Uniwersum gry
Tormentum – Dark Sorrow niewątpliwie ma w sobie coś fascynującego, aczkolwiek
dłuższy pobyt w takim miejscu nie należy do najlepszych sposobów na poprawę
nastroju czy beztroski relaks. Główny bohater produkcji nie wybrał się tam
zresztą w celach wypoczynkowych. Ba, on w ogóle nie wie, jak wylądował w tej
enigmatycznej krainie, przywodzącej na myśl twórczość H. R. Gigera oraz
Zdzisława Beksińskiego. Nie zamierza jednak tkwić bezczynnie w owym świecie,
zwłaszcza że nie zostaje powitany chlebem i solą.
Co
prawda nasz protagonista może w ostateczności spodziewać się szczypty soli,
lecz najprędzej w formie posypki na otwarte rany. Bynajmniej nie przemawia
przeze mnie czarnowidztwo – wszak akcja gry, którą opracowała trzyosobowa ekipa
z gdyńskiego OhNoo Studio, została osadzona w miejscu zdominowanym przez
nieustanny ból, smutek i cierpienie. Poza tym, słowo „męka” w tytule produkcji
(po łacinie „tormentum”) do czegoś przecież zobowiązuje. Nieszczęśnik, w
którego wcielimy się podczas rozgrywki, trafia do tego nieprzyjaznego
środowiska, nie pamiętając nawet własnego imienia. Owego jegomościa poznajemy w
momencie, kiedy budzi się w klatce wiszącej pod dziwacznym zeppelinem. Latająca
machina zabiera go do ponurej fortecy, gdzie zostaje uwięziony w obskurnej
celi, a następnie ma być poddany wymyślnym torturom.
Cóż,
sytuacja faktycznie nie do pozazdroszczenia, więc jak tylko nadarza się
sposobność, bohater przystępuje do szukania drogi ucieczki. Do działania
mobilizuje go zaś nie tyle brak chęci na wizytę w sali tortur, co pewien obraz
błąkający się wewnątrz umysłu mężczyzny. Mianowicie nasz podopieczny kojarzy
osobliwą rzeźbę, przedstawiającą podniesione dłonie, pomiędzy którymi stoi
kobieca statua. Co dokładnie oznacza owa wizja? Biedak nie ma pojęcia, ale
czuje, że powinien ją odnaleźć. Być może dzięki temu zrozumie swoją sytuację i
odzyska utraconą pamięć. Tak więc po opuszczeniu zamkowych murów bezimienny
kontynuuje wędrówkę, stopniowo poznając upiorną krainę, a także jej
mieszkańców.
Mimo
że wraz z rozwojem fabuły odkrywamy różne interesujące szczegóły, przedstawiony
w grze świat nie zostaje odarty z aury tajemniczości. Owszem, scenariusz
przynosi pewne wyjaśnienia, lecz nie wykłada wszystkiego kawa na ławę, z powodzeniem
operując niedomówieniami. Praktycznie do samego końca towarzyszyć nam będzie
nastrój niepokoju i niepewności, natomiast to, czego się dowiemy, wcale nie
sprawi, iż odczujemy ulgę. Przemyślenia protagonisty, znalezione dokumenty oraz
informacje, których udzielają napotkane postaci, nierzadko potrafią przygnębić,
skłaniając do niezbyt wesołych refleksji czy kolejnych pytań.
Jednocześnie
muszę podkreślić, iż kapitalnym pomysłem okazało się wykorzystanie popularnego
w wirtualnej rozrywce motywu amnezji. Niby w grach przewinęło się już wielu
bohaterów cierpiących na ową przypadłość, ale twórcy Tormentum uczynili ten
oklepany wątek niezaprzeczalnym atutem produkcji. Po pierwsze, taki zabieg
intensyfikuje wrażenia samotności i zagubienia, jakich doświadczymy podczas
eksploracji niegościnnego środowiska. Po drugie, zyskuje przez to sylwetka
samego bezimiennego, który jest nie mniej zagadkowy od zwiedzanego otoczenia,
tym bardziej że skrywa swe oblicze pod czarnym kapturem.
Jeśli
chodzi o mechanikę, Tormentum – Dark Sorrow reprezentuje klasyczne przygodówki
point and click, gdzie klucz do sukcesu stanowi rozwiązywanie zagadek
inwentarzowych i logicznych. Z powyższymi zadaniami związane są również
kontakty z mniej bądź bardziej dziwacznymi osobnikami, które odbywają się na
zasadzie „przysługa za przysługę”. Łamigłówki są dosyć zróżnicowane i nie
wydają się upchnięte na siłę, gdyż zazwyczaj służą do odblokowywania nowych
lokacji lub otwierania schowków z przydatnymi przedmiotami. Chociaż uniwersum
produkcji daleko do normalności, przyszykowane przez deweloperów zadania nie
wyłamują się prawom logiki. Co więcej, Dark Sorrow nie należy do
skomplikowanych pozycji – wystarczy uważnie grać, zaś skrupulatne badanie
otoczenia zaowocuje zdobyciem wskazówek, które zostaną skopiowane do notatnika
naszego bohatera.
Jak
widać, historia bezimiennego nie jest propozycją skierowaną do hardcorowych
graczy, lecz mnie osobiście nie przeszkadzał niski stopień trudności. W
zasadzie lepiej, że rozgrywka nie frustruje, skoro można poczuć się
wystarczająco przytłoczonym przez ciężki klimat. To samo dotyczy czasu
potrzebnego na ukończenie Tormentum, który w moim przypadku wyniósł nieco ponad
cztery godziny. Gdyby jednokrotne zaliczenie przygodówki zbytnio się
przeciągało, niewykluczone, że wędrówka wśród przygnębiających scenerii
zaczęłaby w pewnym momencie męczyć. W zamian otrzymujemy bardzo dobry pretekst
do ponownego przejścia gry, a jest nim obecność moralnych wyborów, rzutujących
na świat Dark Sorrow, włącznie z finałem opowieści. Jeśli zechcecie, nic więc
nie stoi na przeszkodzie, aby jeszcze raz podążyć drogą zakapturzonego
mężczyzny, podejmując inne decyzje.
Wygodne
sterowanie przy pomocy myszki nie odbiega od standardowych point and clicków,
poza drobnym, acz istotnym szczegółem. W przeciwieństwie do wielu przygodówek z
perspektywą trzecioosobową, bohater tkwi nieruchomo na planszy, nie licząc
branych przez niego oddechów. Z jednej strony, dość statyczna grafika wzbudza
lekkie skojarzenia z darmowymi flashówkami i nie każdemu może odpowiadać. Z
drugiej, Tormentum poniekąd przypomina wysokiej klasy interaktywny album,
ponieważ oszczędne animacje nie pociągają za sobą ascetycznego wykonania
pozostałych elementów wizualnych. Wręcz przeciwnie, każda plansza zasługuje na
miano dzieła sztuki, dosłownie oczarowując rozmachem, staranną realizacją oraz
dbałością o detale. Prócz wymienionych we wstępie Beksińskiego i Gigera,
rodzimy zespół inspirował się m.in. grami Demon’s Souls czy Dark Seed. Dlatego
też mamy tutaj do czynienia z tzw. mrocznym pięknem, które zachwyca i zarazem
wzbudza niepokój, podkreślając surrealistyczną atmosferę produkcji.
Specyficzny
klimat rodem ze złego snu buduje także ścieżka dźwiękowa, która jak ulał pasuje
do konwencji scenariusza i odwiedzanych lokacji. Tak na marginesie, warto
ponownie przejść Tormentum choćby dla samej muzyki. Jeśli uda nam się zobaczyć
alternatywne zakończenie, usłyszymy inny utwór w trakcie creditsów. W sumie
mamy dwa zgoła odmienne kawałki dla poszczególnych finałów – metalowe granie i
balladę. Oba bardzo dobre, przy czym moje serce zdecydowanie podbiła spokojna
piosenka. Nie uświadczymy za to voice actingu, ale nie nazwałabym braku
dubbingu wadą. Otóż niektóre teksty trącą patosem, przez co w ustach nazbyt
poważnego lektora mogłyby wypaść niezamierzenie śmiesznie.
Polskie
OhNoo Studio wykonało kawał świetnej roboty, mimo że nie dysponowało budżetem
ani zasobami kadrowymi równym projektom AAA. Twórcy z Gdyni zachwycają
artystycznym podejściem do wirtualnej rozrywki, oprawiając klasycznego point
and clicka w niebanalną fabułę, ciężką atmosferę oraz intrygującą oprawę
audio-wizualną. Skoro mały zespół deweloperski wysmażył tak nietuzinkowy tytuł
przy ograniczonych nakładach finansowych, czym w takim razie uraczyłby nas nie
mając tego typu barier? Obyśmy w przyszłości mogli się o tym przekonać, gdyż
Tormentum – Dark Sorrow zdecydowanie zasługuje na duży sukces, a jego autorzy
na szansę dalszego potwierdzania swojego potencjału.
---------------------------------------------------
Powyższa
recenzja jest jednym z moich starszych tekstów. Pierwotnie opublikowałam ją w marcu
2015 roku na łamach portalu Save!Project, lecz ze względu na przynależność
gatunkową gry, a także wysoką jakość tytułu, zdecydowałam się zamieścić ów
artykuł również na swoim na blogu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.