Jako
zwolenniczka kryminałów, jestem otwarta na wszelkiej maści polecanki w tym
temacie. Stąd nie uszły mej uwadze przychylne opinie o prozie Jørna Liera
Horsta, z którymi parokrotnie się zetknęłam. Zakodowałam więc sobie w głowie
następującą informację: „jeśli lubisz kryminalne historie, warto sięgnąć po
Horsta i serię z komisarzem Wistingiem”. Tak zresztą w końcu zrobiłam, a
pójście za ową radą zaprocentowało przeczytaniem powieści pt. „Poza sezonem”.
Teraz zaś sama mogę dołączyć do grona tych osób, które pozytywnie wyrażają się
o piórze norweskiego pisarza.
Padło
akurat na siódmy tom cyklu, aczkolwiek nawet ci z polskich czytelników, którzy
śledzili serię od jej początków na rodzimym rynku, nie poznawali perypetii
Williama Wistinga w porządku chronologicznym. Poszczególne odsłony zostały
wydane u nas w zmienionej kolejności, lecz, co najważniejsze, „Poza sezonem”
broni się jako samodzielna rzecz. Bo choć autor poświęca dość sporo uwagi
prywatnemu życiu głównego bohatera oraz osób z najbliższego otoczenia
mężczyzny, robi to na tyle sprawnie, by każdy mógł gładko wkroczyć do świata
pana komisarza. No i nie należy przecież zapominać, że pierwsze skrzypce gra tutaj
kryminalna zagadka. Wprawdzie nasączona również innego rodzaju wątkami, lecz umiejętnie
przyrządzona.
Cóż
to za zadanie czeka na naszego śledczego? Nim ten wejdzie na książkową scenę,
wpierw dotrzymamy przez chwilę towarzystwa niejakiemu Ovemu Bakkerudowi,
którego odkrycie przyczyni się do otwarcia policyjnego dochodzenia. Ów jegomość
odwiedza swój domek letniskowy w Stavern, gdzie spotyka go bardzo niemiła
niespodzianka. Oczom faceta jawi się zdewastowana i okradziona chata, która
wzbudza słuszny żal właściciela nie tylko z powodów materialnych, ale też
sentymentalnych. Mało tego, zaniepokojony Ove zagląda do sąsiedniego budynku, znajdując
tam trupa. W takich oto okolicznościach zostaje zatem ściągnięty William wraz
ze swoją ekipą, żeby zabezpieczyć miejsce zbrodni, powęszyć wokół wszystkich
potencjalnych tropów i rozwiązać całą sprawę.
By
nikomu nie zaczęło przypadkiem doskwierać znużenie, droga ku wyjaśnieniu
zaistniałych wypadków nie obędzie się bez różnych komplikacji, w tym
narkotyków, następnych trupów, kradzieży czy zaginionych zwłok. Jednocześnie
nie wypada pominąć dodatkowego zmartwienia, jakie pan Wisting ma jeszcze przez
własną córkę – dziennikarkę Linę. A to dlatego, iż chęć zaleczenia miłosnych
ran skłania młodą kobietę do tymczasowej przeprowadzki. Tak się natomiast
składa, że komisarz posiada odziedziczony po wujku domek letniskowy. Dla Line
ów kąt wydaje się idealny do wypoczynku i wewnętrznego wyciszenia, zwłaszcza gdy
przy okazji latorośl Wistlinga podejmie próbę napisania powieści. Sęk jednak w
tym, iż chałupa stoi na terenie Stavern, nie tak daleko od nieszczęsnej daczy
Bakkeruda.
Autorowi
niewątpliwie udało się osiągnąć satysfakcjonujący kompromis pomiędzy żwawym
tempem narracji a żmudnym niekiedy dla policjantów procesem śledczym. Trzeba
przy tym zaznaczyć, że praca dochodzeniowa została nakreślona zarówno w
ciekawy, jak i rzetelny sposób. Horst przelewa tu tak na marginesie trochę
swoich osobistych doświadczeń, albowiem jego kariera zawodowa obejmuje m.in.
pełnioną do 2013 roku funkcję szefa wydziału śledczego Okręgu Policji Vestfold.
Rysów autentyczności nie można też odmówić postaci komisarza Wistinga, którego
ukazano jako profesjonalistę i zarazem zwyczajnego człowieka. Komisarz bardzo
dobrze wywiązuje się wobec tego ze swoich obowiązków, ale i ma prawo być dla
przykładu zmęczonym.
Co
więcej, przedstawiona historia nabiera także sensacyjnego kolorytu. Duży w tym
udział ma wyjazd głównego bohatera i jego współpracowników na Litwę, by
zweryfikować ślad dotyczący środowiska przestępców z Europy Wschodniej. Ba, na
owym tle zarysowano ponadto problematykę społeczną, w ramach której bieda
zostaje wymieniona jako jeden z czynników zejścia na złą drogę. Dla odmiany
fragmenty osadzone w Stavern zawierają delikatną domieszkę zabiegów rodem z
dreszczowca – a to tajemnicze martwe ptaki, a to Line poczuje się w pewnym
momencie osaczona… Niemniej najbardziej cieszy fakt, że norweski literat zdołał
te wszystkie składniki naturalnie i logicznie ze sobą połączyć.
Podsumowując,
„Poza sezonem” mogę śmiało nazwać kompetentnie skonstruowanym kryminałem, w
związku z czym tytuł powinien przypaść do gustu sympatykom tego typu utworów.
Jørn Lier Horst zaserwował odbiorcom powieść, która nie dość, że nie zatraca
swojej przynależności gatunkowej, to – na dokładkę – stanowi dowód świadczący o
multitematycznej elastyczności autora. A skoro książkę czytało mi się również
bardzo szybko, nie omieszkam rozejrzeć się za innymi tomami cyklu o komisarzu
Williamie Wistingu.
-------------------------------------------------------------------
Tytuł
polski: Poza sezonem
Tytuł
oryginalny: Vinterstengt
Autor:
Jørn Lier Horst
Wydawnictwo:
Smak Słowa
Liczba
stron: 352
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.