Dziennikarskie
pióro Michała Kuszewskiego zdążyłam dobrze poznać za sprawą rzetelnych i
przyjemnych w odbiorze artykułów, publikowanych na łamach popularnego
czasopisma o grach CD-Action. Tym bardziej byłam więc ciekawa, jak „enki”, bo
takiego pseudonimu ów redaktor używa w prasie, wypadł na nowym dla siebie gruncie
beletrystycznym. W ramach książkowego debiutu autor zmierzył się zaś z
fantastyką i uraczył czytelników „Tchnieniem Kaim”. Historią, po przeczytaniu
której wiem, iż po drodze mu z powieściopisarskim fachem.
Fabuła
utworu koncentruje się na burzliwych perypetiach młodej i rudowłosej złodziejki
o imieniu Alyn. Na dzień dobry będziemy tu świadkami jej brawurowego włamu do
pewnej willi, która to stanowi własność szefa gildii kupców – Hanso Trzeciego. Przyjąwszy
zlecenie od niejakiego Silvestriego, dziewczyna wykrada stamtąd tajemniczy zwój,
a potem dyskretnie ulatnia się z zakkańskiego miasta Saahi, by swoim zwyczajem
przeczekać ewentualną wrzawę wokół grabieży. Jednakże tym razem będzie musiała
zniknąć na dłużej niż przy okazji poprzednich skoków. Hanso, człowiek nie tylko
zamożny, ale też bezwzględny i pamiętliwy, nie szczędzi bowiem środków na
ujęcie bandytki. W efekcie Alyn odbędzie rejs do wyspiarskiego księstwa Kaim,
gdzie ponoć przebywa jej zaginiony brat Toryn. Tak oto dostanie szansę
upieczenia dwóch pieczeni na jednym ogniu – ucieczki i odnalezienia krewnego,
acz tytułowy ląd nie poskąpi także protagonistce niespodziewanych komplikacji.
Nie
brak w omawianej pozycji stosunkowo lekkiego, awanturniczego uroku ani
napisanych ze swadą dialogów. Niemniej jednocześnie natkniemy się również na
dużo poważniejszych momentów, co dotyczy w szczególności dalszych fragmentów
książki. Przede wszystkim ciągle coś się dzieje, a do tego Michał Kuszewski rozplanował
trasę głównej bohaterki tak, byśmy mogli poznać wykreowane przez niego
uniwersum z różnych stron. Żonglując na drodze dzielnej panny kolejnymi
wydarzeniami, postaciami czy sceneriami, regularnie pozwala zatem odczuć
barwność świata przedstawionego. I to pomimo faktu, że większość czasu spędzimy
na terenie wyspy Kaim. Oprócz tego, dobrym uzupełnieniem dla takiej strategii
urozmaiceń są wstawki retrospekcyjne, które przybliżają odbiorcom parę epizodów
z przeszłości Alyn, Toryna oraz ich przyjaciółki Kai.
Do
plusów powieści zaliczyć ponadto trzeba plastyczny język, który objawia się nawet
w takich fragmentach jak przykładowo próba umknięcia przed saahijsjkimi
gwardzistami, obejmująca zręczne skoki i chęć wtopienia się w tłum. Dzięki
obrazowemu stylowi nietrudno też oczywiście wyobrazić sobie poszczególne miejsca,
przy czym malowanie słowem zgrabnie unika tutaj rozwlekłych opisów. W każdym
razie, Saahi, stolica Zakkanu, któremu to nie można odmówić orientalnego
posmaku, poczęstuje nas sugestywnymi wzmiankami o panujących tam wysokich
temperaturach. Z kolei te sceny, kiedy Alyn przebywa na morzu, nie omieszkają
przemycić nieco marynistycznego klimatu. Natomiast w trakcie zwiedzania Kaim
niejednokrotnie zostanie podkreślona osobliwość owej wyspy, co czasami
wywoływało u mnie wrażenie swoistego dyskomfortu i zamętu. Ale to celowe
posunięcie ze strony autora, któremu udało się oddać atmosferę narastającego
chaosu, a w okolicach finału znaleźć satysfakcjonujące wyjaśnienie dla
zaistniałych zajść.
Jeśli
chodzi o samą Alyn, młoda kobieta zdaje egzamin w roli pierwszoplanowej
bohaterki. Jest odpowiednio wyrazista, potrafi wzbudzić sympatię, a także posiada
cechy osoby z krwi i kości. Z powodu wady wzroku, nie zwojowałaby wobec tego
wiele bez okularów. A gdy zdolna włamywaczka wyląduje na obcej i dziwnej ziemi,
nie ominie jej słuszna dezorientacja, niczym u każdego, zwykłego człowieka. Co
do pozostałych postaci, najlepiej wspominam tajemniczego rycerza o ksywce Żółw,
którego ścieżki przetną się z Alyn podczas wędrówki protagonistki do głównego
miasta Kaim – Ganiyi. Tak na marginesie, warto nadmienić, iż autor sprytnie
przemycił za pośrednictwem tego jegomościa szczyptę swoich pozaliterackich zainteresowań.
Bo – jako miłośnik żółwi – nie dość, że nadał wojakowi taki, a nie inny
przydomek, to na dokładkę, odział go w zbroję z okrągłą tarczą na plecach,
kojarzącą się trochę ze skorupą owych gadów.
Słowem
podsumowania, Michał Kuszewski nie popełnił błędu, decydując się na
rozszerzenie działalności o pisanie powieści. Jego debiut pokazuje, że dysponuje
bogatą wyobraźnią i umie przyrządzić solidną literaturę rozrywkową spod znaku
fantasy. „Tchnienie Kaim” to historia ze żwawo poprowadzoną akcją oraz
wachlarzem różnorodnych pomysłów. Co prawda niekiedy chciałoby się jeszcze głębiej
wniknąć w ten i tak skrupulatnie wymyślony świat, lecz bynajmniej nie mam w
owej materii żalu do twórcy losów Alyn, zwłaszcza że książka jest dopiero
pierwszą częścią trylogii.
------------------------------------------------------------------
Dziękuję
Autorowi za egzemplarz recenzencki.
-------------------------------------------------------------------
Tytuł:
Tchnienie Kaim
Autor:
Michał Kuszewski
Wydawnictwo:
Novae Res
Liczba
stron: 482
Ciekawa propozycja
OdpowiedzUsuńJa jestem jak najbardziej zadowolona z lektury i mam nadzieję, że kolejne tomy też okażą się wciągającymi pozycjami. :)
Usuńfabuła mnie zaciekawiła :)
OdpowiedzUsuńMam więc nadzieję, że Tobie również spodoba się ta powieść, jeśli będziesz miała kiedyś okazję przeczytać. :)
Usuńjak znajdę czas to czemu nie:0
UsuńJego debiut pokazuje, że dysponuje bogatą wyobraźnią i umie przyrządzić solidną literaturę rozrywkową spod znaku fantasy. - to ja się czuję już zaintrygowana ;)
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz fantastykę, warto zainteresować się tym tytułem. Ja w każdym razie nie żałuję czasu poświęconego na lekturę. Wciągająca powieść. :)
UsuńBardzo ciekawie się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńMnie się podobało. :)
Usuń