To miał być taki
szybki wypad przed śniadaniem. Zgarniasz trochę żarcia, by czym prędzej zanieść
jadło do domu i opychać się wraz z rodzinką. Niestety, po drodze doszło do
„drobnych” komplikacji, które musisz jakoś pokonać.
Tak
właśnie przedstawia się punkt wyjściowy dla fabuły darmowego point and clicka
Queen of the Vesparians. Projekt ten zrealizowany został w ramach imprezy
Adventure Jam 2017, a jego opracowaniem zajęło się węgierskie Red Dwarf Games,
które wydało wcześniej na świat komercyjną przygodówkę Tales of Cosmos o parze
zwierzęcych astronautów, a także nieodpłatne The Old Tree z nowonarodzonym
kosmitą w roli głównej. Co ważne, Queen of the Vesparians nie porzuca
pozaziemskich przyzwyczajeń deweloperów, albowiem pokaże nam nie tylko kawałek
obcej planety, lecz również międzygwiezdnej przestrzeni. Dodać przy tym trzeba,
iż mamy tutaj kosmos w surrealistycznym wydaniu, wykazującym lekkie
pokrewieństwo klimatu z Samorostem od czeskiego studia Amanita Design.
Za miodem do
gwiazd i z powrotem
Produkcja
pozwala wskoczyć w futro kosmicznego niedźwiedzia o imieniu Wudge, który co
prawda różni się od ziemskich pobratymców liczbą kończyn, ale podziela ich
kulinarne upodobania. Mówiąc dokładniej, osobliwy zwierzak regularnie sięga po
miód. Jak zasygnalizowałam we wstępie, to potrzeba zdobycia strawy staje się
przyczyną kłopotów bohatera. Wudge opuszcza pewnego ranka swoją jaskinię, by
poszukać małego co nieco na familijne śniadanie. Wiedziony ciekawością lub
raczej apetytem, ciut lekkomyślnie zapuszcza się do wnętrza gigantycznego ula,
którego dotąd nie widział na terenie pobliskiego lasu. Niedługo potem misiek
spostrzega, że jest dosłownie wśród gwiazd. Jak się okazuje, miodny raj to
zarazem statek należący do floty os. Dlatego powrót do domu wymaga od protagonisty
większego wysiłku niż leśna, piesza wycieczka.
Chociaż
bohaterowi przyjdzie się troszkę napocić, ów fakt oczywiście nie oznacza, że
prześledzimy szczególnie złożoną historię. Niezależni twórcy fundują graczom
prościutką, acz dość sympatyczną opowiastkę. Ot, rozglądamy się za drogą
ucieczki, przy okazji pomagając załodze w rozwiązaniu kilku problemów. Warto jednocześnie
nadmienić, że idea prostoty przyświecała też konstrukcji zagadek. W związku z
powyższym, gameplay odznacza się niskim stopniem skomplikowania i nie wyrwie
wielu godzin z naszego życiorysu. To króciutka produkcja, ponieważ do finału
dotarłam po około 30 minutach, przyjmując taktykę obwąchiwania każdego kąta.
Jak działać?
Skoro
już poruszyłam kwestię rozgrywki, wypadałoby dalej pociągnąć ten temat. Otóż zadania,
które przygotowało Red Dwarf Games, bazują przede wszystkim na używaniu zebranych
przedmiotów, aczkolwiek z racji niewygórowanego czasu zabawy nasz ekwipunek nie
będzie pękać w szwach. Interakcje ze środowiskiem odbywają się przy pomocy
myszki, jak przykazują zasady rządzące point and clickami. Innymi słowy,
zazwyczaj wystarczy pojedyncze kliknięcie. Mały wyjątek stanowi latanie na
grzbiecie pewnego owada, kiedy kursujemy pomiędzy dwoma statkami kosmicznymi –
wtedy to dla odmiany musimy przytrzymywać lewy przycisk gryzonia. Co do
zdecydowanie częstszych momentów, gdy nie potrzebujemy środka lokomocji,
niedźwiadek przechadza się niespiesznym krokiem, ale spokojny spacerek w niczym
nie wadzi, zwłaszcza że nie wędrujemy po rozległych przestrzeniach.
Specyficzny urok
Jeśli
chodzi o estetyczną warstwę tytułu, Queen of the Vesparians nie przysparza pod
tym względem powodów do narzekań. Deweloperzy postawili na dwuwymiarową oprawę
wizualną, którą wykonano starannie i z zastosowaniem stonowanej palety barw.
Dominacja szaroburych odcieni bynajmniej nie sprawia przygnębiającego wrażenia,
lecz z powodzeniem dorzuca swoje trzy grosze do surrealistycznego posmaku, jaki
roztacza się nad perypetiami amatora miodu. Generalnie obrana konwencja nie
odbiega stylistycznie od poprzednich produkcji węgierskiego studia, a do tego
czuć w niej delikatne echa dziwności rodem z cyklu Samorost. Jednakże w
odróżnieniu od twórczości Czechów natkniemy się na tradycyjne dialogi w sensie
takim, iż zobaczymy linijki tekstu zamiast obrazkowych chmurek. Swoisty voice
acting sprowadza się zaś do misiowych pomruków i owadziego bzyczenia. A co z
muzyką? To bardzo oszczędnie dawkowane dźwięki, które sprawdzają się jako
nieszkodliwe tło, wzbudzając też pewne skojarzenia z kosmosem.
Mała i miła
rzecz
Uruchamiając
grę autorstwa Red Dwarf Games, nie miałam wielkich oczekiwań, co jest zresztą
zrozumiałe zważywszy na nieodpłatne udostępnienie projektu. Liczyłam po prostu
na przyjemne w ogólnym rozrachunku klikadełko, więc cieszę się, że taką rozrywkę
otrzymałam. Niby drobnica, ale dopracowana i pozbawiona uprzykrzających życie błędów.
Queen of the Vesparians nadaje się zatem na umilenie sobie wolnej chwili w
przerwie od innych zajęć bądź na zabawę w towarzystwie małoletniego gracza.
Wprawdzie przygodówka ta została opatrzona angielskimi napisami, lecz przestaje
to być problemem, gdy znamy język Szekspira i możemy służyć dziecku za
tłumacza.
------------------------------------------------
Grę można pobrać
z serwisu Game Jolt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.