„Szklana wyspa” jest
trzecią i zarazem finałową odsłoną cyklu „Strażnicy”, w którym to Nora Roberts
zestawia formułę współczesnego romansu z fantastyczną walką pomiędzy siłami
dobra i zła. Czego się po zwieńczeniu serii spodziewać? Ano znające poprzednie części
osoby dostaną tutaj głównie powtórkę z rozrywki, co w przypadku tej konkretnej
pozycji ma zarówno swoje plusy, jak i minusy.
Do
zalet powieści na pewno trzeba zaliczyć charakterystyczną dla autorki lekkość
pióra, dzięki której zwolennicy jej prozy żwawo zabiorą się za lekturę i najprawdopodobniej
w trymiga przerobią solidną porcję utworu. Nie uświadczymy ponadto gruntownych
roszad na stanowiskach kluczowych bohaterów, co – w kontekście pozytywnych
postaci – oznacza bezpieczny powrót lubianych protagonistów. Niestety, znów
pojawia się też mankament, jakim obarczona była „Zatoka westchnień”, czyli środek
trylogii. Mianowicie piję do nadmiernej wtórności względem pierwszego tomu –
„Gwiazd fortuny”. A widać to zwłaszcza przy czytaniu kolejnych odsłon w krótkich
odstępach czasu.
Sześcioro
strażników, którzy mają za zadanie ocalić świat przed zakusami mrocznej bogini
Nerezzy, ponownie czekają zatem przenosiny do ładnej posesji i wstępne
oględziny domu – bazy, rychłe napełnienie żołądka oraz gadki szmatki. Oprócz
tego, nie brakuje oczywiście snucia planów, ćwiczeń bojowych, naprzykrzających
się wrogów ani nurkowania w celu odnalezienia ostatniej z magicznych gwiazd, jakimi
to żywo zainteresowana jest również główna antagonistka. Tak, powtarzam swoje uwagi
rzucone przy okazji recenzowania drugiej części, ale cóż poradzę, skoro nie
ominęło mnie niemałe uczucie déjà vu. Przyznać jednak muszę, że otaczająca
bohaterów sceneria, choć wciąż malownicza, oferuje pewną odmianę. Otóż Riley,
Sasha, Annika, Doyle, Bran i Sawyer porzucają tym razem strefę śródziemnomorską
na rzecz Irlandii, gdzie jest generalnie chłodniej, a także częściej pada niż
na wyspach z wcześniejszych książek.
Co
z wątkiem romantycznym? Ten skupia się teraz wokół pani archeolog Riley Gwin i
wojownika Doyle’a McCleary’ego. Oboje inteligentni, odważni, waleczni, a do
tego ceniący sobie niezależność, mimo że jednocześnie rozumieją wartość pracy w
zgranej drużynie. Duża wiedza, którą posiadają, przydaje im się zaś dla
przykładu przy analizie starych dokumentów pod kątem różnych mitów. No i tak
jak pozostali członkowie grupy, dysponują własnym talentem o nadnaturalnym
charakterze. Niemniej sercowe sprawy tejże dwójki wypadają słabiej na tle uprzednio
rozkwitłych romansów, nie wznoszących się przecież na wyżyny sztuki literackiej.
Mówiąc dokładniej, rozczarowuje sposób, w jaki Nora Roberts rozpoczyna miłosne
relacje Riley i Doyle’a, poniekąd serwując odbiorcom coś w rodzaju nagłego
napadu chcicy. Ale potem, gdy ów związek bez zobowiązań ustępuje pola rosnącemu
zaangażowaniu, jest już na szczęście lepiej.
Jak
przystało na finał całej serii, autorka postarała się o to, by ostatni etap
fabuły „Szklanej wyspy” był dość epicki. Swoją drogą, ta końcowa faza powieści
raczy czytelników m.in. puszczeniem oka w stronę pewnego motywu arturiańskiego,
co osobiście przypadło mi do gustu. Za to spokojnie można było sobie odpuścić
przebieranki protagonistów przed decydującą bitwą, gdyż zalatują ździebko
przygotowaniami do udziału w larpie bądź do cosplayowej wyprawy na konwent
fantasy. Taka jednak uroda tejże książki – jedne jej aspekty spisują się
nieźle, a drugie skłaniają do kręcenia nosem. Ot, średniaczek, lecz pozwalający
odpocząć po ciężkim dniu.
-------------------------------------------------------------------
Tytuł
polski: Szklana wyspa
Tytuł oryginalny: Island of Glass
Cykl: Strażnicy, tom 3
Autor:
Nora Roberts
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Liczba
stron: 408
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.