Biedny pan
Gregory nie mógł w nocy spać.
Coś się złego
stało, zaczął się chłop bać…
Wyżej
wymieniony jegomość jest głównym bohaterem darmowej gry Anxiety, którą wysmażyła
mała ekipa z Circus Horse, działająca wcześniej pod nazwą Maxi and The Gang.
Ten niezależny projekt nie funduje nam jednak symulacji tak bojaźliwego faceta,
że przez byle pierdołę popuszcza w porcięta ze strachu. Owszem, mężczyźnie nie
dopisuje ostatnio kondycja psychiczna – wszystko wydaje mu się obce i pamięć
jakby zawodzi. Na domiar złego, nieborakowi wysiada w chałupie prąd, a z
różnych kątów dochodzą niepokojące hałasy, nie wspominając o innych oznakach
czyjejś obecności. I to akurat nocą! Nic więc dziwnego, że Gregory ma zszargane
nerwy. Należy też wziąć pod uwagę fakt, iż produkcja z jego udziałem
reprezentuje gatunek horroru.
Ku źródłom lęku
Sedno
rozgrywki stanowi tutaj eksploracja domostwa w celu odszukania sześciu
przedmiotów, które pełnią funkcję kluczy do zrozumienia sytuacji naszego
protagonisty. Obiekty te, wespół z punktem kończącym przedstawioną historię,
pozwalają odbiorcom zebrać całość do kupy, pozostawiając jednocześnie drobne
poletko dla kilku przemyśleń. Taki zabieg bardzo mi się zresztą spodobał,
albowiem twórcy podrzucają subtelne i zarazem czytelne tropy, bez urządzania
szczegółowego wykładania kawy na ławę. Słowem, traktują gracza jak
inteligentnego człowieka, który potrafi samodzielnie dopowiedzieć sobie pewne
kwestie. A i scenariusz wypada bez zastrzeżeń – prosty, oszczędny, lecz dobrze
skonstruowany.
Po
posesji wędrujemy na sidescrollowaną modłę, czyli w prawo lub w lewo, acz można
także przesunąć się lekko w górę i w dół. Mechanika nie zalicza się zatem do
skomplikowanych, mimo że nie poprzestaniemy na zbieractwie wskazówek. No
właśnie, gameplay przypomina też o straszącej naturze produkcji, każąc nam
unikać istoty, której aparycja wzbudza lekkie skojarzenia z azjatyckim kinem
grozy. Gdy natkniemy się na takową zjawę, trzeba migiem zwiewać, bo inaczej mamy
przerąbane. Na szczęście, można praktycznie przebiec przez upiora, a kiedy
oddalimy się chociażby o tyci kawałek, wróg postanawia tymczasowo odpuścić.
Przyspieszony krok najlepiej zaś obierać wyłącznie w obliczu zagrożenia. Ciągły
galop zwyczajnie nie popłaca, gdyż zmęczony bohater zatrzymuje się, by
zaczerpnąć tchu.
Bój się!
Model
rozgrywki sprzyja atmosferze grozy, w kreowaniu której niewątpliwie pomaga
również oprawa audiowizualna. Dwuwymiarową grafikę cechuje staranna kreska, ale
nie to liczy się najbardziej w przypadku Anxiety, tylko ograniczona widoczność.
Mianowicie Gregory paraduje ze świeczką w ręku, która rozświetla niewielki
fragment aktualnego pomieszczenia. Tymczasem pozostała część otoczenia niemal
zupełnie skrywa się w ciemnościach, co daje świetny efekt. Zwłaszcza wtedy, gdy
coś dla przykładu nagle stuknie. Tak dochodzimy do kolejnej zalety, czyli
klimatycznych elementów udźwiękowienia. Nieprzyjemne świsty, szumy i muzyka bez
konkretnej linii melodycznej, które docierają do naszych uszu, sumiennie
wykonują swoje zadanie.
Te
skromne skądinąd środki wystarczyły, bym grała z duszą na ramieniu. Deweloperzy
z Circus Horse zrobili produkcję o tytule adekwatnym do faktycznego nastroju, który
udziela się zarówno odbiorcy, jak i protagoniście („anxiety” to po polsku m.in.
„niepokój” bądź „obawa”). Twórcy zbytnio wobec tego nie przesadzili witając
nas, tuż po uruchomieniu aplikacji, ostrzeżeniem dla osób o słabym sercu. Wprawdzie
za którymś razem można uodpornić się na wykorzystywane chwyty, lecz przy
pierwszym podejściu dreszczyk murowany. Niby mamy do czynienia z gierką na maksimum
kilkanaście minut, ale taką, co umie wywrzeć odpowiednie do zamierzeń autorów wrażenie.
------------------------------------------------
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.