Ze starożytnymi
bogami bywa podobnie jak z ludźmi o bardzo dużych możliwościach. Ci w porządku często
próbują używać swoich wpływów czy potencjału, by zrobić coś dobrego. Ci zaś,
którzy stoją po drugiej stronie barykady, wręcz odwrotnie, tyle że nadnaturalny
arsenał nie jest dla zwykłych śmiertelników chlebem powszednim. Nie inaczej
wygląda sprawa panteonu egipskiego, z jakim wiąże się afera w grze Łowca
Demonów 4. Bóstwo, którym kierują szczególnie nieczyste zamiary, postanawia
namieszać do takiego stopnia, że może zagrozić całemu światu.
Łowca
Demonów 4: Tajemnice Światła (Demon Hunter 4: Riddles of Light) to casualowa
pozycja, którą zaprojektowało serbskie studio Brave Giant, mające na koncie nie
tylko poprzednie odsłony cyklu, ale i np. Noir Chronicles: Miasto Zbrodni.
Jeśli chodzi o serię, do jakiej przynależy omawiany tytuł, moja przygoda z tą
marką zaczęła się od „trójki”. Kojarzę jednak, iż główną bohaterką wszystkich
wcześniejszych części jest ekspertka od zadań paranormalnych – Dawn Ashmore
(występująca też pod nazwiskiem Harlock). Tymczasem „czwórka” przerzuca ciężar
pierwszoplanowej roli na inną protagonistkę, aczkolwiek łowczyni o imieniu Dawn
również się pojawia, zajmując istotne miejsce w scenariuszu. Mimo to, poczułam
się wpierw lekko zbita z tropu przez brak charakterystycznych, czerwonych oczu
u owej pani. Czyżby kobieta zdecydowała się założyć specjalne szkła kontaktowe?
Kłopoty w
dolinie Nilu
W
każdym razie, Dawn, obecnie niemłoda już niewiasta, zostaje poproszona o
zainteresowanie się problemami, u których źródeł leżą złowrogie siły o
staroegipskiej proweniencji. Kobieta szybko wsiada na pokład samolotu i leci do
kraju faraonów, zabierając ze sobą siostrzenicę Lilę. Co najważniejsze, to
właśnie owa krewna pełni funkcję grywalnej bohaterki, podczas gdy starsza z pań
wpadnie w nieliche opały. Bo choć prace wykopaliskowe na terenie egipskiej
pustyni dają owocne rezultaty, wkrótce zjawia się tam upiorna zgraja, a cioteczka
zostaje porwana. Oczywiście Lila ani myśli bezczynnie czekać, lecz czym prędzej
przystępuje do działania, mając, prócz dzielnego serca, dodatkowy atut w
postaci Rękawicy Horusa. To legendarny artefakt, dzięki któremu Horus pokonał
przed wiekami Seta. A skoro ten drugi jest w Tajemnicach Światła nadrzędnym
antagonistą, dziewczęciu nie można odmówić przygotowania do walki.
Brave
Giant ponownie opowiada nieskomplikowaną i bazującą na popularnych wątkach
historię. Niemniej twórcy starają się poniekąd skierować serię na nowy tor, nie
odcinając się zarazem od starszego rodzeństwa części czwartej. Nadal mamy do
czynienia z demonicznym tałatajstwem, ale sięgnięcie po egipską mitologię poskutkowało
solidną zmianą klimatyczną. O ile trzecia odsłona stawiała na konwencję grozy,
tak jej następczyni przywołuje ducha archeologicznej przygody à la Indiana
Jones, Tomb Raider czy filmowa trylogia „Mumia”. Jest także leciutki posmak
„Gwiezdnych Wrót” – z tą różnicą, iż pewne portale prowadzą wprost do
starożytności oraz do sfer bogów, zamiast na obce planety. I wiecie co? Mnie
taka odmiana zdecydowanie przypadła do gustu, acz lubię też opowieści, którym –
pod względem atmosfery – bliżej do poprzedniego Łowcy, opatrzonego podtytułem
Objawienie (Revelation). Perypetie Lili okazały się po prostu bardziej
wciągające od strony scenariusza, włącznie z bonusowym rozdziałem, który
rozgrywa się kilka dni przed główną ścieżką fabularną i pozwala wskoczyć w
ciuszki niejakiej Akiiki, postaci pobocznej z „podstawki”.
Sprawdzona
mechanika w służbie narracji
Konieczność
powstrzymania Seta podyktowana jest zarówno ratowaniem ciotki, jak i obowiązkiem
zażegnania niebezpieczeństwa na szerszą skalę. Droga ku pokrzyżowaniu planów pana
chaosu wiedzie natomiast przez szereg zadań, które wprawdzie nie
rewolucjonizują gatunku HOPA, lecz potrafią dostarczyć przyjemnych wrażeń.
Przede wszystkim trzeba pochwalić proponowane połączenie point and clicka i ukrytych
obiektów za to, że zgrabnie komponuje się z narracyjnymi aspektami produkcji.
Dla przykładu, natkniemy się na graficzno-tekstowe minigierki, które
rozszerzają tło fabularne, objaśniając kluczowe wydarzenia z boskich dziejów. Z
kolei spotkanie Sfinksa zafunduje nam pomysłową zagadkę dialogową, a w dawnych ośrodkach
kultu znajdziemy różne mechanizmy.
Parokrotnie
wykorzystamy ponadto Rękawicę Horusa, której obecność wpisuje Tajemnice Światła
w nurt HOPEK ze specjalnym gadżetem, ulokowanym pod oddzielną ikoną na pasku
interfejsu. Najczęściej przydaje się ona przy walkach, kiedy to na ekranie lata
celowniczek. Owe sekwencje są bardzo łatwe, więc zagorzali przeciwnicy testowania
refleksu absolutnie niczego nie muszą się obawiać. Oprócz tego, mityczny
rekwizyt posłuży chociażby do nawiązania kontaktu z pewnym nieboszczykiem, a
także stoczenia bitwy, gdzie zasady różnią się od wymienionych przed chwilą potyczek.
Myślę tutaj o pojedynku runicznym, który każe graczowi wskazywać niedostępne u
przeciwnika symbole – coś takiego mogliśmy zresztą zobaczyć m.in. w Grim
Legends 3 czy wcześniejszym wcieleniu Łowcy Demonów.
Atrakcyjny Egipt
Oceniając
elementy warstwy fabularnej (i przy okazji wspierający ją gameplay), zahaczyłam
o kwestię klimatu, a ten nie byłby tak udany, gdyby nie satysfakcjonująca oprawa
audiowizualna. Owszem, animacje postaci tradycyjnie wyznają filozofię
oszczędności, lecz lokacje podążają za bardziej chwalebnym zwyczajem, jaki
panuje wśród takiego rodzaju pozycji. Mówiąc krótko, dostajemy bogate w detale
i kolory plansze. Starannym wykonaniem odznaczają się również sceny HO, na
których wypatrujemy rozmaitych przedmiotów w oparciu o listy słowne bądź
obrazkowe. Co do samego udźwiękowienia, muzyka niewątpliwie pomaga poczuć, że
uczestniczymy w przygodach wożących nas po starożytnych sceneriach. I to już na
etapie menu głównego. Ba, nawet utwór, który określiłabym raczej złowróżbnymi
szumami niż klasyczną melodią, zdaje egzamin, gdyż odzywa się przy eksploracji nieco
mroczniejszych miejscówek.
Grę
ukończyłam w przeciągu trochę ponad 3,5 godziny, przy czym wynik ten uwzględnia
też 30-minutowy rozdział dodatkowy. Co jednak najistotniejsze, ów czas będę
miło wspominać, albowiem Łowca Demonów 4: Tajemnice Światła to sympatyczny
kawałek kodu. Początkowe zdziwienie na widok oczu Dawn nie przeszkodziło mi w
czerpaniu przyjemności z rozgrywki, tym bardziej że mam słabość do egipskich
realiów, w jakich osadzono akcję
produkcji. Słowem podsumowania, poszczególne składniki złożyły się tu na tytuł,
który powinien spodobać się fanom mariaży przygodówek i ukrytych obiektów – czy
to takich od studia Brave Giant, czy od polskiej firmy Artifex Mundi, będącej
wydawcą losów Lili.
---------------------------------------------------
Za udostępnienie
egzemplarza do recenzji dziękuję wydawcy – firmie Artifex Mundi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.