czwartek, 25 maja 2017

Syberia 3 (PC) - recenzja




Do dziś pamiętam ten moment, kiedy jako Kate Walker postawiłam wirtualną stopę w alpejskim miasteczku Valadilene. Nowojorska prawniczka przyjechała tam, by sfinalizować sprzedaż lokalnej fabryki automatów, lecz załatwianie formalności przerodziło się wkrótce w podróż przez duże P. Pełną wewnętrznej magii pogoń za marzeniami, co dla samej Kate stanowiło okazję do gruntownego przewartościowania swojego życia. I ja nigdy tego czaru nie zapomnę, zawdzięczając dwóm pierwszym częściom sagi piękne, niesamowite wręcz doświadczenie. A czy długo oczekiwana „trójka”, nad którą czuwał ojciec serii – Benoît Sokal, roztacza wokół siebie równie cudowny urok? Cóż mogę rzec – to wciąż Syberia, acz trawiona przez różne niedoskonałości.

Fabuła przygodówki rozgrywa się po wydarzeniach przedstawionych w kultowych poprzedniczkach. Jak pokazuje otwierający produkcję filmik, panna Walker leży pośród syberyjskich śniegów wycieńczona i bliska wyzionięcia ducha, ale z pomocą przychodzi jej koczownicze plemię Jukoli. Niedługo potem nomadowie zatrzymują się w granicach miejscowości o nazwie Valsembor, zaś Kate trafia do tutejszego szpitala, gdzie ląduje także Kurk – przewodnik wędrowniczego ludu. Niestety, wśród personelu placówki nie brakuje pracowników leczących pacjentów w taki sposób, by ich nie wyleczyć. Ściślej rzecz ujmując, pewnej pani doktor wybitnie zależy na przetrzymaniu dwójki protagonistów wewnątrz szpitalnych murów, a w szerszej perspektywie uniemożliwienie Jukolom kultywowanej od dawien dawna pielgrzymki. Co więcej, Olga Jefimowa, bo tak na imię ma owa lekarka od siedmiu boleści, kolaboruje z grupą wojskowych, dowodzoną przez groźnego jednookiego jegomościa.


Nie zdradzę wielkiej tajemnicy pisząc, iż nie spędzimy całej gry w pechowym ośrodku. Wydostawszy się na zewnątrz, Kate kontynuuje wraz z Jukolami i ich śnieżnymi strusiami rytualną wyprawę do świętych ziem, dokąd stado polarnych ptaków migruje w celach godowych. Niemniej podróżnicy ciągle czują na karku oddech prześladowców, ponieważ władze najchętniej położyłyby definitywny kres starym zwyczajom koczowników, tym samym zmuszając nomadów do przestawienia się na osiadły tryb życia. Na takim oto tle twórcy z powodzeniem wprowadzają do scenariusza wątki nienawiści rasowej oraz wierności religijnym tradycjom w obliczu cywilizacyjnego postępu. Wśród ludzi nie brak osób nieprzychylnie nastawionych do jukolskiej społeczności – jedni uważają jej członków za bandę dzikusów, a inni za intruzów, którzy, sprzedając własne wyroby, szkodzą interesom miejscowych handlarzy. Z kolei duchowy wymiar trasy, jaką przebywa plemię, uwypukla trudną sytuację dawnych kultów, gdyż nowe zabudowania w mniejszym bądź większym stopniu zaburzają dotychczasowy rytm migracji.

Nie da się ukryć, że owoc współpracy studia Microïds z panem Sokalem próbuje mówić o istotnych problemach. Ba, wtrącono nawet kwestię ekologii, a świadczy o tym choćby trafna wzmianka na temat globalnego ocieplenia, jaką raz rzuci nasza protagonistka. Przede wszystkim jednak, co zasygnalizowałam na wstępie, można tu wychwycić charakterystyczny dla syberyjskiego cyklu klimat. To wzruszająca, nastrojowa i nostalgiczna opowieść o poszukiwaniu swojego miejsca w świecie, a w paru momentach zadbano też o trochę nienachalnego humoru. Napotkane postacie potrafią zapaść w pamięć, mimo że przy ich kreacji nierzadko podpierano się stereotypami. Ponadto deweloperzy zdawali sobie sprawę, iż od premiery pierwszych dwóch części minęło dużo czasu. Zgodnie z zapowiedziami, „trójka” stara się więc być przyjazna dla młodszych stażem graczy, których ominęły starsze wcielenia serii. Tytuł prezentuje oddzielną historię, aczkolwiek fani marki odnajdą różne odwołania do poprzednich perypetii Kate Walker. Lekki niedosyt wzbudza za to finał – wprawdzie nie mogę odmówić końcówce silnego ładunku emocjonalnego, lecz pozostawiono zbyt dużą w moim odczuciu furtkę do ewentualnej Syberii 4. A ta przecież nie musi koniecznie nadejść…


Skąd u mnie taka fatalistyczna nuta, która każe obawiać się o przyszłość sagi? Ponownie odwołam się do własnych słów z początku recenzji, ale teraz do tych mniej pozytywnych o nękających przygodówkę niedoróbkach. Gra została wypuszczona do sprzedaży w niedopracowanym stanie, co było bardzo niemiłą niespodzianką, zważywszy na długi czas tworzenia produkcji, przekładaną datę debiutu oraz wysoką cenę premierową. Nie wspominając o tym, że oczekiwania wobec tak „gorącej” pozycji są większe niżli w przypadku jakiejś zupełnie świeżej marki z sekcji indie. Wiele osób, które od razu rzuciły się na Syberię 3, nie szczędziło skarg pod adresem rozmaitych błędów technicznych, w tym problemów z działaniem produktu. A natłok głosów niezadowolenia raczej nie wróży dobrze sprzedażowym słupkom i potencjalnym kontynuacjom.

Sama asekuracyjnie zanurzyłam się w nowych przygodach Kate po publikacji liczącego ponad 1 GB patcha, no i nadal nie było idealnie. Dla przykładu, strzykawka pani doktor przemieściła się raz z rąk w okolice czoła, a kiedy indziej z ekwipunku zniknął ważny przedmiot, co nie na żarty mnie przestraszyło i chwilowo przyblokowało dalsze postępy. Wczytanie wcześniejszego save’a odpadało, bo gra zapisuje się automatycznie. Na szczęście, pomogło mi sprawdzenie spójności plików za pośrednictwem Steama. Być może nie trzeba już obawiać się akurat tych konkretnych kwiatków, skoro w międzyczasie otrzymaliśmy kolejną łatkę, o wadze 680 MB. Ta aktualizacja też zresztą nie sprawiła, iż omawiany tytuł stał się nagle technologicznym diamentem bez skazy. Pozwolę sobie przytoczyć występujące na moim sprzęcie kaprysy kursora, który miewał tendencje do przybierania formy windowsowej strzałki. Owszem, taka pierdółka nie komplikowała zabawy, lecz chciałam napomknąć, że nie zniknęła po pobraniu następnej poprawki.


Syberię 3 tworzono równolegle na komputery i konsole, co mocno odbiło się na sterowaniu, podobnie jak przejście w pełen trójwymiar. Obsługa została przygotowana ewidentnie z myślą o padzie, mimo że pecetowa wersja dopuszcza także tandem klawiatura plus myszka. Mało tego, przy odpalaniu edycji na blaszaki widzimy komunikat informujący, że to właśnie kontroler do gier jest przystępniejszą opcją. Co prawda nie było mi dane samodzielnie zweryfikować domniemany komfort pada, ale w zamian dobitnie przekonałam się, iż przechodzenie produkcji ze standardowymi peryferiami komputerowymi potrafi dać w kość. W efekcie przemierzanie środowiska 3D umie przysporzyć kłopotów, przy czym swoje trzy grosze do niezbyt wygodnego grania dokłada również szwankująca praca kamery. Szczególnie bolesne bywa pokonywanie schodów – a to nie ustawiliśmy się pod dobrym kątem, a to znowu zmiana perspektywy w trakcie wspinaczki spowoduje, że obrany kierunek zostanie uznany za odwrotny. Innym razem, gdy buszowałam po lunaparku Baranour, zbliżenie na fragment placu ustąpiło pola oddalonemu widokowi na większą połać terenu. OK, tak wtedy być powinno, tyle że później kamera zapomniała wrócić na dawne tory i w konsekwencji straciłam Kasieńkę z oczu.

Jeśli chodzi o przyszykowane przez deweloperów zagadki, te generalnie stoją na rzeczywiście satysfakcjonującym poziomie. Wymagają należytego wysiłku umysłowego i nie zahaczają o banał, jednocześnie nie przeginając w drugą stronę. Złego słowa nie powiem o całkowitym czasie rozgrywki, skoro na ukończenie trzeciej Syberii potrzebowałam godziwych piętnastu godzin z kawałkiem. Co w ogóle będziemy robić? Jak to w przygodówce – zajmiemy się rozmowami z NPC-ami, zbieraniem i używaniem przedmiotów, a także rozwiązywaniem zagadek logicznych, polegających głównie na operowaniu różnorakimi mechanizmami. W zasadzie najsłabszym aspektem gameplayu jest wytykane przeze mnie sterowanie. Hotspoty aktywują się bowiem dopiero, gdy podejdziemy wystarczająco blisko, a do tego manipulowanie obiektami każe niekiedy wykonywać bardziej złożoną czynność niż pojedyncze kliknięcie. Z uwagi na kulejącą precyzję obrócenie bądź przesunięcie jakiegoś obiektu może nieco podirytować.


Co do grafiki napędzanej przez silnik Unity, ten element produkcji ma swoje plusy i minusy. Z jednej strony, dostajemy sporo klimatycznych lokacji, które zaprojektowano z dbałością o detale oraz z niezaprzeczalnym artystycznym sznytem. Nikt nie powinien mieć zatem wątpliwości odnośnie do tego, czy przebywa w świecie odmalowanym pod batutą Benoîta Sokala. Nie pożałowano nam też iście filmowych ujęć, a modele postaci zazwyczaj wyglądają porządnie. Z drugiej natomiast, nie ustrzeżono się wspomnianych wcześniej figli kamery, rozczarowującej synchronizacji ruchu ust z wypowiedziami, paru kloników wśród tzw. statystów czy innych graficznych wpadek. A jak oceniam warstwę dźwiękową? Bez dwóch zdań błyszczy piękna, melancholijna i perfekcyjnie budująca atmosferę muzyka, którą skomponował ekspert od soundtracków – Inon Zur. W przypadku polskiego voice actingu, Anna Dereszowska według mnie dobrze wypadła jako Kate Walker. Z pozostałymi bywa różnie, ale można to przetrawić.

Chociaż seria nie zatraciła wraz z „trójką” swojego ducha, nie udał się Syberii powrót w glorii i chwale. Niedomagające technikalia szkodzą pozytywnemu odbiorowi produkcji, zwłaszcza wobec tylu lat czekania. Koniec końców poświęconego grze czasu absolutnie nie żałuję, ale recenzencki obowiązek nie pozwolił mi spojrzeć na kolejne przygody Kate Walker przez różowe okulary. Dlatego też fanom cyklu oraz przygodówek ogółem zalecam podejść do trzeciej Syberii z pewną dozą ostrożności, lecz bynajmniej nie radzę, by trzymać się od najnowszej odsłony z daleka. Nic z tych rzeczy, szczególnie jeśli w gatunku cenicie sobie ciekawe zagadki i emocjonujące historie. Sądzę jednak, że lepiej dać sobie troszkę na wstrzymanie, póki nie wyjdą następne patche lub cena nie spadnie do niższego pułapu.




---------------------------------------------------

Tekst powstał dzięki współpracy z portalem Save!Project i tam również można go przeczytać, zaglądając pod ten adres.

4 komentarze:

  1. Błędy to właśnie największa bolączka nowej Syberii :( no bo uroku, świetnej fabuły i historii jej nie brakuje. Po wydaniu patcha też były błędy?

    OdpowiedzUsuń
  2. No niestety nadal nie było super. :( Problem ze zniknięciem przedmiotu w ekwipunku był po pierwszym patchu. Być może po drugiej łatce nie trzeba się tego bać, ale dla przykładu w dalszym ciągu występowały usterki z kursorem - zmieniał się czasem na windowsową strzałkę. Szkoda, że gra wyszła niedopracowana pod kątem technicznym. Sporo innych jej aspektów mi się spodobało, oczywiście poza niedoróbkami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uuu, mi nigdy nic z ekwipunku nie zniknęło. Wiesz, może naprawili jedno, a zepsuli drugie ;) Szkoda, bo świetna gra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewykluczone albo po prostu nie znalazłaś się w gronie pechowców, którzy natknęli się na ten błąd. :) Z tego, co wiem, przynajmniej u jednej osoby też to wystąpiło, bo widziałam takie zgłoszenie na steamowym forum gry (chodziło o gąbkę tak ja u mnie). W każdym razie, na szczęście się nie poddałam, a determinacja się opłaciła. Pomyślałam, że co mi szkodzi sprawdzić spójność plików na Steamie. W końcu to nie trwa długo. Co najważniejsze, pomogło i potem mogłam grać dalej. :)

      Usuń

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.