Endless Fables 2
kontynuuje mitologiczne zwyczaje poprzedniej części, acz wierzenia starożytnych
Greków zastąpiono tutaj nordyckim kręgiem kulturowym. Słowem, ciągłość
tematyczna została zachowana, lecz zarazem w taki sposób, który nie wzbrania
się przed pewną różnorodnością. A i całokształt daje radę, bo rozgrywka, choć
nie wprowadza rewolucji, potrafi umilić czas miłośnikom casualowej zabawy.
Druga
odsłona cyklu podejmuje się reinterpretacji mitu o śmierci jednego z synów boga
Odyna – Baldura, który to zostaje omyłkowo zabity przez swojego brata – ślepego
Hodura. W ujęciu deweloperów z węgierskiego studia Sunward Games sprawa nadal wymaga
wyjaśnień i nie traci na aktualności nawet po upływie bardzo długiego czasu.
Stąd prosta droga do opowiedzenia takiej historii, która równocześnie próbuje
przekonać, że legendy nie są jedynie wytworem ludzkiej wyobraźni. I to nie
tylko w kontekście normalnych badań naukowych, mimo że poniekąd właśnie one
wciągną Pamelę Cavendish, główną bohaterkę serii, w wir wydarzeń o jak
najbardziej nadnaturalnym charakterze.
Nordycka
wycieczka
By
być bardziej precyzyjną, dodam, iż śladami skandynawskich bóstw nie wyruszyła wpierw
owa pani antropolog, a dr Peter Challenger – spec od nordyckiej mitologii i
dawny znajomy naszej protagonistki. Mężczyzna wszczął prace badawcze na
północnych krańcach Europy, lecz inspekcja pewnej kopalni ma bardzo przykry finał.
Naukowiec gdzieś przepadł, a o jego ocalałym asystencie nie można powiedzieć,
że wrócił stamtąd bez szwanku. Dlatego Claudia, żona Petera, prosi o pomoc
Pamelę, zaś właściwa akcja startuje wtedy, kiedy kobieta zjawia się już u
wybrzeży Skandynawii, z listem od koleżanki w rękach. Panna Cavendish oczywiście
zapuści się do pechowej kopalni, aczkolwiek poszukiwania zaginionego kumpla
zawiodą ją też w takie rejony, do jakich zwykli śmiertelnicy nie mają zazwyczaj
wstępu.
Co
prawda w ogólnym rozrachunku bardziej spodobał mi się scenariusz pierwszej
części, lecz fabuła „dwójki” również zdaje egzamin na polu odprężającej,
niedzielnej rozrywki. Twórcy fundują odbiorcom nieskomplikowaną,
fantastyczno-przygodową historię o ratowaniu znajomej osoby i związanym z tym
zgłębianiem zagadki, która dotyczy sfery mitycznej. Nie uświadczymy tu
zaskakujących momentów, ale nie jest to żadna ujma, zwłaszcza w obliczu
wykorzystanego materiału źródłowego. Endless Fables 2: Mroźny Szlak nie odbiera
zatem takiemu Lokiemu jego intryganckiej natury. A skoro mowa o postaciach zapożyczonych
z nordyckich wierzeń, napotkamy jeszcze dla przykładu wilka Fenrira oraz boginię
Frigg, matkę Hodura i Baldura.
W
produkcji da się wyczuć chłodniejszy klimat północnych zakątków Europy, co odróżnia
grę od czerpiącej ze śródziemnomorskiej kultury poprzedniczki. Wykreowanie
takiej atmosfery nie byłoby możliwe bez dopracowanych scenerii, które
niewątpliwie przykuwają wzrok atrakcyjnym doborem barw i troską o odmalowanie
wszelakich detali. Cieszą ponadto urozmaicenia w obrębie zwiedzanych scenerii,
gdyż nie poprzestano na lokacjach ze śniegiem i lodem, a co za tym idzie –
zobaczymy chociażby plansze przystrojone zielenią. Słabiej wypadają bardzo
oszczędnie poruszające się sylwetki, lecz muzyka wpisuje się dla odmiany w
pozytywne tradycje HOPEK. Mimo że poszczególne utwory nie zapadają na dłużej w
pamięć, nie zawodzą jako nastrojowe tło. Skomponowane na potrzeby tytułu
melodie eksponują aurę tajemnicy, która zostaje niekiedy wzbogacona o groźniej
brzmiące dźwięki.
Ścieżka
sprawdzonych patentów
Jeśli
chodzi o gameplay, ten aspekt produkcji, jak wspomniałam na samym początku
mojej recenzji, nie odkrywa Ameryki. Sceny HO, które przeważnie posiadają
dodatkowo alternatywę z łączeniem par, każą wypatrywać różnorakich fantów
podsuwając klasyczne wykazy nazw lub listy obrazkowe, a czasami kładąc
maksymalny nacisk na interakcje pomiędzy rekwizytami. Gdy natomiast perypetie
Pameli przybierają formę bliższą klasycznym point and clickom, deweloperzy podsuwają
nam głównie typowe inwentarzówki oraz logiczne minigierki (np. przesuwanki i
historyjki obrazkowe). Te ostatnie nierzadko w mniejszym bądź większym stopniu przypominają
zagadki z innych propozycji od Sunward Games czy katowickiej firmy Artifex
Mundi, która jest zresztą wydawcą Mroźnego Szlaku.
Sympatyczne
mariaże przygodówek z ukrytymi obiektami mają jednak to do siebie, że pewna
odtwórczość na gruncie mechaniki nie stanowi przeszkody ku temu, by dobrze
bawić się przy przechodzeniu kolejnych tytułów. Tak też było ze mną i Endless
Fables 2, które wprawdzie nie zalicza się do czołówki gatunku, ale jest po
prostu przyzwoitym reprezentantem rodziny HOPA. Ponad 3 godziny, które
poświęciłam na ukończenie gry (włącznie z około 30-minutowym rozdziałem bonusowym),
minęły szybko i przyjemnie. Jeśli więc lubicie relaksować się przy tego rodzaju
produkcjach, warto rozważyć skandynawską podróż u wirtualnego boku Pameli
Cavendish.
---------------------------------------------------
Za udostępnienie
egzemplarza do recenzji dziękuję wydawcy – firmie Artifex Mundi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.