sobota, 31 marca 2018

Tormentum - Dark Sorrow (PC) - recenzja


Uniwersum gry Tormentum – Dark Sorrow niewątpliwie ma w sobie coś fascynującego, aczkolwiek dłuższy pobyt w takim miejscu nie należy do najlepszych sposobów na poprawę nastroju czy beztroski relaks. Główny bohater produkcji nie wybrał się tam zresztą w celach wypoczynkowych. Ba, on w ogóle nie wie, jak wylądował w tej enigmatycznej krainie, przywodzącej na myśl twórczość H. R. Gigera oraz Zdzisława Beksińskiego. Nie zamierza jednak tkwić bezczynnie w owym świecie, zwłaszcza że nie zostaje powitany chlebem i solą.

Co prawda nasz protagonista może w ostateczności spodziewać się szczypty soli, lecz najprędzej w formie posypki na otwarte rany. Bynajmniej nie przemawia przeze mnie czarnowidztwo – wszak akcja gry, którą opracowała trzyosobowa ekipa z gdyńskiego OhNoo Studio, została osadzona w miejscu zdominowanym przez nieustanny ból, smutek i cierpienie. Poza tym, słowo „męka” w tytule produkcji (po łacinie „tormentum”) do czegoś przecież zobowiązuje. Nieszczęśnik, w którego wcielimy się podczas rozgrywki, trafia do tego nieprzyjaznego środowiska, nie pamiętając nawet własnego imienia. Owego jegomościa poznajemy w momencie, kiedy budzi się w klatce wiszącej pod dziwacznym zeppelinem. Latająca machina zabiera go do ponurej fortecy, gdzie zostaje uwięziony w obskurnej celi, a następnie ma być poddany wymyślnym torturom.


Cóż, sytuacja faktycznie nie do pozazdroszczenia, więc jak tylko nadarza się sposobność, bohater przystępuje do szukania drogi ucieczki. Do działania mobilizuje go zaś nie tyle brak chęci na wizytę w sali tortur, co pewien obraz błąkający się wewnątrz umysłu mężczyzny. Mianowicie nasz podopieczny kojarzy osobliwą rzeźbę, przedstawiającą podniesione dłonie, pomiędzy którymi stoi kobieca statua. Co dokładnie oznacza owa wizja? Biedak nie ma pojęcia, ale czuje, że powinien ją odnaleźć. Być może dzięki temu zrozumie swoją sytuację i odzyska utraconą pamięć. Tak więc po opuszczeniu zamkowych murów bezimienny kontynuuje wędrówkę, stopniowo poznając upiorną krainę, a także jej mieszkańców.

Mimo że wraz z rozwojem fabuły odkrywamy różne interesujące szczegóły, przedstawiony w grze świat nie zostaje odarty z aury tajemniczości. Owszem, scenariusz przynosi pewne wyjaśnienia, lecz nie wykłada wszystkiego kawa na ławę, z powodzeniem operując niedomówieniami. Praktycznie do samego końca towarzyszyć nam będzie nastrój niepokoju i niepewności, natomiast to, czego się dowiemy, wcale nie sprawi, iż odczujemy ulgę. Przemyślenia protagonisty, znalezione dokumenty oraz informacje, których udzielają napotkane postaci, nierzadko potrafią przygnębić, skłaniając do niezbyt wesołych refleksji czy kolejnych pytań.

Jednocześnie muszę podkreślić, iż kapitalnym pomysłem okazało się wykorzystanie popularnego w wirtualnej rozrywce motywu amnezji. Niby w grach przewinęło się już wielu bohaterów cierpiących na ową przypadłość, ale twórcy Tormentum uczynili ten oklepany wątek niezaprzeczalnym atutem produkcji. Po pierwsze, taki zabieg intensyfikuje wrażenia samotności i zagubienia, jakich doświadczymy podczas eksploracji niegościnnego środowiska. Po drugie, zyskuje przez to sylwetka samego bezimiennego, który jest nie mniej zagadkowy od zwiedzanego otoczenia, tym bardziej że skrywa swe oblicze pod czarnym kapturem.


Jeśli chodzi o mechanikę, Tormentum – Dark Sorrow reprezentuje klasyczne przygodówki point and click, gdzie klucz do sukcesu stanowi rozwiązywanie zagadek inwentarzowych i logicznych. Z powyższymi zadaniami związane są również kontakty z mniej bądź bardziej dziwacznymi osobnikami, które odbywają się na zasadzie „przysługa za przysługę”. Łamigłówki są dosyć zróżnicowane i nie wydają się upchnięte na siłę, gdyż zazwyczaj służą do odblokowywania nowych lokacji lub otwierania schowków z przydatnymi przedmiotami. Chociaż uniwersum produkcji daleko do normalności, przyszykowane przez deweloperów zadania nie wyłamują się prawom logiki. Co więcej, Dark Sorrow nie należy do skomplikowanych pozycji – wystarczy uważnie grać, zaś skrupulatne badanie otoczenia zaowocuje zdobyciem wskazówek, które zostaną skopiowane do notatnika naszego bohatera.

Jak widać, historia bezimiennego nie jest propozycją skierowaną do hardcorowych graczy, lecz mnie osobiście nie przeszkadzał niski stopień trudności. W zasadzie lepiej, że rozgrywka nie frustruje, skoro można poczuć się wystarczająco przytłoczonym przez ciężki klimat. To samo dotyczy czasu potrzebnego na ukończenie Tormentum, który w moim przypadku wyniósł nieco ponad cztery godziny. Gdyby jednokrotne zaliczenie przygodówki zbytnio się przeciągało, niewykluczone, że wędrówka wśród przygnębiających scenerii zaczęłaby w pewnym momencie męczyć. W zamian otrzymujemy bardzo dobry pretekst do ponownego przejścia gry, a jest nim obecność moralnych wyborów, rzutujących na świat Dark Sorrow, włącznie z finałem opowieści. Jeśli zechcecie, nic więc nie stoi na przeszkodzie, aby jeszcze raz podążyć drogą zakapturzonego mężczyzny, podejmując inne decyzje.


Wygodne sterowanie przy pomocy myszki nie odbiega od standardowych point and clicków, poza drobnym, acz istotnym szczegółem. W przeciwieństwie do wielu przygodówek z perspektywą trzecioosobową, bohater tkwi nieruchomo na planszy, nie licząc branych przez niego oddechów. Z jednej strony, dość statyczna grafika wzbudza lekkie skojarzenia z darmowymi flashówkami i nie każdemu może odpowiadać. Z drugiej, Tormentum poniekąd przypomina wysokiej klasy interaktywny album, ponieważ oszczędne animacje nie pociągają za sobą ascetycznego wykonania pozostałych elementów wizualnych. Wręcz przeciwnie, każda plansza zasługuje na miano dzieła sztuki, dosłownie oczarowując rozmachem, staranną realizacją oraz dbałością o detale. Prócz wymienionych we wstępie Beksińskiego i Gigera, rodzimy zespół inspirował się m.in. grami Demon’s Souls czy Dark Seed. Dlatego też mamy tutaj do czynienia z tzw. mrocznym pięknem, które zachwyca i zarazem wzbudza niepokój, podkreślając surrealistyczną atmosferę produkcji.

Specyficzny klimat rodem ze złego snu buduje także ścieżka dźwiękowa, która jak ulał pasuje do konwencji scenariusza i odwiedzanych lokacji. Tak na marginesie, warto ponownie przejść Tormentum choćby dla samej muzyki. Jeśli uda nam się zobaczyć alternatywne zakończenie, usłyszymy inny utwór w trakcie creditsów. W sumie mamy dwa zgoła odmienne kawałki dla poszczególnych finałów – metalowe granie i balladę. Oba bardzo dobre, przy czym moje serce zdecydowanie podbiła spokojna piosenka. Nie uświadczymy za to voice actingu, ale nie nazwałabym braku dubbingu wadą. Otóż niektóre teksty trącą patosem, przez co w ustach nazbyt poważnego lektora mogłyby wypaść niezamierzenie śmiesznie.

Polskie OhNoo Studio wykonało kawał świetnej roboty, mimo że nie dysponowało budżetem ani zasobami kadrowymi równym projektom AAA. Twórcy z Gdyni zachwycają artystycznym podejściem do wirtualnej rozrywki, oprawiając klasycznego point and clicka w niebanalną fabułę, ciężką atmosferę oraz intrygującą oprawę audio-wizualną. Skoro mały zespół deweloperski wysmażył tak nietuzinkowy tytuł przy ograniczonych nakładach finansowych, czym w takim razie uraczyłby nas nie mając tego typu barier? Obyśmy w przyszłości mogli się o tym przekonać, gdyż Tormentum – Dark Sorrow zdecydowanie zasługuje na duży sukces, a jego autorzy na szansę dalszego potwierdzania swojego potencjału.



---------------------------------------------------

Powyższa recenzja jest jednym z moich starszych tekstów. Pierwotnie opublikowałam ją w marcu 2015 roku na łamach portalu Save!Project, lecz ze względu na przynależność gatunkową gry, a także wysoką jakość tytułu, zdecydowałam się zamieścić ów artykuł również na swoim na blogu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.