wtorek, 12 marca 2019

Nick Bounty: The Goat in the Grey Fedora (PC) - recenzja



Nick Bounty: The Goat in the Grey Fedora to druga część serii, której twórcy – niezależne studio Pinhead Games – w dowcipny sposób podchodzą do konwencji kryminału noir. Co więcej, ta darmowa produkcja funduje odbiorcom całkiem przyjemną w ogólnym rozrachunku rozrywkę spod znaku point and click, podobnie zresztą jak jej poprzedniczka, czyli również nieodpłatne A Case of the Crabs.

Kolejna odsłona przygód detektywa Bounty’ego to możliwość przejęcia sterów nad bohaterem w trakcie innego jego śledztwa, acz poniekąd znów sięgnięto po zwierzęcy wątek. O ile jednak w „jedynce” przewinął się motyw krabów, tak „dwójka” przydziela kluczową rolę pewnej kozie. Nie chodzi przy tym dosłownie o taką, która beczy i hasa beztrosko po łące. Oto bowiem do biura protagonisty zagląda niejaka Katherine „Kitty” Ledbetter, prosząc o odzyskanie dla niej pamiątki z dzieciństwa. Owym przedmiotem jest zaś ceramiczna figurka w kształcie kozy, znajdująca się ponoć ostatnio wśród rzeczy zmarłego wujka kobiety.


Wprawdzie Nick nie uważa tejże roboty za szczyt zawodowych ambicji, ale postanawia pomóc Kitty, zwłaszcza że mężczyzna nie może skarżyć się na nadmiar zleceń. Niemniej sprawa, która wydaje się wpierw pachnieć typowym banałem, przysporzy mu po drodze kilku komplikacji. To w sumie logiczne – wszak detektywistyczna otoczka do czegoś zobowiązuje, nawet jeśli skąpana została w komediowym sosie. A skoro już o humorze mowa, ten reprezentuje solidny poziom, bazując na zabawnych sytuacjach, zręcznie rozpisanych kwestiach dialogowych oraz popkulturowych nawiązaniach (np. aluzje do filmu „Casablanca” czy serialu „CSI”).

Jak przystało na tradycyjną przygodówkę, sterowanie odbywa się z udziałem myszki, której używamy wedle złotej zasady „wskaż i kliknij”. Co istotne, obsługa wygląda nieco inaczej niż w debiutanckiej części, mimo że dla fanów gatunku wciąż znajomo. Zamiast mieć listę wszystkich interakcji u dołu ekranu, teraz po prostu klikamy na dany hotspot, by wyświetlić malutkie menu z czynnościami, które można akurat wykonać. Na gameplay składają się rozmowy i zagadki przedmiotowej natury, aczkolwiek pozwolę sobie wtrącić, że konwersacje uraczą nas drobnym zadaniem z wyborem konkretnych opcji. Jeśli chodzi o stopień skomplikowania rozgrywki, nikomu nie grozi tu nadwyrężenie zwojów mózgowych, tym bardziej że nasz ekwipunek nigdy nie będzie pękać w szwach.


Wzorem A Case of the Crabs (2004 r.), The Goat in the Grey Fedora (2005) charakteryzuje się flashowym rodowodem i monochromatyczną grafiką, ale równocześnie obiera odmienny kierunek wizualny. Mianowicie 2D z „jedynki” ustąpiło pola 2,5D (pseudo 3D), w którym trójwymiarowe modele postaci umieszczono na statycznych planszach. Tak jak przy okazji pierwszego spotkania z panem Bountym, oprawa graficzna nie zalicza się do urodziwych. Najbardziej doskwierały mi natomiast ludzkie oblicza, gdyż niekiedy miałam wrażenie, że usta i oczy dorysowano jakby na odczepnego markerem. Cóż, czuć niski budżet, lecz deweloperzy nadrabiają wyżej wspomnianą kolorystyką oraz cut-scenkami, które pozytywnie wpływają na dynamikę narracji. A co do warstwy audio, w tej materii gra dobrze się spisuje, oferując oszczędnie dawkowane i zarazem nastrojowe, jazzowe dźwięki. Kolejny plus to profesjonalny voice acting w języku angielskim.

Maksymalnie około godziny – tyle czasu potrzeba na wyjaśnienie sprawy ceramicznej kozy przy pierwszym podejściu. Taki wynik nie wzbudza w darmowej grze zastrzeżeń, a i potrafi być atutem, kiedy szukamy czegoś raczej krótkiego. Jeżeli więc spodobały Wam się wcześniejsze perypetie prywatnego detektywa, tym razem też nie powinniście żałować sesji w towarzystwie zabawnego śledczego.

4 komentarze:

  1. Podoba mi się ta inspiracja kryminałem noir.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie również. :) Twórcy mieli ciekawy pomysł na tę serię gier. Wiem, że powstaje jeszcze trzecia część cyklu. Ta jednak będzie dla odmiany komercyjną grą, lecz zarazem ma być bardziej rozbudowana niż poprzednie, darmowe odsłony.

      Usuń
  2. Ciekawe. Raczej nie jest to gra dla mnie, ale myślę, że mój facet byłby zachwycony. Sprzedam mu ten tytuł przy najbliższej okazji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ktoś lubi klasyczne point and clicki, to gra ma szansę sprawdzić się jako taki lekki przerywnik od bardziej wymagających tytułów. :)

      Usuń

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.