Ludzi spotykają
niekiedy takie doświadczenia, które potrafią wywrócić ich życie do góry nogami.
Może chodzić nawet o małe rzeczy, np. krótki liścik. Sprawy, jakie równie
dobrze dałoby się zlekceważyć, ale owa błahość stanowi jedynie fasadę. Bo choć
zignorowane nie zaburzyłyby zbytnio dotychczasowego rytmu egzystencji, zdobyta
dzięki temu wiedza zdolna jest zrewidować przynajmniej część naszych poglądów.
I co potem? Albo spróbujemy zupełnie odpuścić, albo odwrotnie – zaczniemy
intensywniej drążyć problem, by pozbyć się jakichkolwiek niejasności. Ewa
Pawelska, główna bohaterka „Medalionu w bursztynie”, wybiera bramkę numer dwa i
rusza tropem sekretów z rodzinnej przeszłości.
A
wszystko to przez spadek po Marii Kuc, babci protagonistki. Co prawda według
testamentu mieszkanie nieboszczki przypadało matce Ewy – Halinie, lecz ta nie
chciała owej schedy i kazała przepisać lokum na swoją córkę. Pani Pawelska
zabiera się natomiast za ogarnianie babcinych czterech ścian około rok po ich otrzymaniu.
Przeglądając wraz z mężem Andrzejem poszczególne kąty, odkrywa tam dwie,
skrzętnie ukryte koperty. Jedna zawiera tytułowy medalion z pięknym bursztynem,
a w drugiej schowano list od Marii do Haliny, napisany jeszcze w latach
sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Już sam klejnot wzbudza zdziwienie zważywszy
na fakt, iż pradziadkowie Ewy klepali biedę. Niemniej największe zaskoczenie
zgotuje treść wiadomości, który rzuca nowe światło na korzenie kobiety, rodząc
równocześnie masę znaków zapytania.
Jak
zasygnalizowałam wcześniej, bohaterka postanawia dokładniej przyjrzeć się całej
sprawie. Prowadząc prywatne dochodzenie, zyskuje cenne wsparcie ze strony pewnego
dziennikarza, czyli człowieka, dla którego robienie tzw. researchu jest chlebem
powszednim. Co więcej, rodzinne tajemnice okazują się mieć powiązania ze
zbrodnią sprzed lat, a nad protagonistką i jej bliskimi zawisa realne
niebezpieczeństwo. Komuś bowiem wyraźnie nie po drodze z tym, że Ewa grzebie w
starych dziejach, sięgających czasów II wojny światowej. I to do takiego
stopnia, że nie waha się załatwić innym biletu na tamten świat. A jak
przedstawione wydarzenia przekładają się na wrażenia płynące z lektury? Mimo że
akcja nie pędzi niczym w hollywoodzkich superprodukcjach filmowych, nie można
narzekać na nudę. Anna Klejzerowicz, autorka omawianego utworu, zaserwowała
odbiorcom wciągającą intrygę, z powodzeniem rozkładając ją na różne płaszczyzny
czasowe.
Funkcję
nadrzędnej ścieżki fabularnej pełnią tutaj fragmenty osadzone we
współczesności, lecz teraźniejszość pozostaje w nierozerwalnej symbiozie z tym,
co dawno minione. Dlatego losy Ewy przetykają wstawki, które rozgrywają się na
długo przed jej narodzinami. Warto dodać, iż podane zostały w na tyle
enigmatyczny sposób, by wzmocnić aurę tajemnicy, wespół z zainteresowaniem
czytelnika. W kontekście konstrukcji powieści nie wypada mi ponadto pominąć
innego rodzaju sekcji. Mianowicie myślę o rozdziałach dających szczegółowy
wgląd w psychikę kogoś wyjątkowo złego i zarazem zadufanego. Wypowiedzi
czarnego charakteru, który pragnie uciszyć osoby węszące wokół medalionu,
wprost tętnią jadem oraz agresją. Wśród padających wtedy słów nie zabraknie
dużej liczby przekleństw, co z jednej strony może wydać się trochę rażące, a z
drugiej słusznie eksponuje moralne zepsucie tej postaci.
Należy
jednocześnie podkreślić, że „Medalion z bursztynem” to nie tylko ciekawy kryminał
i opowieść o zagadkach z przeszłości, ale też dobrze skrojona historia
obyczajowa. Autorka nie omieszkała wpleść elementów ze zwykłej codzienności,
napomykając przykładowo o tym, jak Ewa szykuje swojego syna Kacpra na letni
obóz, a także o trudnym wieku chłopaka. Na pierwszy plan wysuwa się jednak w
tej materii wątek skomplikowanych relacji pomiędzy główną bohaterką i jej
rodzicielką. Ewa nieprzypadkowo nazywa w myślach matkę Królową Śniegu, gdyż starsza
z pań prowadzi samotniczy i zdystansowany tryb życia. Ba, do własnej latorośli
odnosi się jak do obcej, acz na izolację społeczną kobiety w znacznej mierze
wpłynęły doświadczenia z dzieciństwa. Co do biżuterii i listu, Halina
początkowo stara się nie wykazywać zainteresowania tymi znaleziskami, lecz to
one podłożą podwaliny pod ewentualną poprawę stosunków z córką.
Anna
Klejzerowicz informuje w zamykającym książkę posłowiu, że do wymyślenia
perypetii Ewy zainspirowała ją autentyczna historia rodzinna od jednej z czytelniczek.
Jak mogłam przekonać się za pośrednictwem lektury, powyższe natchnienie
zaprocentowało zdecydowanie udanym efektem końcowym. Tworząc „Medalion z
bursztynem”, autorka zafundowała satysfakcjonujący popis lawirowania w obrębie
różnych gatunków. Typowo kryminalne motywy zgrabnie stoją tu obok stricte
obyczajowych aspektów, a dodatkowym atutem jest historyczna, bo obejmująca
okołowojenne realia, polewa.
-------------------------------------------------------------------
Tytuł polski: Medalion z bursztynem
Autor: Anna Klejzerowicz
Wydawnictwo: FILIA
Liczba stron: 320
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.