„Diabelska
plansza Ouija” to nie tylko film o złych skutkach nawiązywania kontaktów ze
zmarłymi, do czego właśnie służyć ma tytułowy przedmiot. To także próba zbicia
dodatkowego kapitału na tabliczkach spod szyldu firmy Hasbro. Stąd mamy więc do
czynienia ze swoistym przykładem tzw. produktu na licencji. A na ile udanym?
Oj, to już mocno dyskusyjna kwestia…
Punkt
wyjściowy dla fabuły stanowi tajemnicza śmierć nastoletniej Debbie Galardi. Wprawdzie
jej zgon zostaje oficjalnie uznany za samobójstwo, lecz twórcy obrazu od
początku wskazują, że swoje za uszami muszą tutaj mieć nadnaturalne zjawiska. A
w jakim dokładnie stopniu? Na własnej skórze przekona się o tym grupka
młodzieży, w skład której wchodzą: najlepsza przyjaciółka Debbie – Laine
Morris, chłopak nieboszczki o imieniu Pete, luby Laine – Steve, siostra panny
Morris – Sarah oraz ich koleżanka Isabelle. Zdziwieni teorią o samobójstwie,
bohaterowie postanawiają urządzić seans spirytystyczny z wykorzystaniem tablicy
Ouija, by porozmawiać z duchem zmarłej dziewczyny.
Jak
łatwo się domyślić, protagoniści napytają sobie tą decyzją biedy, lądując w
orbicie oddziaływania sił o nadprzyrodzonym charakterze. Owszem, poniekąd na
tym nastolatkom zależało, skoro Debbie nie ma już wśród żywych. Z pewnością nie
chcieli jednak ściągać uwagi innych zjaw, a zwłaszcza takich, które mogłyby ich
skrzywdzić. Niepokojące incydenty, jakie to wzmagają się po zabawie z planszą, posłużą
zaś twórcom za pretekst do uraczenia widzów klasycznymi, horrorowymi zagrywkami
(np. pokazaniem ciemnej lokacji czy nagłym wyskokiem upiornej facjaty).
Przyznam, że kilka momentów potrafi nawet trochę przestraszyć. Ale to by było w
zasadzie na tyle, jeśli chodzi o największe plusy filmu w reżyserii Stilesa
White’a.
Nie
mam pretensji o fabularną sztampę ogółem. Niejednokrotnie zetknęłam się z
filmami, książkami tudzież grami, jakie to zdołały mnie wciągnąć, pomimo braku
oryginalnych pomysłów. Dlaczego zatem nie stało się tak również w przypadku
„Diabelskiej planszy Ouija”, która, swoją drogą, zestawia wątek wiadomego
rekwizytu z motywem domu naznaczonego mroczną przeszłością? Pomijając wcześniej
wspomniane chwile, kiedy faktycznie można lekko drgnąć, amerykański obraz nie
wzbudza żywszych uczuć. Co najwyżej obojętność i znużenie przez swoje wypranie
z emocji. Generalnie to samo dotyczy też przewijających się na ekranie postaci.
Na dobrą sprawę, bohaterowie mogliby wcale nie posiadać imion, bo – mówiąc bez
ogródek – są kompletnie nijacy.
W
ramach podsumowania porównałabym ten tytuł do piosenki, która niby nie drażni zbytnio
uszu, lecz błyskawicznie wylatuje z pamięci, tonąc wśród innych, równie
pozbawionych wyrazu kawałków. Ze świecą szukać tu iskry bożej czy chociażby oczekiwać
takich wrażeń, by zakończony seans skwitować opinią typu „nic ambitnego, acz w
sumie fajne”. To oparta na schematach produkcja, którą nakręcono bez
szczególnego zaangażowania, nie licząc chłodnej kalkulacji pod kątem
potencjalnych zysków. Byleby kasa się zgadzała, co akurat zdołano osiągnąć. Przy
raptem kilkumilionowym budżecie, film zarobił bowiem w kinach z całego świata troszkę
ponad 103 miliony dolarów, czyli udało mu się finansowo wyjść na swoje.
--------------------------------------------------
Tytuł
polski: Diabelska plansza Ouija
Tytuł
oryginalny: Ouija
Reżyseria: Stiles White
Scenariusz: Juliet Snowden, Stiles White
Obsada: Olivia Cooke, Ana Coto, Daren Kagasoff, Bianca
Santos, Douglas Smith, Shelley Hennig
Gatunek:
horror
Produkcja:
USA
Rok
premiery: 2014
Czas
trwania: 85 minut
Widziałam ten film i bardzo mi i mojemu mężowi się podobał. Ogólnie horrory to mój gatunek filmowy ;)
OdpowiedzUsuńSama też sięgam po horrory, ale ten akurat mnie niestety nie zachwycił. :( Mimo wszystko dam szansę prequelowi i planuję go kiedyś obejrzeć. A co do kina grozy z duchami, to warto zobaczyć np. "Kobietę w czerni" (część 1 z Danielem Radcliffem).
UsuńJa boje sie ogladac horrory
OdpowiedzUsuńJa z kolei lubię od czasu do czasu obejrzeć coś z horrorów, lecz - jak w każdym gatunku - jedne bardziej mi się podobają, inne mniej lub wcale. :)
Usuń