piątek, 2 marca 2018

Anna's Quest (PC) - recenzja


Praktycznie każdy w dzieciństwie zetknął się z baśniami, a niejedna osoba sięga po tego rodzaju historie nawet wtedy, gdy wyrośnie już z zabaw klockami czy lalkami. Do takich właśnie odbiorców zaadresowana jest wyborna przygodówka Anna’s Quest, której producent inspirował się braćmi Grimm oraz Hansem Christianem Andersenem. Co najistotniejsze, fabuła gry ani przez chwilę nie traci baśniowej atmosfery, mimo iż deweloper doprawił ją szczyptą elementów rodem z fantastyki naukowej.

Produkcja początkowo ujrzała światło dzienne w roku 2012, aczkolwiek w kształcie różniącym się trochę od tego, w jakim obecnie można ją nabyć. Pełna nazwa ówczesnej edycji nieprzypadkowo zawierała podtytuł Vol. 1 – Winfriede’s Tower, gdyż australijskie studio Krams Design pod wodzą Dane’a Kramsa zamierzało pierwotnie wydać grę w formie trylogii. Po premierze pierwszej części plany te uległy jednak zmianie, a deweloper połączył siły z niemiecką firmą Daedalic Entertainment, która udzieliła wsparcia przy dalszych pracach nad projektem. W owej kolaboracji nie ma zresztą nic zaskakującego, skoro studio zza Odry jest prawdziwym ekspertem od point and clicków, mającym w swoim portfolio m.in. The Whispered World, A New Beginning czy The Night of the Rabbit. I tak oto Anna’s Quest ponownie wkroczyła na rynek, lecz epizodyczność została tym razem porzucona na rzecz pełnowymiarowej gry, pozwalając wreszcie poznać całą historię.

Tytułowa Ania to mała dziewczynka, która mieszka wraz z dziadkiem na farmie, stojącej samotnie nieopodal mrocznego lasu. Nasza bohaterka wiedzie spokojne i szczęśliwe życie u boku krewnego, chętnie pomagając mu w wykonywaniu codziennych obowiązków. Uczynność Anny wynika nie tylko z wrodzonej dobroci serca, ale i nauk staruszka, który wpoił jej poszanowanie dla rodzinnych wartości. Co ciekawe, dziadek bywa nadopiekuńczy w pewnych kwestiach, zabraniając dziecku opuszczać teren farmy. Tak więc zawsze sam udaje się do wioski sprzedawać zbiory, a ponadto każe Annie obiecać, iż pod żadnym pozorem nie pójdzie do pobliskiej puszczy.


Niestety, nadchodzi taki dzień, że złożony chorobą starzec nie jest w stanie podnieść się z łóżka. Wiedziona troską o jego los dziewczynka łamie zatem dane słowo i wyrusza w głąb leśnego boru na poszukiwanie lekarstwa. Szybko przekonuje się też, iż ostrzeżenia dziadka nie wzięły się z niczego. Obecność wędrującego wśród drzew dziecka nie uchodzi bowiem uwadze podstępnej wiedźmy, która porywa ją w celu przeprowadzania niezbyt przyjemnych eksperymentów. I mimo że Anna jest bardzo wrażliwą dziewuszką, nie należy do osób, które poddają się w trudnych sytuacjach. Pamiętając o chorym krewnym, protagonistka chce czym prędzej wyrwać się wieży, gdzie zamknęła ją zła czarownica. Oprócz tego, Annie przyjdzie zmierzyć się z różnymi tajemnicami i przeszkodami, a w trakcie podróży nieodzowna okaże się moc telekinezy, którą dysponuje nasza protegowana.

Jak wspomniałam we wstępie, twórcy świadomie wzorują się na braciach Grimm oraz Andersenie. Nie chodzi tu wyłącznie o ogólny klimat, lecz również parę aluzji do konkretnych opowieści, w tym chociażby do historii o Kopciuszku oraz Jasiu i Małgosi. Baśniowego nastroju nie zaburzają nawet te elementy, które bardziej pasują do gatunku science fiction (np. urządzenie używane przez wiedźmę do eksperymentów na Annie). Po pierwsze, nie są liczne ani nachalne. Po drugie, zostały zgrabnie wkomponowane do scenariusza.

W grze nie brakuje także humoru, i to takiego w czarnym wydaniu. Co prawda nie będziemy rechotać niczym w The Book of Unwritten Tales, ale Anna’s Quest niejeden raz zdoła wywołać uśmiech na naszych twarzach. Przede wszystkim jednak to urocza, mądra i zarazem troszeczkę mroczna historia o stawianiu czoła niebezpieczeństwom oraz poświęcaniu się dla dobra najbliższych. Do pozytywnego odbioru fabuły niewątpliwie przyczynia się też tytułowa protagonistka, która wzbudza autentyczną sympatię, a w moim prywatnym rankingu awansowała do grona ulubionych bohaterek. Gdy dziewczynka widzi kogoś smutnego, jest jej przykro i chciałaby pomóc. Ponadto można o niej śmiało powiedzieć, że w tym małym ciele drzemie wielki duch. Reszta postaci również została bardzo dobrze nakreślona, a w szczególności Ben – chłopiec przemieniony w pluszowego misia, gadający lis Reynard oraz odpowiedzialna za porwanie Anny wiedźma.


Od strony technicznej Anna’s Quest to tradycyjny point and click, który obsłużymy głównie z wykorzystaniem poczciwego gryzonia. Tak jak w wielu innych przygodówkach, większość czynności przypisano lewemu przyciskowi myszy – z jego udziałem przemieszczamy się, rozmawiamy z NPC-ami, a także zbieramy i używamy przeróżne graty. Prawy pozwala natomiast obejrzeć interesujący nas obiekt, co czasem jest niezbędne, by wykonać niektóre czynności i popchnąć fabułę do przodu. W przypadku ekwipunku pomyślano o wygodzie gracza, a to dlatego, że do inwentarza można zajrzeć poprzez praktyczne kręcenie rolką myszki.

Wzorem nowszych reprezentantów gatunku, produkcja zawiera opcję podświetlania aktywnych punktów na planszy. Pomimo tego twórcy nie prowadzą graczy za rączkę, w zamian delikatnie kłaniając się przygodówkowiczom, którzy tęsknią za staroszkolnymi tytułami i nieco abstrakcyjnym tokiem myślenia. Z uwagi na magiczny charakter zwiedzanego uniwersum, czasami zetkniemy się z mniej oczywistym zastosowaniem przedmiotów, co w kilku momentach skłoniło mnie do sięgnięcia po metodę „użyj wszystkiego na wszystkim”. Jednocześnie deweloperzy nie przeginają z poziomem trudności, a tym samym nie serwują gry, która zadowoliłaby wyłącznie zatwardziałych hardcorowców. Mówiąc najogólniej, stopień skomplikowania zadań pozostawia z uczuciem satysfakcji – po prostu wystarczy trochę ruszyć głową, poczuć ten baśniowy świat i voilà!

A czym konkretnie zajmiemy się w trakcie zabawy? Najwięcej czasu poświęcimy zadaniom opartym na spożytkowaniu zebranych przedmiotów, lecz przeprowadzimy też wiele konwersacji, przy czym niekiedy staniemy przed koniecznością doboru odpowiednich kwestii dialogowych. Poza tym, natrafimy na kilka zagadek logicznych. Do tego wszystkiego doliczyć jeszcze trzeba moc telekinezy, której rola nie ogranicza się do odgrywania biernego elementu fabuły. Talent ten przyda się w niektórych interakcjach z otoczeniem, np. do strącenia wysoko umiejscowionego obiektu. Warto przy tym podkreślić, że Anna’s Quest nie jest króciutką gierką na jeden wieczór – przejście tego tytułu zabrało mi ponad 12 godzin z dokładnym oglądaniem każdego kąta.


Co do wizualnej warstwy przygodówki, dwuwymiarowa grafika cechuje się starannym wykonaniem, dużą ilością stonowanych barw i nie można jej odmówić bajkowego uroku. Wprawdzie nie uświadczymy bogactwa detali na miarę The Night of the Rabbit, ale mi to kompletnie nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, dobrze, że gra posiada własny styl i nie przypomina innej, zbliżonej klimatycznie produkcji. Ja taką dość oszczędną konwencję kupuję, zwłaszcza że zarówno postacie, jak i lokacje prezentują się bardzo ładnie. Na pochwałę zasługują również przerywniki filmowe, na czele z sepiowymi wstawkami, które wystylizowano na strony z ilustrowanej baśni.

Jeśli zaś chodzi o udźwiękowienie, na pierwszy plan bezsprzecznie wysuwa się angielski voice acting. Cała obsada bezbłędnie wywiązała się z powierzonego im zadania, lecz chciałabym oddzielnie wyróżnić Sophie Le Neveu, której przypadło dubbingowanie przesympatycznej Anny. Jako że to na niej spoczywała największa odpowiedzialność, tym bardziej cieszy fakt, iż aktorka wypadła wiarygodnie w roli dobrodusznej i wrażliwej dziewczynki. Z kolei muzyka, którą skomponowano na potrzeby produkcji, pasuje do zwiedzanych lokacji oraz przedstawionych na ekranie wydarzeń. Chociaż poszczególne utwory nie zapadają na dłużej w pamięć, dokładają swoją cegiełkę do klimatu opowieści.

Historia małej Anny nie definiuje gatunku point and click na nowo, czyniąc ze swojej klasyczności olbrzymi atut. Perypetie dzielnej dziewczynki fundują odbiorcom kwintesencję wyśmienitej przygodówki i dokładnie tego od niej oczekiwałam – przemyślanej, tradycyjnej rozgrywki bez udziwnień. A przecież to nie jedyna rzecz, która sprawiła mi przyjemność przy przechodzeniu tej produkcji. Wszak gra nie zawodzi pod kątem narracyjnym, serwując wciągającą i przepełnioną baśniowym nastrojem fabułę. Jeżeli do powyższych zalet dodamy atrakcyjną oprawę audio-wizualną, otrzymamy pozycję obowiązkową dla każdego szanującego się wielbiciela gatunku.



---------------------------------------------------

Powyższa recenzja jest jednym z moich starszych tekstów. Po raz pierwszy opublikowałam ten artykuł w lipcu 2015 roku na łamach portalu Save!Project, lecz zdecydowałam się zamieścić go również na blogu, zwłaszcza że chodzi o tak wartą poznania przygodówkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.