Nick Bounty and
the Dame with the Blue Chewed Shoe jest już trzecią odsłoną serii z udziałem
ekscentrycznego śledczego, którego postać narodziła się dzięki niezależnemu
studiu Pinhead Games. Niemniej jednocześnie mamy do czynienia ze swoistym
debiutem, gdyż to dopiero pierwsze komercyjne wcielenie cyklu. Dlatego więc ta skądinąd
sympatyczna przygodówka jest bardziej rozbudowana od swoich darmowych
poprzedniczek, acz zarazem niezbyt długa i nieskomplikowana. Co równie ważne,
trzecie spotkanie z prywatnym detektywem Nickiem Bountym nie zatraciło
charakterystycznego dla owej marki stylu, który to polega na zdecydowanie
dowcipnym spojrzeniu na konwencję kryminału noir.
Pan
Bounty to jegomość, który marzy o otrzymywaniu prestiżowych zleceń i skoncentrowaniu
się na poważniejszych wyzwaniach detektywistycznych. Bo chociaż na początku gry
zobaczymy scenę, w której nasz protagonista trzyma pewnego delikwenta na
muszce, wciąż nie chodzi wówczas o taką robotę, jaką można by uznać za szczyt
marzeń Nicka. Jednakże wtedy też następuje upragniona odmiana, albowiem główny
bohater dowiaduje się po chwili, iż ktoś podrzucił do piaskownicy na lokalnym
placu zabaw ciało martwej kobiety. Tak oto trafia się mężczyźnie sprawa
morderstwa, czyli kryminalna zagadka z prawdziwego zdarzenia, a on – rzecz
jasna – nie zamierza przepuścić tej niewątpliwie dobrej okazji do zabłyśnięcia,
ochoczo rozpoczynając prywatne śledztwo.
Zbrodnia na
wesoło
Próbując
wyjaśnić tajemnicę śmierci tytułowej damy z niebieskim butem, bo to ona jest
wyżej wspomnianą nieboszczką, Nick nie omieszka powęszyć za wszelkimi
wskazówkami i dowodami, a także porozmawiać z paroma osobami, w tym z
potencjalnymi podejrzanymi. Jak zasygnalizowałam we wstępie, wszystko to z
powodzeniem przystrojono lekkimi, komediowymi szatami, które czynią fabułę
parodystycznym ujęciem kryminału noir. Nie zabraknie wobec tego udanego komizmu
sytuacyjnego czy zabawnych tekstów, jeśli chodzi o dialogi tudzież przemyślenia
protagonisty. Pojawią się również popkulturowe odniesienia oraz bliskie
absurdalnemu humorowi akcenty, a nawet elementy burzenia czwartej ściany,
którego koronnym przykładem jest – nie zdradzając zbyt wiele – pewien żart dotyczący
dubbingu. Co do rozmaitych nawiązań, pozwolę sobie napomknąć, iż puszczono oko
m.in. w stronę poprzednich, darmowych części serii (A Case of the Crabs z 2004
r. i The Goat in the Grey Fedora z 2005 r.).
Asystent z
castingu
Nowością
w stosunku do wcześniejszych odsłon jest współpraca Nicka z partnerem, którego
to wybierzemy spośród trzech postaci, różniących się nie tylko wyglądem, ale i
osobowością. Wprawdzie pan Bounty przez cały czas piastuje funkcję jedynego
grywalnego bohatera, lecz już sama obecność takiego asystenta stanowi interesujący
pomysł, tym bardziej że zadbano o zgrabne jego wprowadzenie do scenariusza.
Mianowicie nasz detektyw przystąpi po około 30 minutach rozgrywki do zakręconej
rozmowy kwalifikacyjnej z kandydatami, którzy odpowiedzieli na zamieszczone w
prasie ogłoszenie. A są nimi: była policjantka Emily Blackwater, policyjne
medium Zachary Forsythe oraz starszy pan Walter Walterman. Jaki zaś wpływ na
dalszy przebieg zabawy ma wskazanie kogoś z tejże trójki? Trzon gry pozostaje
bez zmian, aczkolwiek ze zrozumiałych przyczyn wystąpią pewne różnice w
rozmowach, podkreślające indywidualizm poszczególnych towarzyszy. Z kolei pod
koniec napotkamy taki problem, który – w zależności od wybranego partnera – rozwiążemy
w nieco inny sposób.
Ścieżka
przystępności
Skoro
już zahaczyłam o temat pokonywania napotkanych przeszkód, pora przyjrzeć się bliżej
mechanice. A ta kontynuuje przygodówkowe tradycje cyklu, polegając na
eksploracji otoczenia, zbieraniu i używaniu przedmiotów oraz przeprowadzaniu
konwersacji z NPC-ami. Zmierzymy się też dla przykładu z takimi momentami jak
dostosowana do point and clickowej formuły bójka czy swego rodzaju pościg, do
którego przemycono łatwiutki pierwiastek czasówkowy (tj. konieczność wykonania
czynności w konkretnym momencie). Równocześnie podkreślić trzeba, że gameplay cechuje
się niskim stopniem skomplikowania. Doświadczeni gracze nie będą więc mieli
kłopotów z przyszykowanymi przez Pinhead Games zadaniami, a i mniej obyci z
wiadomym gatunkiem odbiorcy powinni sprawnie uporać się ze śledztwem pana
Bounty’ego. Dla tych drugich przystępna zabawa to oczywista zaleta, natomiast
przygodówkowym wyjadaczom radziłabym potraktować omawianą produkcję jako
przerywnik od trudniejszych tytułów, zwłaszcza w obliczu odprężającej warstwy
fabularnej.
Co
istotne, do kluczowych aspektów rozgrywki zalicza się jeszcze możliwość
gromadzenia i analizowania materiału dowodowego, czyli inna – obok wcześniej
wspomnianych asystentów – nowinka, której nie było w bezpłatnych perypetiach
Nicka. Realizację tego pomysłu określiłabym jako bardzo uproszczoną, lecz
sympatyczną odpowiedź na takowe zabiegi w grach z cyklu „CSI”, będących
wirtualnymi adaptacjami słynnych seriali telewizyjnych. W ramach ciekawostki
dodam zresztą, że Mark Darin, główny twórca serii o Nicku Bountym i założyciel
Pinhead Games, pracował przy jednej z odsłon z owej marki – CSI: Hard Evidence.
Wracając do The Dame with the Blue Chewed Shoe, dowodami – po uprzednim ich
zebraniu – zajmujemy się potem w biurze Nicka, gdzie ulokowano kryminalne
laboratorium pod postacią trzech komputerów. Jeden z nich służy do analizy
nagrań audio i wideo oraz zdjęć, drugi bada odciski i DNA, a trzeci sprawdza małe
obiekty i płyny. Warto także nadmienić, iż poszczególne próbki automatycznie
lądują we właściwej kategorii.
Łyżka dziegciu w
słoiczku obsługi
Jest
jednak pewna rzecz, na jaką muszę – niestety – pokręcić trochę nosem. Gwoli
ścisłości, myślę o sterowaniu, które można nazwać prostym, ale wygodnym już niezbyt.
Wynika to głównie z poruszania się po środowisku 3D. Przykładowo, Nick
powędrował w jednej lokacji poza ekran, co utrudniło późniejsze skierowanie
bohatera z powrotem do pola mojego widzenia. Albo zablokował się na jakimś
elemencie otoczenia, a kiedy indziej miał drobny kłopot ze znalezieniem
hotspotu. Cóż, przynajmniej tyle dobrego, że da się z tym żyć i nie jest tak
tragicznie, by rozważać pożegnanie z grą przed dobrnięciem do finału
przedstawionej historii.
Estetyczny
progres
Trzymając
się czysto graficznych kwestii, zauważyłam też takie sporadyczne niedoróbki jak
choćby to, iż detektywowi zdarzyło się raz przenikać przez drzwi swojego biura.
Ale zarazem muszę zaznaczyć, że oprawa wizualna ogółem zasługuje tutaj na
docenienie. Bo trzecia część serii jest zdecydowanie najładniejszą odsłoną,
wyglądając o wiele lepiej niż dwuwymiarowa „jedynka” i zrobiona w stylu 2,5D
„dwójka”. Produkcja zachowuje przy tym wierność monochromatycznej kolorystyce,
która nieprzypadkowo wzbudza skojarzenia z nurtem noir. Owszem, nie jest to
trójwymiar na miarę wysokobudżetowych hitów AAA, lecz całość – pomimo
stosunkowej skromności – wypada estetycznie i generalnie miło dla oka. A co z
warstwą dźwiękową? Ta nie przysparza żadnych powodów do narzekań. Dominują
jazzowe klimaty, lecz muzyka potrafi zabrzmieć także bardziej tajemniczo, kiedy
nadarza się ku temu sposobność. Angielscy lektorzy profesjonalnie zaś
zdubbingowali przydzielone im postacie, co nie dziwi zważywszy na skład
głosowej obsady, obejmujący takie nazwiska jak m.in. Dave Fennoy (Lee Everett w
The Walking Dead od Telltale Games) czy Adam Harrington (Bigby Wolf z The Wolf
Among Us).
Bilans na plus
Reasumując,
Nick Bounty and the Dame with the Blue Chewed Shoe to przyjemny w ogólnym
rozrachunku kawałek kodu, który pozwala zrelaksować się po ciężkim dniu.
Zarówno pod kątem mechaniki, jak i kryminalno-komediowego scenariusza. Tytuł
akurat na umilenie sobie wolnego popołudnia lub wieczoru, gdyż przy pierwszym
podejściu zakończenie ujrzałam po niecałych trzech godzinach rozgrywki. To
zatem dosyć krótka przygodówka, ale dłuższa od swoich starszych, bezpłatnych
sióstr, trwających około 45 (A Case of the Crabs) i 60 minut (The Goat in the
Grey Fedora). Co prawda nie uniknięto pewnych niedoskonałości, lecz
otrzymaliśmy solidny projekt, który udowodnił, iż Pinhead Games słusznie
postąpiło, wkraczając – wraz z Nickiem Bountym – na komercyjne tory.
fajne, czarno-białe, retro świat, choć sama grafika mnie nie powaliła w pierwszym momencie, ale jak się przyjrzeć, to ma coś w sobie
OdpowiedzUsuńMnie też nie porwała ;)
UsuńRozumiem, nie jest to najwyższej klasy grafika rodem z wysokobudżetowych hitów, ale mnie całkiem przyjemnie się na nią patrzyło. Przede wszystkim widzę też duży postęp w stosunku do poprzednich odsłon, których grafika zdecydowanie nie była najmocniejszą stroną.
UsuńNajważniejsza jest fabuła, mechanika to jak sie w nią gra :)
UsuńZgadzam się. Przede wszystkim ważne, aby gra wciągnęła - czy to pod kątem warstwy fabularnej, czy to od strony rozgrywki. :)
Usuńtak jak pisałam wyżej, podoba mi się, może nie rozwala systemu, ale daje radę, fajnie, że można u Ciebie poczytać o ciekawych fabułach - pomysł dzisiaj na wagę złota
UsuńWśród gier preferuję właśnie te z wciągającą fabułą, przez co szczególnie lubię przygodówki. Stąd też takie tytuły dominują u mnie na blogu. :)
UsuńGra całkiem ciekawa. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMnie się podobała. Również pozdrawiam. :)
UsuńW sumie detektywistyczne jakoś średnio mnie przyciągają. Ale już wiem kto jest mordercą, patrzę w oczy tego detektywa i czuję dziwnie narastający niepokój xD
OdpowiedzUsuńA ja z kolei lubię detektywistyczne produkcje. Ma to w sumie duży związek z tym, iż bardzo lubię kryminały, acz akurat Nick Bounty jest też zarazem komedią. :)
UsuńNo ja właśnie do kryminałów niepewnie podchodzę. Musi mnie mocno zainteresować, mieć dobry wątek np psychologiczny po drodze albo połączenie z innym gatunkiem, czy bohaterowie, którzy po prostu mnie kupią. Samo szukanie mordercy jakoś mnie nie wciąga :P.
UsuńMnie się podobają typowe kryminały, acz też nie łykam wszystkich jak leci. Z klasycznych reprezentantów gatunku szczególnie lubię choćby książki A. Christie i A. C. Doyle'a, dzięki którym zaczęła się moja sympatia do gatunku. :)
UsuńHolmesa jeszcze lubię, jakiś taki sentyment chyba ale A. Christie mnie nie wciągnęła ;p ale może jeszcze dam jej szansę z innymi książkami :)
UsuńKiedyś też trafiłam na coś od A. Christie, co średnio mnie wciągnęło. Nie pamiętam już jednak co. Za to od tej autorki polecam choćby "I nie było już nikogo" czy "Morderstwo w Orient Expressie". Tak na marginesie, bardzo chciałabym kiedyś obejrzeć serialową adaptację "I nie było już nikogo" z Aidanem Turnerem w obsadzie (bardzo lubię tego aktora za występ w serialu "Poldark. Wichry losu"). :)
UsuńMuszę poszukać tych książek :) może akurat te mi podpasują :D dzięki za polecenie :)
UsuńMam nadzieję, że będziesz się przy nich dobrze bawić. To są bardzo znane tytuły, więc jest duża szansa, że dostaniesz je w lokalnej bibliotece. :)
UsuńTeż myślę, ze dostanę o ile nie będą akurat wypożyczone :P. Moja biblioteka w więcej niż jeden egzemplarz zaopatruje się tylko przy lekturach :P a tych i tak ciągle brakuje :D
UsuńZ lekturami tak może być czasem - niby więcej sztuk, ale jak więcej uczniów się rzuci, to są braki. Co do tych powieści autorstwa A. Christie, może akurat trafisz na taki moment, kiedy będą dostępne. Jak są w zbiorach Twojej biblioteki już długi czas, to jest spora szansa, iż większość zainteresowanych zdążyło te pozycje przeczytać. :)
UsuńNa razie jeszcze nie szukałam. A co do lektur to uczniowie nie raz wypożyczają z trzech bibliotek i zabraknie :P
UsuńJak się dużo uczniów rzuci na egzemplarze biblioteczne, to też tak może być. W końcu klasy liczą więcej niż kilka osób. :)
UsuńMa w sobie coś fajnego, chyba to retro o ktorym wspomniala Pi
OdpowiedzUsuńMnie się podobało i trzymam kciuki za dalszy rozwój studia Pinhead Games, zwłaszcza że ekipa specjalizuje się w moim ukochanym gatunku przygodówek. :)
Usuń