niedziela, 22 lipca 2018

"Był sobie pies", W. Bruce Cameron - recenzja


W. Bruce Cameron nie tylko napisał powieść z psem w roli głównej, ale dosłownie pozwolił czytelnikom spojrzeć na świat oczami takiego czworonoga. Dobrze na tym zresztą wyszedł, gdyż ciepłe przyjęcie utworu nie dość, że zaprocentowało statusem bestsellera, to – na dodatek – powstaniem filmowej adaptacji, wyreżyserowanej przez Lasse Hallströma. W sumie nie dziwię się sukcesowi książki „Był sobie pies”, skoro można ją śmiało nazwać sympatyczną i niegłupią literaturą z kręgu familijnej rozrywki. A przecież takie propozycje jak najbardziej umieją wkraść się w łaski odbiorców, zwłaszcza że ludzie często lubią różnorakie historie o zwierzakach.

Jako że pierwszoosobowym narratorem uczyniono tutaj psa, wszelkie wydarzenia zostały ukazane z tej właśnie nietypowej perspektywy i przefiltrowane przez odczucia takowego stworzenia. Wprawdzie główny bohater ocenia pewne sprawy niemal niczym człowiek, lecz jednocześnie sporo rzeczy postrzega w mniej bądź bardziej odmienny sposób. Nie wspominając o tym, że przykłada znacznie większą wagę do zapachów. Co istotne, punkt widzenia zwierzęcia, dla którego nie wszystko jest w pełni zrozumiałe, nierzadko stanowi źródło zabawnych epizodów bądź komentarzy. Stąd zostaniemy przykładowo poinformowani, że łazienka to taki pokój z białym, fajnie rozwijającym się papierem. Kudłaty protagonista nie zauważa ponadto zbytniej różnicy między tym, czy w domu załatwi wiadome potrzeby na gazecie, czy bezpośrednio na gołej podłodze.

Psia wizja świata nie stroni od pewnych uproszczeń, w efekcie czego można czasami odnieść lekkie wrażenie, iż ową opowieść snuje dziecko. Albo raczej ktoś młodziutki i zarazem jakby trochę stary, co staje się bardziej widoczne wraz z rozwojem fabuły. Dlaczego? Otóż autor postanowił połączyć losy czworonożnego bohatera ze zjawiskiem reinkarnacji. Poznawszy wczesne dzieciństwo zwierzaka, kiedy ten – jako szczeniak – musi chociażby „walczyć” z rodzeństwem o dostęp do cyca, prześledzimy dalsze etapy pierwszego życia, a ostatnie chwile nie przynoszą definitywnego końca. Nasz protagonista odradza się bowiem w kolejnych psich wcieleniach, zachowując pamięć o poprzednich i wykorzystując doświadczenia, które zdobywa tą niestandardową wszak drogą. Zaintrygowany wędrówką własnej duszy, pragnie zaś poszukać sensu swojego istnienia, tak na marginesie stale związanego z ludzką egzystencją.

Inkarnacje tytułowego psa umożliwią mu m.in. zasmakowanie pobytu w schronisku, u boku policjanta czy pod dachem zwyczajnej rodziny, której członkiem jest miły chłopiec o imieniu Ethan. Podkreślić równocześnie należy, iż amerykański pisarz szczególnie pochylił się nad czasem spędzonym z wyżej wymienionym młodzieńcem. Psina wabi się wtedy Bailey i taki też przydomek nie bez powodu pozostanie tym najważniejszym. Poczytamy zatem o licznych zabawach z Ethanem w jego domu oraz na farmie dziadków, przy czym piesek nie odpuści sobie paru wybryków. Oczywiście te niby psikusy pozbawione są cienia złośliwości. Bo Bailey to poczciwa, troskliwa i szczera w uczuciach istota, która dzięki wrodzonej dobroci nie powinna mieć problemów z podbiciem serc odbiorców. Co nie znaczy, iż szczekającego pupila ominą przykre chwile. Jak to w życiu bywa, nie zabraknie także smutnych momentów, tym bardziej że Bailey spotyka różnych ludzi.

Reasumując, powieść W. Bruce’a Camerona potrafi zarówno wywołać serdeczny uśmiech na twarzy, jak i wzruszyć tudzież sprawić, że oczy zrobią się wilgotniejsze. Co prawda książka zawiera kilka dość średnio interesujących fragmentów, lecz nigdy nie schodzi poniżej porządnego poziomu ani nie wzbudza odruchów rzucenia lektury w kąt. Innymi słowy, to solidna i pełna bezpretensjonalnego uroku pozycja, która przemówi do miłośników zwierząt.
                                       


-------------------------------------------------------------------
Tytuł polski: Był sobie pies
Tytuł oryginalny: A Dog’s Purpose
Autor: W. Bruce Cameron
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Liczba stron: 392

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.