszy na nieodpłatne udostępnienie projektu. Liczyłam po prostu na przyjemne w ogólnym rozrachunku klikadełko, więc cieszę się, że taką rozrywkę otrzymałam. Niby drobnica, ale dopracowana i pozbawiona uprzykrzających życie błędów. Queen of the Vesparians nadaje się zatem na umilenie sobie wolnej chwili w przerwie od innych zajęć bądź na zabawę w towarzystwie małoletniego gracza. Wprawdzie przygodówka ta została opatrzona angielskimi napisami, lecz przestaje to być problemem, gdy znamy język Szekspira i możemy służyć dziecku za tłumacza.



------------------------------------------------
Grę można pobrać z serwisu Game Jolt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.