niedziela, 10 października 2021

Dinner with an Owl (PC) - recenzja

 


Kolacja gotowa! Podano do stołu! Proszę rozsiąść się wygodnie i skosztować przygotowanego dania. A czy po napełnieniu żołądków goście mogą rozejść się spokojnie do swoich domów? Cóż, z tym właśnie nielichy problem, jeśli postanowiliśmy przystąpić do wieczornego poczęstunku pod dachem pewnej nietuzinkowej sowy.

 

Darmowe Dinner with an Owl, które opracował BoringSuburbanDad, narodziło się swego czasu na potrzeby konkursu AdventureJam 2017, zaś w maju 2021 r. wkroczyło na Steama w odświeżonym wydaniu (tzw. Dessert Edition), z pełnym angielskim dubbingiem i nowym soundtrackiem. Nim jednak przejdziemy do estetycznej warstwy tej niezależnej przygodówki, zatrzymajmy się wpierw przy jej fabule. A ta traktuje o tytułowej kolacji z sową, nabierającej tutaj iście surrealistycznego i zarazem upiornego charakteru. Oto bowiem grywalny bohater w osobie niejakiego Mr Webba zjawia się pod dachem tajemniczego Mr Browna, by pokazać mu pewne papiery oraz przeprowadzić służbowe negocjacje. Słowem, zwykłe spotkanie biznesowe, tyle że w tym konkretnym wypadku przeradza się ono wkrótce w mordęgę. I to bynajmniej nie dlatego, że kontrahent przyczepia się o jeden lub więcej punktów w podpisywanej umowie, grożąc perspektywą zerwania kontraktu.

 

Let’s have (creepy) dinner!

Choć nasz protagonista od razu zostaje grzecznie zaproszony do gabinetu swojego klienta, już wtedy czeka go niemiła niespodzianka, gdyż wychodzi na jaw, że właściciel posesji to odziana w garnitur i spodnie sowa. Ale na tym nie koniec szokujących odkryć, gdyż obdarzony tak niecodzienną aparycją Brown, jak gdyby nic, zaprasza Webba oraz pozostałych gości na kolację. Natomiast po odejściu od stołu okazuje się, że osoby, które przebywają w tej rezydencji, najwyraźniej są więźniami pana domu. Nie mogą więc – ot tak – wyjść sobie stamtąd, mimo że nie zakuto ich w kajdany ani nie związano mocnymi sznurami. Mało tego, zostaniemy też uraczeni rzeczywiście zaskakującym zwrotem akcji, który czyni przedstawioną historię jeszcze bardziej intrygującą. Owszem, krótką, bo przy pierwszym podejściu zaliczyłam ją w około 30 minut. Niemniej posiadającą sugestywny w swej dziwaczności klimat. A to za sprawą przymusowego pobytu w złowieszczym domostwie, który – pod kątem narracyjnej konstrukcji – przypomina swoistą pętlę bądź koszmarny sen.

 


Escape plan

Do specyficznej struktury fabularnej została dopasowana rozgrywka, której nadano formę klasycznego point and clicka z obsługą przy użyciu gryzonia. Dodam, że oferującego nad wyraz skromną liczbę interakcji na niewielkiej przestrzeni, obejmującej hol, biuro i jadalnię. Ot, porozmawiamy z kilkoma postaciami oraz odhaczymy pojedyncze zadania przedmiotowe. Doceniam jednak sprytny sposób, w jaki BoringSuburbanDad wykorzystał ów minimalizm. Nie zdradzając zbyt wiele, pozwolę sobie nadmienić, że sednem zabawy uczyniono tu pokrzyżowanie sowie szyków, a tym samym zyskanie szansy na wydostanie się z rezydencji. Musimy zatem wpaść na to, jak uciec ze swego rodzaju magicznej niewoli i położyć kres spożywaniu kolacji w towarzystwie ekscentrycznego gospodarza, mając do dyspozycji bardzo ograniczone środki, z niewielkim terenem działania włącznie.

 

Bizzarre mystery

Co z oprawą audiowizualną? Animacje są bardzo surowe, w efekcie czego przemawiające postacie kłapią ustami, a chód przywodzi raczej na myśl osobliwe sunięcie niż normalne kroki. Widać wobec tego niszowy rodowód produkcji, lecz można taką spartańskość wybaczyć grze udostępnianej za darmo. Lokacjom daleko też do klasycznego piękna, aczkolwiek mają w sobie to coś. Co ważne, deweloper zdołał przekuć ich charakterystyczny styl w zaletę. Grafika, która odznacza się oryginalną kolorystyką, bo lawirującą między czerwienią, pomarańczą, żółcią i brązem, podkreśla surrealistyczną atmosferę scenariusza. Podobnie jest z przygrywającą w tle muzyką. Czasami dość niepokojącą, kiedy indziej po prostu tajemniczą. Ba, w pewnym momencie dostaniemy nawet musicalową wstawkę, przez którą zrobi się wręcz psychodelicznie. Z kolei angielski voice acting reprezentuje solidny poziom. Jako przykład przytoczę pierwsze spotkanie grywalnego protagonisty z sowim jegomościem, kiedy to słyszalny w głosie tego pierwszego szok ciekawie i złowieszczo kontrastuje z opanowaniem drugiego.

 


Short, but worth playing

Gdyby Dinner with an Owl było komercyjnym projektem, nie ukrywam, że wymagałabym od niego więcej treści na gruncie fabuły i rozgrywki, by uniknąć monotonii oraz szybkiego zmęczenia materiału. Natomiast w przypadku bezpłatnych gier mam świadomość, że to zazwyczaj małych rozmiarów produkcje. Stąd też sięgam po takie drobne tytuły, kiedy brakuje mi czasu na dłuższe sesje przy komputerze, a w zamian jak najbardziej są chęci. Co najistotniejsze, często mogę wśród nich znaleźć interesujące propozycje. A „Kolacja z Sową” jest takim krótkim, lecz równocześnie wartym uwagi doświadczeniem z dreszczykiem, które intryguje pomysłową narracją oraz oryginalną szatą graficzną.

 

15 komentarzy:

  1. Fabuła niezwykle fascynują, już od pierwszych stron recenzji. Wydaje się być świetną przygodówką - nie mówię nie, ale troszkę włos się jeży - czytając recenzję. Pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podoba. Nietypowa i dziwaczna więc fajna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mnie zainteresowała ta gra 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż za niezwykła fabuła :D Nigdy nie grałam w Escape room, chociaż zawsze mnie takie gry ciekawiły.

    OdpowiedzUsuń

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.