środa, 4 lipca 2018

The Deer (PC) - recenzja



The Deer w swoich założeniach jawi się jako zacna propozycja dla dzieciaków, a to dlatego, iż pod płaszczykiem łatwiutkiej rozrywki mamy tutaj małe kompendium wiedzy o epoce lodowcowej. Zamysł zatem godny docenienia, bo pokazuje przecież, że edukacja i zabawa mogą stanowić całkiem zgrany zespół. Ale czy na pewno warto poświęcać temu tytułowi uwagę?

Teoretycznie projekt, za którego opracowanie odpowiadają Fabio Ferrara i Giulia Airoldi, wydaje się być w porządku, zwłaszcza wobec docelowej grupy graczy. Sterujemy wszak sympatycznie wyglądającym jelonkiem, a zwiedzane przy dźwiękach spokojnej muzyki środowisko przypomina swoją konstrukcją interaktywną prezentację dla szkrabów. Nie da się też zaprzeczyć, że ilustracje autorstwa Guilii Airoldi, choć proste, zostały wykonane starannie i cieszą oko bezpretensjonalnym urokiem oraz dominacją przyjemnych, jesiennych barw. Z powodzeniem mogłyby więc ozdobić stronice jakiejś książki, acz oczywiście takiej, która byłaby skierowana do identycznego grona odbiorców co The Deer.

Mechanika pod tym kątem również w pierwszej chwili niby daje radę, skoro obsługa została ograniczona do myszki oraz dwóch klawiszy (A, D), by wędrować w prawo bądź lewo. Nie licząc ESC, który służy do zamknięcia aplikacji. Nasze zadania polegają natomiast na rozwiązywaniu napotkanych minigierek, a także czytaniu różnych ciekawostek dotyczących plejstocenu, nieformalnie określonego mianem epoki lodowcowej (ramy czasowe, fauna, flora itp.). Mniej kolorowo robi się niestety w momencie, gdy zaczniemy ciut wnikliwszą analizę technicznych aspektów tytułu lub zwyczajnie przejdziemy grę do końca. Czemu? Całość można zaliczyć raptem w około 5 minut…


Tak, wiem – powstają rozmaite wirtualne miniatury, lecz powyższy wynik to raczej domena darmówek. A i nieodpłatne pozycje często bywają przynajmniej trochę dłuższe. Tak, zdaję sobie sprawę, że na Steamie The Deer kosztuje standardowo 3,59 zł. Niewiele? Jak najbardziej, ale jednocześnie niewiele w tej produkcji do roboty. Ot, wyświetlają się na ekranie kształcące informacje (od razu lub po wskazaniu kursorem interaktywnego punktu), a do tego mamy ledwie trzy migierki. Te ostatnie rzecz jasna banalne: układanie szkieletu, memory i wybieranie prowiantu. O ile jednak niski stopień skomplikowania owych zagadek można jeszcze zrozumieć, tak niewątpliwie przydałoby się zwiększenie ich liczby.

Co istotne, w The Deer zagramy wyłącznie po angielsku. Dla angielskojęzycznych osób to żaden problem, ale jeśli skupimy się na polskich odbiorcach, z tym może być różnie. Kilkuletnie smyki z logicznych powodów zazwyczaj nie władają na tyle dobrze obcą mową, by pozwolić sobie na swobodną lekturę. Wprawdzie dziecko od biedy ogarnęłoby samodzielnie pojedyncze minigierki, lecz i tak konieczne jest towarzystwo kogoś starszego, by przetłumaczyć edukacyjne treści. Słowem zakończenia, radziłabym ostrożnie przemyśleć ewentualny zakup, gdyż dostajemy tu za mało w ogólnym rozrachunku zawartości. I to pomimo niskiej ceny oraz oficjalnego opisu produktu, wedle którego powinno się traktować produkcję jako interaktywne doświadczenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.