niedziela, 9 maja 2021

A Case of the Crabs: Rehash (PC) - recenzja

 


Ledwo zjawia się klient, a już po nim, bo ktoś wyprawia go nagle na tamten świat. Czyżby zatem nowa robota zupełnie przeszła koło nosa? Nie do końca, zwłaszcza jeśli tego typu sytuacja dotyczy prywatnego detektywa. Dla śledczego to przecież bardzo dobry pretekst, by wszcząć własne dochodzenie i wyjaśnić zaistniały galimatias. Podobne zdanie ma też na ten temat ekscentryczny detektyw Nick Bounty, w którego pozwala wcielić się kryminalno-komediowa przygodówka A Case of the Crabs: Rehash.

 

Omawiany tytuł to odświeżona wersja flashowej produkcji z 2004 r., będącej debiutancką odsłoną cyklu z udziałem wyżej wspomnianego pana Bounty’ego. Co ciekawe, pierwsze dwie części serii, czyli A Case of the Crabs i wypuszczone w 2005 r. The Goat in the Grey Fedora udostępniono za darmo. Natomiast „trójka”, a mianowicie The Dame with the Blue Chewed Shoe z kwietnia 2020 r., była dla odmiany komercyjnym i w związku z tym bardziej rozbudowanym projektem. Z kolei wydany we wrześniu 2020 r. remake „jedynki”, który opatrzono dopiskiem „Rehash”, także wypuszczono wpierw jako odpłatny produkt, lecz z racji skromnych rozmiarów wyceniono go na symboliczną kwotę. W 2021 r. postanowiono jednak, że odnowiony debiut marki spod szyldu Pinhead Games powinien stać się darmową pozycją. Stąd obecnie można pobrać go bez jakiegokolwiek uszczuplania portfela.

 


(Nie)poważne śledztwo

Jak zasygnalizowałam we wstępie, scenariusz gry oscyluje wokół niedoszłego zlecenia. Oto bowiem przychodzi do biura Nicka niejaki Arthur Griffin, którego domenę stanowi sprzedaż krabów. Niestety, facet nie zdąży nawet przedstawić swojej prośby, gdyż ktoś dosłownie wbija mu nóż w plecy i oczywiście szybko zwiewa z miejsca zbrodni, zostawiając detektywa z nieboszczykiem. Niezrażony tym faktem protagonista bynajmniej nie załamuje rąk, lecz ochoczo przystępuje do pracy, by dorwać winnego. Dlatego nie omieszka przyjrzeć się bliżej lokalnej branży owoców morza. I mimo że trafi przy okazji na reprezentantów mafijnego światka, nie uświadczymy tutaj ponurego nastroju, o czym dobrze zresztą wiedzą obeznani z serią gracze. Bo konwencja kryminału noir, w jakiej utrzymana jest cały cykl, została zarazem potraktowana z wyraźnym przymrużeniem oka. Co istotne, taka parodystyczna formuła powinna sprawdzić się jako odprężający i poprawiający humor przerywnik, dzięki któremu można na chwilę odetchnąć od innych zajęć. Wprawdzie nie rozboli nas przepona od nadmiaru śmiechu, ale jest przyjemnie.

 

Fabularna wierność z drobnymi aktualizacjami

Niezależne studio Pinhead Games, które stoi za zakręconymi perypetiami Nicka Bounty’ego, zdecydowało się nie urządzać roszad w wymyślonej przed laty fabule, acz jednocześnie zapowiedziało parę nowych żartów. Chociaż nie mam wyuczonej oryginalnej historii na pamięć, zauważyłam w edycji Rehash trzy rzeczy, jakich nie zawierał pierwowzór. Czy jest ich więcej? Niewykluczone. W każdym razie, zdradzę, co mnie udało się wypatrzyć. Otóż remake uraczy nas w początkowej fazie rozgrywki dowcipną uwagą głównego bohatera, w której padnie nazwisko pewnego hollywoodzkiego gwiazdora. Oprócz tego, na ścianie jednej z lokacji wisi portret postaci z innego point and clicka od twórców A Case of the Crabs. Kolejna nowość to dodatkowy, pandemiczny tryb zabawy, który włączymy w opcjach menu głównego i który sprawia, że zarówno Nick, jak też pozostali bohaterowie noszą maseczki.

 


Audiowizualny lifting z przytupem

Nie sposób za to przegapić gruntownego remontu na gruncie warstwy estetycznej. Co prawda zachowano monochromatyczną paletę kolorów, która stanowi znak rozpoznawczy marki i kłania się kryminałom noir, lecz dwuwymiarowa grafika ze starej wersji poszła w odstawkę na korzyść stylu 3D. Krabowa afera wygląda więc teraz tak, jak The Dame with the Blue Chewed Shoe, stając się drugą najładniejszą grą z serii. Gwoli ścisłości, wciąż nie da się ukryć niszowego charakteru produkcji, ale jest o wiele lepiej niż w pierwotnym wydaniu, którego wizualna strona wypadała surowo już w momencie swojej premiery. Na plus zaliczyć też trzeba zaokrąglone i przyciemnione rogi ekranu, przez co można odnieść delikatne wrażenie, że to stary seans telewizyjny. Jeśli zaś chodzi o udźwiękowienie, jazzująca muzyka towarzyszy tu angielskiemu dubbingowi, który zarejestrowano od nowa, ale z oryginalną obsadą. Przyznam, że produkcja potrzebowała dokładnie takiej zmiany. Bo o ile uprzednio zatrudnieni aktorzy spisali się generalnie w porządku już za pierwszym razem, tak sama jakość nagrań wówczas nie powalała, a obecnie wszystko brzmi profesjonalnie.

 

Klik i po sprawie

Swego rodzaju modyfikacje graficzne można również dostrzec na polu interfejsu. Nadal gramy zgodnie z klasyczną zasadą „wskaż i kliknij”, tyle że zrezygnowano z obecnego w A Case of the Crabs AD 2004 panelu, na którym umieszczono listę dostępnych czynności oraz ekwipunek. W przeróbce po prostu klikamy na interesujący nas akurat hotspot, podczas gdy inwentarz został przeniesiony na górę ekranu i zrobiony w formie wysuwanego paska. A co do przyszykowanych przez Pinhead Games zagadek, natkniemy się na znane z pierwowzoru zadania przedmiotowe, które wymagają niekiedy dość nieszablonowego myślenia, a to w ramach ich dostosowania do specyficznego, ocierającego się o absurd humoru. Niemniej gra jest krótka (ok. 45 minut zabawy) i nie każe nam zbierać nie wiadomo ilu rekwizytów ani wędrować po licznych lokacjach. Do tego można podświetlać aktywne punkty na planszy klawiszem H, w związku z czym nikomu nie grozi zacięcie się na dłużej.

 


Dla sympatyków Nicka i nowych graczy

Reasumując, A Case of the Crabs: Rehash to warta rozpatrzenia propozycja, jeżeli szukacie niedługiej i nieskomplikowanej przygodówki o lekkiej fabule. Po ten niezależny point and click mogą śmiało sięgnąć nie tylko ci, którzy spotkali się już z przygodami Nicka Bounty’ego, lecz także nowi odbiorcy. Choć fabuła i zagadki nie zaskoczą osób mających za sobą flashówkę z 2004 r., remake powinien zaciekawić je przede wszystkim pod kątem oprawy wizualnej. Z tego samego względu radzę odpalić wersję z 2020 r. osobom, które ominął oryginał, a które chciałyby wziąć udział w pierwszym śledztwie detektywa Nicka. Swoją drogą, byłoby dobrze, gdyby takich odrestaurowanych szat doczekała się kiedyś „dwójka” (The Goat in the Grey Fedora).

 

14 komentarzy:

  1. Tego nie znam i mnie nie ciekawy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydaje się być ciekawą grą :) Pozdrawiam. Grafika bardzo ładna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również pozdrawiam, a gra przyjemna - nie jest to oczywiście czołówka, ale na umilenie wieczoru jest w sam raz. :)

      Usuń
  3. haha spoko :D ziomalski ten detektyw:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może więc dobrze bawiłabyś się przy jego przygodach. :)

      Usuń
  4. Raczej nie w moim typie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze to wygląda, a poczucie humoru nawet na początku wskazanr... no i ten gwiazdor mnie intryguje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu padnie jego nazwisko, ale zdecydowałam się jednak nie wymieniać go w tekście, by ewentualni zainteresowani grą sami to wyłapali podczas przechodzenia tej przygodówki. :)

      Usuń

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.