Jestem królem!
Ale ekstra!!! Rozumiem więc, że od tej pory dysponuję licznym gronem poddanych,
pięknym, dużym zamkiem, mnóstwem kasy i… Zaraz, zaraz, coś tu jednak nie gra. Jak
okiem sięgnąć, ludzi najwyraźniej nie za wiele w tej okolicy. Okej, moja główna
siedziba faktycznie duża, lecz skąd tyle pajęczyn i szczurów? No i czemu, o
zgrozo, hajs się nie zgadza?! Przecież w królewskim skarbcu nie widać nawet
śmierdzącego grosza! Ech, to nie tak miało być… Dlaczego los ze mnie zadrwił…?
Tego
rodzaju myśli niewątpliwie przemykają przez głowę bohatera gry Regalia: Of Men
and Monarchs, kiedy to nasz pechowy szczęściarz dokonuje wraz ze swoją paczką
wstępnej inspekcji państwa-miasta Ascalii. Niemniej zanim przyjrzymy się dokładniej
owej gromadce, wypadałoby poświęcić chwilę uwagi innej grupie, a konkretnie
twórcom omawianego tytułu. Nie musimy przy tym wodzić nadmiernie palcem po
mapie, bo za opracowanie projektu odpowiadają Polacy – małe warszawskie studio
Pixelated Milk. Warto równocześnie nadmienić, iż członków ekipy ze stolicy
napędza nie tylko ambicja, ale i wspólna pasja. Zafascynowani światem gier
połączyli bowiem siły w celu robienia takich produkcji, przy jakich sami
chcieliby się świetnie bawić. I tak oto powstała inspirowana japońskimi RPG-ami
Regalia, a jej narodzinom pomógł dodatkowo sukces kampanii na Kickstarterze
(zebrano ponad 90 tysięcy dolarów, podczas gdy niezbędne minimum wynosiło 40
tysiaków).
Kłopotliwy
spadek
Pora
teraz wrócić w rejony fantastycznego uniwersum, dokąd zawita niejaki Kay, czyli
nasz protagonista. Ten blondwłosy młodzian dowiaduje się pewnego dnia od
umierającego ojca, że należy do rodu Lorenów i jest prawowitym dziedzicem
ascalskiej korony. Skuszony perspektywą posadzenia zadka na tronie, chłopak
wyrusza zatem w podróż, a do kompletu zabiera ze sobą wiernego rycerza
Gryffitha oraz swoje dwie siostrzyczki – Elaine i Gwendolyn. Niestety, świeżo
upieczonego władcę czeka brutalne zderzenie wyobrażeń z rzeczywistością. Miasto
okazuje się opustoszałą ruiną, a zamkowe wnętrza zdążyły solidnie obrosnąć
kurzem oraz szczurzymi odchodami. Na dokładkę, łatwiej spotkać tam
najprawdziwszego ducha niż skrzynie z cennym kruszcem. Słowem, wszystko wymaga
gruntownego odrestaurowania, lecz Kaya przeraża perspektywa wysilenia się.
Rozczarowany panicz wolałby od ręki mieć dobrze prosperujące włości, w związku
z czym najchętniej zapomniałby o całej sprawie.
Szlachcic
szybko przekonuje się, iż danie drapaka nie jest wcale takie proste. Mianowicie
do Ascalii wkracza przedstawiciel Centralnej Agencji Poborców – Walter Crucey.
Niezbyt sympatyczny, delikatnie mówiąc, gość uświadamia bohatera, że scheda
obejmuje również kolosalnych rozmiarów długi. Cóż, przodkom Kaya ponoć nad
wyraz lekko przychodziło szastanie forsą i takie są konsekwencje tej
rozrzutności, które muszą ponieść żyjący potomkowie. Jako że jednorazowe, ani
tym bardziej natychmiastowe, uregulowanie rachunków przekracza aktualne
możliwości chłopaka, Crucey „łaskawie” pozwala spłacać zaległe pieniądze w
ratach. Młody Loren musi wobec tego dorobić się stosownego majątku, przywrócić
rodzinne ziemie do dawnej świetności, a także zadbać o zasoby ludzkie, dzięki
czemu święcące pustkami królestwo przeistoczy się w zaludniony i bogaty region.
Kay zgadza się na warunki windykatora, bo, szczerze powiedziawszy, nie ma innego
wyjścia. Lepiej też za bardzo nie wnikać w to, jakie mniej przyjemne
rozwiązanie rozważa Crucey w przypadku odmowy współpracy. Na szczęście, nasz
heros nie zostanie osamotniony na placu boju, otrzymując wsparcie zarówno ze
strony dotychczasowych, jak i nowych znajomych.
Z humorem i
wyrazistą obsadą
Śledząc
perypetie Kaya i spółki, w nasze oczy od razu rzuci się szereg barwnych
postaci, acz oczywiście nie zobaczymy wszystkich na dzień dobry. Co do
siostrzyczek panicza Lorena, twórcy postawili na sprawdzony zabieg zestawienia
skontrastowanych osobowości. Elaine jest sympatyczna i ciekawa świata, natomiast
Gwendolyn to typowa paniusia z wyższych sfer, dla której liczą się głównie
luksusy oraz dobra materialne. Z kolei Griffith jest inkarnacją ideału
rycerskości, a odwaga idzie u niego w parze z dość górnolotną niekiedy mową.
Myślicie, że na tym kończą się obsadowe wabiki Regalii? W żadnym wypadku, gdyż
nie zabraknie tu na przykład rubasznego pijaczka o imieniu Shichiroji,
bezskutecznie pozującego na strasznego wampira Theo czy kowala Gunthera,
paradującego z małym, naburmuszonym i dziewczyńsko wystrojonym pieskiem Heinrichem.
Co najistotniejsze, owa galeria indywiduów pierwszorzędnie wpisuje się w
humorystyczną konwencję, jaką obrano przy tworzeniu Regalii. Scenariusz
produkcji skrzy się od wdzięcznych i dowcipnych dialogów, które bezsprzecznie
wywierają pozytywny wpływ na nastrój graczy. Generalnie cała warstwa narracyjna
odznacza się dużymi pokładami lekkości, stanowiąc interesującą opozycję dla
opowieści kipiących od patosu.
Podróżnicze przystanki
Komediowa
otoczka przeniknęła ponadto do sfery mechaniki, co nie znaczy, że rozgrywka
zgotuje nam przysłowiową bułkę z masłem. Żartobliwy ton dostrzeżemy już na
etapie samouczka, który objaśnia kolejne reguły zabawy, zawierając przy okazji
bezpośrednie uwagi ze strony uszczypliwej lady Gwendolyn. Uśmiech na twarzy wywołują
też czasami zadania tekstowe, które, co nietrudno zgadnąć, operują słowem
pisanym. Wstawki te są nieodłącznym składnikiem eksploracji lochów, niczym w
grze paragrafowej każąc odbiorcom podejmować różnorakie decyzje. Tak można
popchnąć je do przodu, aczkolwiek zdarza się, że zmuszą także do chwycenia za
oręż. To jednak nie jedyna atrakcja, jaką oferuje zwiedzanie rozsianych po
mapie lochów. Owe miejscówki dzielą się na trzy kategorie pól, gdyż, prócz
wyżej wspomnianych tekstówek, zawierają jeszcze punkty stricte bitewne oraz
obozowiska, służące do regeneracji sił naszej kompanii i zapisywania stanu gry
(swoją drogą, save’y możliwe są również w miasteczku).
Wojskowe
planowanie
Na
oddzielny akapit zasługują częste potyczki, w trakcie których tytuł demonstruje
swój taktyczny pazur. Walki odbywają się w systemie turowym, a nasi ziomkowie
oraz przeciwnicy wędrują po planszach podzielonych na kwadratowe komórki. Każda
postać może w jednej kolejce przemieścić się i wykonać akcję specjalną (atak
lub umiejętność nakładająca jakiś efekt na kogoś ze swojaków bądź oponentów).
Poza tym, wraz z początkiem nowej tury nasz zespół dostaje tzw. punkt
autorytetu, który wolno spożytkować na dodatkowy ruch. Poszczególne bitki
wyznaczają podstawowy, niezbędny do sukcesu cel, plus nieobowiązkowe wyzwania,
wiążące się z uzyskaniem bonusowych profitów. Te ostatnie są rzecz jasna cięższe
do zaliczenia, ale i główne zadania potrafią wycisnąć z graczy siódme poty. Pod
względem poziomu trudności starcia zadowolą fanów hardcorowych zmagań, ponieważ
bardzo łatwo tu o zgony i przegraną. Regalia skłania do intensywnego pomyślunku
nad właściwą strategią, choć czynnik losowy też odgrywa niemałą rolę. Pomimo
tego produkcja nie zamyka swoich podwojów przed osobami, którym uciążliwe bitwy
bardziej kojarzą się z męczarnią niż końcową satysfakcją w obliczu zwycięstwa. Otóż
przyszykowano dla nich tryb fabularny, gdzie wprawdzie nieco przystępniejsze
walki i tak umieją dać popalić, lecz istnieje za to opcja automatycznej
wygranej po wciśnięciu stosownego przycisku.
Zabiegany król
Nie
samymi lochami projekt znad Wisły żyje, bo trzeba zarazem wykazać się smykałką
do ekonomii i aktywności społecznej. Stąd rozbudowy miasta nie ograniczono do
czysto fabularnego wątku, a do tego zajmiemy się rozwijaniem znajomości z
towarzyszami broni i resztą mieszkańców Ascalii, szczyptą dyplomacji przy
zagranicznych listach, wytwarzaniem przedmiotów czy wędkarstwem. Co więcej,
wszystkie aktywności, włącznie z sekwencjami bitewnymi, spaja swoista sieć
zależności. Przykładowo, złojenie wrogom skóry zaprocentuje zgarnięciem
surowców, które wykorzystamy do postawienia budynku albo ulepszenia wcześniej wzniesionej
konstrukcji. Upgrade domu kupieckiego zaowocuje zaś dalszym zacieśnianiem więzi
z handlarzem, a to odblokuje lepszy towar i bojowe bonusy dla drużyny. Jedne
działania mają mniejszy udział (vide dyplomacja), inne zdecydowanie większy, co
pokazuje kapitalny pomysł z relacjami między Kayem a pozostałymi postaciami.
Przyjaźnie, które pozwalają zgarnąć przydatne premie i przybliżają ciekawe historie
poszczególnych osobników, pielęgnujemy w konkretne dni. Przeważnie spędzimy je
na rozmowach, lecz okazjonalnie złapiemy także questy poboczne. Aha, no i
pamiętajcie koniecznie, że w Regalii czas to pieniądz! Każdy rozdział gry
zabiera dwa miesiące z życia bohaterów, a my musimy w narzuconym limicie odhaczyć
określoną liczbę zadań królestwa i specjalne misje fabularne, by móc w ten sposób
spłacać dług Lorenów.
Przyjemność dla
oka i ucha
Jak
już wspomniałam, rodzimi deweloperzy przygotowali polską odpowiedź na
dalekowschodnie RPG-i, czerpiąc natchnienie z tychże tytułów. Mało tego, azjatyckie
wzorce zobaczymy również w kolorowej oprawie wizualnej, która jednocześnie uwypukla
humorystyczny charakter scenariusza. I bardzo dobrze, gdyż grafika to kolejna
zaleta przygód Kaya, zwłaszcza dla fanów mangi oraz anime. Kreskówka maniera cechuje
nie tylko ręcznie rysowane tła, wespół z wizerunkami, jakie wyświetlają się
przy konwersacjach. Co prawda modele postaci, które przechadzają się po
planszach, wykonano w 3D, ale za sprawą cel-shadingowej techniki renderowania
nie odstają stylistycznie od pozostałych elementów wizualnych, choć wypadają
trochę słabiej niż stuprocentowe 2D. A jeśli chodzi udźwiękowienie, ten aspekt
gry nie wzbudza jakichkolwiek zastrzeżeń. Muzyka w razie potrzeby brzmi
pogodnie, sentymentalnie, epicko lub posępnie, zgrabnie dopasowując się do
bieżących wydarzeń. Angielski voice acting nie odzywa się przy wszystkich
kwestiach dialogowych, lecz zawsze, jak go usłyszymy, docenimy profesjonalizm
zatrudnionych aktorów. Dlatego u panienki Gwen bez problemu wychwycimy wyniosłość,
u dzikiej Signy dodającą drapieżności chrypkę, a w wypowiedziach Cruceya
wyczujemy bezwzględnego człowieka interesu.
Brawo, Pixelated
Milk!
Zakończenie
głównej ścieżki fabularnej nie przekreśla kontynuowania pobytu w fantastycznym
królestwie, ponieważ możemy wtedy uporać się z zadaniami, na jakie nie
starczyło nam czasu. Co najważniejsze, wysoka jakość gry sprzyja takim powrotom
na rzecz nadrobienia tego i owego. Regalia: Of Men and Monarchs to wyśmienity
kawałek kodu, który posiada wiele asów w rękawie. Produkcja autorstwa Pixelated
Milk dostarcza mnóstwa frajdy, kusząc rozbudowaną mechaniką, wciągającą,
komediową historią, charyzmatycznymi postaciami oraz atrakcyjną oprawą
audiowizualną. Jeżeli więc czujecie, że pociąga Was taka formuła rozrywki, pozytywne
wrażenia gwarantowane!
---------------------------------------------------
Za udostępnienie
egzemplarza do recenzji dziękuję firmie PR Outreach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.