Eagle Island to
gra, gdzie klucz do sukcesu tkwi w szczuciu wrogów sową. Przemy przed siebie i
szafujemy atakami z użyciem ptaka, tym samym udowadniając, że nawet pozornie
maluczcy mogą pokonać ogromnego orła, będącego tutaj sprawcą naszych
nieszczęść.
Ta
niezależna produkcja powstaje pod deweloperską batutą Nicka Gregory’ego,
prywatnie pasjonata gier retro, a także wielkiego miłośnika kotów. I choć każde
z powyższych upodobań już na starcie spowodowało, że Eagle Island dostało ode
mnie dużego plusa, istotniejsza w kontekście omawianego tytułu okazała się
oczywiście fascynacja płodami branży. Pod wpływem takich pozycji jak
przykładowo Yoshi’s Island czy Super Metroid, pan Gregory postanowił bowiem
zabrać się za realizację własnego projektu, pracując nad swym wirtualnym
dzieckiem przy wsparciu kilku innych twórców.
W
trakcie rozgrywki pokierujemy poczynaniami młodego sokolnika Quilla, który
spędza dni mając za stałe towarzystwo dwie wierne sowy o imionach Koji oraz
Ichiro. Ale do czasu, bo pewnego razu jedno z ptasząt, a konkretnie Ichiro,
zostaje nagle uprowadzone przez nad wyraz wyrośniętego orła. Na domiar złego,
nieprzeciętność porywacza nie zamyka się na olbrzymich rozmiarach, a to
dlatego, że pełni on również funkcję bóstwa na tytułowej wyspie. Perspektywa
starcia z tak poważnego kalibru przeciwnikiem nie zraża jednak dzielnego Quilla
ani Koji, którzy czym prędzej rozpoczynają prywatną misję ratunkową.
Jako
że pod kątem narracyjnym otrzymamy ponoć rozpisaną na trzy akty historię ze
słodkogorzkim zakończeniem, rola fabuły zapewne nie zostanie sprowadzona do ledwie
symbolicznego tła, usprawiedliwiającego nasze działania w wykreowanym przez
deweloperów uniwersum. Jeśli zaś chodzi o mechanikę, twórcy zaserwują odbiorcom
dwuwymiarową platformówkę z silnymi naleciałościami metroidvanii oraz
roguelike’ów, swojsko zwanych rogalikami. Nasz protagonista potrafi biegać,
skakać i wleźć na nieco wyżej położone półki, lecz w przypadku walki musi
posiłkować się latającym kompanem. Wprawdzie spotkanie z oponentami wymaga
wciśnięcia klawisza ataku, ale Quill wyciąga bojowniczo rękę po to, żeby sowa
odwaliła wtedy brudną robotę, służąc za coś w rodzaju żywego pocisku.
Podczas
swojej podróży młodzieniec będzie musiał
wejść w posiadanie zaczarowanych piór, które pochodzą od starożytnych
ptasich totemów, a te z kolei trzeba odszukać, by uchronić je przed orlimi
zakusami. Co ważne, zdobycie owych fantów znajdzie odpowiednie odzwierciedlenie
w gameplayu. Mianowicie magiczne pióra umożliwią naszej podręcznej sówce
korzystanie z mocy żywiołów, stanowiących nieodzowny składnik przy odpalaniu ataków
specjalnych. A skoro mowa o potężniejszych ciosach, nie ma nic za darmo, gdyż
bardziej mocarne strzały zasilimy klejnotami zgarnianymi za efektywne kombosy.
Na podobnej zasadzie funkcjonują także napotkane skrzynie z perkami
(wzmocnienia i ułatwienia), które otworzymy płacąc złotymi nasionami.
Posiłkując
się przyjemnym dla oka pixel artem, Nick Gregory i spółka odmaluje przed
graczami wyspę, w obrębie której planuje wydzielić dziewięć zróżnicowanych środowisk
(np. lasy, jaskinie czy ruiny po dawnych cywilizacjach). Sam rdzeń, gdzie
rozmieszczono drzwi do pomniejszych stref, pozostanie niezmienny, a co więcej,
to tam poznamy kolejne fragmenty scenariusza. Wypady do poszczególnych regionów
oznaczają natomiast przedzieranie się przez proceduralnie generowane levele, z
losowym rozrzuceniem wrogów oraz power upów. Jedno jest za to jak najbardziej
pewne – na końcu każdego poziomu czeka nas bitka z lokalnym bossem.
Eagle
Island powstaje z myślą o komputerach z systemami Windows, Mac Os i Linux, a
datę premiery ustalono wstępnie na połowę roku 2018. Czy można spodziewać się
również innych platform? Zespół deweloperski nie chce póki co wybiegać zbytnio
w przyszłość, zwłaszcza że ukończenie prac nad grą zależy od powodzenia na
Kickstarterze. Stąd dalsze opcje rozpatrywane będą dopiero po ewentualnym
sfinansowaniu projektu dzięki kampanii crowdfundingowej. Niezbędne minimum,
którego przekroczenie zagwarantuje zastrzyk gotówki, wynosi 20 tysięcy funtów.
W momencie publikacji tekstu do zakończenia zbiórki pozostało tylko kilka dni, a
na koncie ekipy ponad 64 % potrzebnej sumy. Czasu niewiele, lecz szanse nadal
są. Oby wszystko poszło dobrze, bo szykuje się smakowity kąsek dla fanów
oldschoolowych platformówek, a elementy losowości pozwalają liczyć na
satysfakcjonujący współczynnik replayability.
---------------------------------------------------
Przydatne linki:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.