poniedziałek, 17 czerwca 2019

"Tchnienie Kaim", Michał Kuszewski - recenzja


Dziennikarskie pióro Michała Kuszewskiego zdążyłam dobrze poznać za sprawą rzetelnych i przyjemnych w odbiorze artykułów, publikowanych na łamach popularnego czasopisma o grach CD-Action. Tym bardziej byłam więc ciekawa, jak „enki”, bo takiego pseudonimu ów redaktor używa w prasie, wypadł na nowym dla siebie gruncie beletrystycznym. W ramach książkowego debiutu autor zmierzył się zaś z fantastyką i uraczył czytelników „Tchnieniem Kaim”. Historią, po przeczytaniu której wiem, iż po drodze mu z powieściopisarskim fachem.

Fabuła utworu koncentruje się na burzliwych perypetiach młodej i rudowłosej złodziejki o imieniu Alyn. Na dzień dobry będziemy tu świadkami jej brawurowego włamu do pewnej willi, która to stanowi własność szefa gildii kupców – Hanso Trzeciego. Przyjąwszy zlecenie od niejakiego Silvestriego, dziewczyna wykrada stamtąd tajemniczy zwój, a potem dyskretnie ulatnia się z zakkańskiego miasta Saahi, by swoim zwyczajem przeczekać ewentualną wrzawę wokół grabieży. Jednakże tym razem będzie musiała zniknąć na dłużej niż przy okazji poprzednich skoków. Hanso, człowiek nie tylko zamożny, ale też bezwzględny i pamiętliwy, nie szczędzi bowiem środków na ujęcie bandytki. W efekcie Alyn odbędzie rejs do wyspiarskiego księstwa Kaim, gdzie ponoć przebywa jej zaginiony brat Toryn. Tak oto dostanie szansę upieczenia dwóch pieczeni na jednym ogniu – ucieczki i odnalezienia krewnego, acz tytułowy ląd nie poskąpi także protagonistce niespodziewanych komplikacji.

Nie brak w omawianej pozycji stosunkowo lekkiego, awanturniczego uroku ani napisanych ze swadą dialogów. Niemniej jednocześnie natkniemy się również na dużo poważniejszych momentów, co dotyczy w szczególności dalszych fragmentów książki. Przede wszystkim ciągle coś się dzieje, a do tego Michał Kuszewski rozplanował trasę głównej bohaterki tak, byśmy mogli poznać wykreowane przez niego uniwersum z różnych stron. Żonglując na drodze dzielnej panny kolejnymi wydarzeniami, postaciami czy sceneriami, regularnie pozwala zatem odczuć barwność świata przedstawionego. I to pomimo faktu, że większość czasu spędzimy na terenie wyspy Kaim. Oprócz tego, dobrym uzupełnieniem dla takiej strategii urozmaiceń są wstawki retrospekcyjne, które przybliżają odbiorcom parę epizodów z przeszłości Alyn, Toryna oraz ich przyjaciółki Kai.

Do plusów powieści zaliczyć ponadto trzeba plastyczny język, który objawia się nawet w takich fragmentach jak przykładowo próba umknięcia przed saahijsjkimi gwardzistami, obejmująca zręczne skoki i chęć wtopienia się w tłum. Dzięki obrazowemu stylowi nietrudno też oczywiście wyobrazić sobie poszczególne miejsca, przy czym malowanie słowem zgrabnie unika tutaj rozwlekłych opisów. W każdym razie, Saahi, stolica Zakkanu, któremu to nie można odmówić orientalnego posmaku, poczęstuje nas sugestywnymi wzmiankami o panujących tam wysokich temperaturach. Z kolei te sceny, kiedy Alyn przebywa na morzu, nie omieszkają przemycić nieco marynistycznego klimatu. Natomiast w trakcie zwiedzania Kaim niejednokrotnie zostanie podkreślona osobliwość owej wyspy, co czasami wywoływało u mnie wrażenie swoistego dyskomfortu i zamętu. Ale to celowe posunięcie ze strony autora, któremu udało się oddać atmosferę narastającego chaosu, a w okolicach finału znaleźć satysfakcjonujące wyjaśnienie dla zaistniałych zajść.

Jeśli chodzi o samą Alyn, młoda kobieta zdaje egzamin w roli pierwszoplanowej bohaterki. Jest odpowiednio wyrazista, potrafi wzbudzić sympatię, a także posiada cechy osoby z krwi i kości. Z powodu wady wzroku, nie zwojowałaby wobec tego wiele bez okularów. A gdy zdolna włamywaczka wyląduje na obcej i dziwnej ziemi, nie ominie jej słuszna dezorientacja, niczym u każdego, zwykłego człowieka. Co do pozostałych postaci, najlepiej wspominam tajemniczego rycerza o ksywce Żółw, którego ścieżki przetną się z Alyn podczas wędrówki protagonistki do głównego miasta Kaim – Ganiyi. Tak na marginesie, warto nadmienić, iż autor sprytnie przemycił za pośrednictwem tego jegomościa szczyptę swoich pozaliterackich zainteresowań. Bo – jako miłośnik żółwi – nie dość, że nadał wojakowi taki, a nie inny przydomek, to na dokładkę, odział go w zbroję z okrągłą tarczą na plecach, kojarzącą się trochę ze skorupą owych gadów.

Słowem podsumowania, Michał Kuszewski nie popełnił błędu, decydując się na rozszerzenie działalności o pisanie powieści. Jego debiut pokazuje, że dysponuje bogatą wyobraźnią i umie przyrządzić solidną literaturę rozrywkową spod znaku fantasy. „Tchnienie Kaim” to historia ze żwawo poprowadzoną akcją oraz wachlarzem różnorodnych pomysłów. Co prawda niekiedy chciałoby się jeszcze głębiej wniknąć w ten i tak skrupulatnie wymyślony świat, lecz bynajmniej nie mam w owej materii żalu do twórcy losów Alyn, zwłaszcza że książka jest dopiero pierwszą częścią trylogii.



------------------------------------------------------------------

Dziękuję Autorowi za egzemplarz recenzencki.



-------------------------------------------------------------------
Tytuł: Tchnienie Kaim
Autor: Michał Kuszewski
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 482

9 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Ja jestem jak najbardziej zadowolona z lektury i mam nadzieję, że kolejne tomy też okażą się wciągającymi pozycjami. :)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Mam więc nadzieję, że Tobie również spodoba się ta powieść, jeśli będziesz miała kiedyś okazję przeczytać. :)

      Usuń
    2. jak znajdę czas to czemu nie:0

      Usuń
  3. Jego debiut pokazuje, że dysponuje bogatą wyobraźnią i umie przyrządzić solidną literaturę rozrywkową spod znaku fantasy. - to ja się czuję już zaintrygowana ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli lubisz fantastykę, warto zainteresować się tym tytułem. Ja w każdym razie nie żałuję czasu poświęconego na lekturę. Wciągająca powieść. :)

      Usuń
  4. Bardzo ciekawie się zapowiada :)

    OdpowiedzUsuń

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.