wtorek, 1 grudnia 2020

Zniw Adventure (PC) - recenzja

 

Prehistoryczny świat pełen pociesznych dinozaurów, angażujący gameplay w point and clickowym rytmie, a także atrakcyjna grafika, która przywodzi na myśl tradycyjne filmy animowane. Słowem, Karolina „Twarda” Twardosz i Łukasz „Kurasiu” Mikołajczyk, czyli twórcy gry Zniw Adventure, zasługują na szereg pochwał. Projekt autorstwa tego uzdolnionego duetu sprawdza się bowiem zarówno na polu familijnej rozrywki, jak też pod kątem dostarczania satysfakcji fanom klasycznych przygodówek.

 

Pierwszoplanową rolę w przedstawionej tu historii przydzielono młodziutkiej dinozaurzycy o imieniu Zniw. Perypetie tytułowej i zarazem grywalnej bohaterki zaczynamy śledzić od momentu, kiedy to sympatyczna protagonistka otwiera o poranku oczęta, by – tuż po przebudzeniu – przystąpić do intensywnych rozważań nad prezentem urodzinowym dla swojej mamy. Co istotne, w parze ze snuciem planów idą starania na rzecz ich realizacji, lecz sęk w tym, iż dobre intencje Zniw zderzają się z kolejnymi komplikacjami. Ba, próba zdobycia pewnego lśniącego kamyczka, dzięki któremu gadzia panna wpada na pomysł podarowania rodzicielce naszyjnika, sprawia, że dinusia nadto oddali się od rodzinnej osady Wajapulki i po prostu zabłądzi. Koniec końców, nieboraczka trafi – przez splot różnych okoliczności – do innej społeczności dinozaurów, a mianowicie do ulokowanej w osobliwej Fungilli wioski. Tam zaś nie dość, że utknie na dłużej, to w dodatku, przyjdzie jej zmierzyć się z lokalnymi problemami.

 


Grając w Zniw Adventure, nie mogłam odpędzić od siebie przyjemnego wrażenia, że fabuła produkcji zdałaby również egzamin w formie literatury dziecięcej bądź scenariusza animacji, przeznaczonej głównie dla młodszej grupy widzów. Ale nie tylko, gdyż jednocześnie dostajemy taką opowieść, która może spodobać się dorosłym. Czy to – przykładowo – jako relaks po ciężkim dniu, swego rodzaju sentymentalny powrót do dzieciństwa, czy sposób na miłe spędzenie czasu z własną pociechą. Bajkowa wizja prehistorii, którą serwują rodzimi deweloperzy, niewątpliwie posiada stosowną lekkość i przyciąga uwagę. Do tego oferuje dużo humoru, przejawiającego się poprzez obecność zabawnych sytuacji, elementów komizmu postaciowego tudzież dowcipnego tonu w tekstach. W późniejszej fazie rozgrywki nie zabraknie także pewnej dawki dramaturgii, która to dotyczy kłopotów na terenie Fungilli. Co więcej, mieszkańcy wykreowanego na potrzeby gry uniwersum stanowią rzeczywiście barwną zgraję, wśród której napotkamy chociażby wiekową żółwicę o dobrym sercu, opryskliwego hesperonycha czy dwie działające w leczniczej branży siostry z rodu cenagnatów.

 

Jeśli chodzi o mechanikę, mamy tutaj do czynienia z klasycznym, obsługiwanym przy pomocy myszki point and clickiem. Gameplay polega na eksploracji otoczenia, prowadzeniu konwersacji z rozmaitymi postaciami i rozwiązywaniu takich zadań, które wymagają przede wszystkim zbierania oraz używania przedmiotów. Całość reprezentuje umiarkowany stopień skomplikowania, co – podobnie jak ciekawy scenariusz – przemawia za uniwersalnością recenzowanej pozycji. Starsi odbiorcy nie będą wszak narzekać, iż rozgrywka trąci banałem. Ponadto, przygotowane przez twórców zagadki cieszą elegancką integracją z warstwą narracyjną, a i czas zabawy wypada bardzo zadowalająco, bo dotarcie do finału zajęło mi ok. 10 godzin. Doceniam też opcjonalne szukanie poukrywanych na planszach kamyków, zwłaszcza że ich gromadzenie skutkuje odblokowywaniem takich bonusów jak np. grafiki koncepcyjne, muzyka czy minigierki retro. A skoro już napomknęłam o tzw. materiałach dodatkowych, nie mogę pominąć encyklopedii, której to zasoby obejmują m.in. słownik pojęć i informacje o pradawnych stworzeniach oraz roślinności, bratając edukacyjne akcenty z bajkowymi pierwiastkami zwiedzanego świata.

 


Za to troszeczkę powodów do kręcenia nosem przysporzyć może ekwipunek. Po pierwsze, gdy wyjmiemy jedną rzecz z naszego inwentarza, ten od razu się zamyka, wymuszając ponowne jego otwieranie w przypadku prób łączenia schowanych tam przedmiotów (edit: na szczęście, to akurat da się zmienić w ustawieniach). Po drugie, przedobrzono, według mnie, ze skądinąd pomysłowym wykorzystaniem plecaka Zniw. Owszem, to dosyć logiczne, że póki nie skombinujemy sobie takiego rekwizytu, możemy zabrać wyłącznie pojedynczy przedmiot. Szkoda jednak, że plecak, który szybko własnoręcznie zrobimy, pomieści wyłącznie pięć fantów. Wprawdzie później otrzymujemy bardziej pojemny model – z dziewięcioma przegródkami, lecz to wciąż za mało. Natomiast możliwość wyrzucenia większości zdobyczy, która ma nam służyć za ratunek, pociąga za sobą swoisty backtracking, ponieważ nie w każdej lokacji wolno coś zostawić i nie da się upuścić zbyt wielu rzeczy w jednym miejscu.

 

A teraz pora wrócić do plusów, bo do takich pozytywnych aspektów zdecydowanie zalicza się oprawa audiowizualna. Jak zasygnalizowałam we wstępie, kolorowa, ręcznie rysowana grafika, wraz z poklatkowymi animacjami, zgrabnie nawiązuje swoim stylem do kreskówek. Taka estetyka bez trudu zaskarbi sobie względy smyków, lecz dorośli, którzy miło wspominają własne seanse z animowanymi filmami i serialami sprzed lat, również spojrzą na nią przychylnym okiem. Widać staranne podejście do projektów postaci oraz lokacji, a także mnóstwo bezpretensjonalnego uroku. Szczególnie spodobała mi się aparycja dinozaurów i innych istot, wespół z ich różnorodnymi minami. Udanym zabiegiem okazały się też choćby ramki z ilustracjami, pokazujące pewne miniscenki z bliska. Co do muzyki, ścieżka dźwiękowa pasuje do klimatu, jaki roztacza się nad losami Zniw. Dominują pogodne nuty, ale gdy zajdzie konieczność, akompaniament umie zabrzmieć nieco bardziej tajemniczo. Do pełni szczęścia przydałby się jeszcze dubbing. Niemniej rozumiem jego brak, skoro mowa o grze niezależnej i nakładzie pracy niewielu rąk.

 


Czy młoda dinozaurzyca zdoła pokonać wszelkie przeszkody, a tym samym odnaleźć ostatecznie drogę do domu? Jak najbardziej warto się przekonać, odpalając Zniw Adventure. Ta polska przygodówka emanuje niewymuszonym czarem, za sprawą którego czuć, że została zrobiona z pasją. Co ważne, zapał deweloperów przełożył się na naprawdę solidną jakość i zapadający w pamięć efekt końcowy. Mówiąc krótko, to bardzo wciągająca propozycja dla graczy w każdym wieku.

 

 

-------------------------------------------------------------------

Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękuję twórcom gry.

26 komentarzy:

  1. Bardzo fajna wydaje się ta gra ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaa, dzięki wielkie za recenzję, miło nam, że spędziłaś przy niej dobrze czas!
    (Psst, jakby co to zachowanie plecaka przy wyborze przedmiotu możesz sobie zmienić w opcjach! :D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za czujność, dopisałam, że można to zmienić. Niemniej to i tak nie była - jak napisałam - taka rzecz, która psułaby przyjemność z zabawy. Po prostu rozwiązanie z otwartym ekwipunkiem po wzięciu rzeczy jest wygodniejsze niż domyślny wariant.

      Usuń
  3. Robi bardzo pozytywne wrażenie ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wydaje się być świetną grą, sam bym zagrał. Przesyłam pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. W sumie całkiem fajna :) Chyba z córą mogłabym w nią zagrać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rodzinne granie to bardzo dobry sposób na miłe spędzenie czasu, zwłaszcza w przypadku Zniw Adventure. :)

      Usuń
  6. Urocze dinusie :D Faktycznie taki fajny powrót do dzieciństwa :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Już sama grafika poprawia nastrój.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale ładnie wygląda ta gra. Jestem oczarowana! I jeszcze te dinusie pocieszne :) Z chęcią bym w nią zagrała!

    OdpowiedzUsuń
  9. Myślę, że dzieci byłyby zadowolone.

    OdpowiedzUsuń

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.