Powieść
„Manitou”, która miała swoją oryginalną premierę w latach 70. XX wieku,
wprowadziła Grahama Mastertona na salony literackiego horroru, będąc nie tylko
kamieniem milowym w jego pisarskiej karierze, lecz także jednym z ważniejszych reprezentantów
grozy. Nic więc dziwnego, że po tytuł ten sięgają kolejne pokolenia
czytelników, a wydawcy wypuszczają na rynek wznowienia owej książki. Sam autor
też zresztą powracał do tematu, w efekcie czego „Manitou” rozrosło się do
kilkuczęściowego cyklu. Przyznać jednak trzeba, iż to zasłużony sukces.
„Manitou”
opowiada o pierwszym starciu wróżbity Harry’ego Erskine’a z potężnym szamanem
Misquamacusem, który wprawdzie zmarł kilkaset lat przed właściwą akcją utworu,
ale zamierza odrodzić się w świecie żywych. Czemu? Po to, by zemścić się na
XX-wiecznych mieszkańcach Ameryki za czyny ich przodków wobec rdzennej ludności
kontynentu. Ścieżki indiańskiego czarownika i pana Erskine’a krzyżują się natomiast
dzięki Karen Tandy, której ciało posłużyć ma Misquamacusowi do urządzenia
swoistego comebacku. Ta młoda kobieta zostaje pewnego dnia przyjęta do
prywatnej kliniki w Nowym Jorku, a to z powodu nietypowej narośli na karku. Niemniej
dziewczyna postanawia też zasięgnąć dodatkowej porady gdzie indziej, składając
wizytę Harry’emu. I choć w mężczyźnie więcej talentu do trzepania kasy niż ezoterycznego
daru, główny bohater włącza się do całej sprawy. Nie będzie przy tym
osamotniony na placu boju, mogąc liczyć na wsparcie ze strony innych osób.
W
trakcie lektury nie uświadczymy dłużyzn, co bynajmniej nie jest zasługą
wyłącznie dość skromnych rozmiarów książki. Autor kieruje bowiem fabułą tak, aby
stale podtrzymywać zainteresowanie odbiorców. Naturalną koleją rzeczy bardzo
dobrze odrabia również lekcję z budowania napięcia. Stąd sukcesywnie podkręca
złowróżbny klimat, zwiększając niepokojące oznaki, których to nadprzyrodzony
charakter staje się – wraz z rozwojem akcji – coraz bardziej namacalny, śmiertelnie
niebezpieczny i niekiedy makabryczny. Na pewnym etapie brytyjski pisarz uraczy
nas ponadto czymś w rodzaju egzorcyzmów, tyle że z zachowaniem indiańskiego
kolorytu. Swoją drogą, wątki szamańskiej magii i duchów rodem z dawnej Ameryki stanowią
duży atut tej historii, dokładając solidną cegiełkę do tutejszej atmosfery, a w
okolicach finału uzyskując należyty punkt kulminacyjny.
Masterton
już na tym wczesnym etapie swej twórczości pokazuje, że ma dryg do kreowania
wyrazistych postaci. Wystarczy wymienić uosabiającego pierwotne i nadnaturalne zło
Misquamacusa, obdarzonego otwartym umysłem doktora Hughesa czy współczesnego
szamana Śpiewającą Skałę, jakiemu to – z codziennego ubioru – bliżej do
biznesmana niż czarownika. Ale tym, który najbardziej błyszczy na kartach
omawianego utworu, jest bez wątpienia jasnowidz Harry Erskine. Według mnie ów
protagonista mógłby śmiało obdarzyć swoją charyzmą kilka osób. Wróżbiarskie
usługi w jego wykonaniu przypominają poniekąd popisy showmana, podczas których
facet lubi dbać o odpowiednią dramaturgię dla lepszego efektu. Tak, to kombinator,
acz w głębi serducha poczciwy człek. Wykazuje zatem szczere zmartwienie losem
Karen Tandy, zaś zajmującemu się jej przypadkiem lekarzowi otwarcie przyzna, że
jest bajerantem, a nie prawdziwym medium. Jednocześnie nie stoi biernie na
uboczu, w zamian aktywnie próbując pomóc.
Mój
kontakt z serią, która nosi taką samą nazwę jak otwierająca cykl powieść,
zaczął się nie po kolei, bo od czwartego tomu („Armagedon”). Potem przyszła
pora na piątą część („Infekcja”) i dopiero teraz cofnęłam się do debiutanckiej
odsłony, aczkolwiek ów fakt nie wpłynął negatywnie na odbiór przedstawionej
tutaj historii. Summa summarum, „Manitou” to sprawnie przyrządzony horror,
który wciąga od pierwszej do ostatniej strony. Klasyk, a co za tym idzie – dla
fanów gatunku pozycja obowiązkowa.
-------------------------------------------------------------------
Tytuł
polski: Manitou
Tytuł
oryginalny: The Manitou
Autor:
Graham Masterton
Wydawnictwo:
Albatros
Liczba
stron: 272
Lubie Mastertona. Co nieco czytałam, ale tego jakoś nie. Tytuł oczywiście kojarzę. Mam nadzieję że będę miała okazję nadrobić.
OdpowiedzUsuńPolecam. :)
Usuń