niedziela, 28 lipca 2019

"Pęknięta korona", Grzegorz Wielgus - recenzja


Grzegorz Wielgus zaprasza w swojej powieści na czytelniczą wyprawę do Polski II połowy XIII wieku. Niemniej jego „Pęknięta korona” nie jest klasycznym przykładem beletrystyki historycznej. Owszem, książce nie brakuje właściwych tejże kategorii cech, ale to poniekąd taka hybryda, bo zawiera równocześnie sporo elementów innego gatunku. Mówiąc najogólniej, dostajemy średniowieczny kryminał.

Fabułę utworu osadzono w roku 1273, pozwalając zajrzeć do Krakowa, a także na sąsiednie obszary. Praktycznie od razu jesteśmy postawieni w obliczu kryminalnej zagadki, za rozwiązywanie której zabierają się brat Gotfryd, dominikański inkwizytor, i dwaj rycerze – obdarzony specyficznym poczuciem humoru Jaksa oraz biegły w machaniu mieczem Lambert. A wszystko zaczyna się od wyłowionego z Wisły trupa – ofiary morderstwa, co, swoją drogą, szybko zdradza stan zwłok. Drążąc dalej sprawę, bohaterowie nie będą musieli zaś długo czekać, aż na książkową scenę wkroczy kolejny nieboszczyk. Ba, ten ma nawet jeszcze bardziej efektowne wejście, gdyż mowa o spalonym nieszczęśniku, który przypuszczalnie poświęcił swoje ostatnie chwile zakazanym praktykom. Na tym zresztą nie koniec, a sprawdzane przez protagonistów tropy dotyczą m.in. zamku Lemiesz, zdającego się skrywać sekrety o pogańskim charakterze.

„Pęknięta korona” nie jest lekturą, przez którą mogłabym zarwać noc. Nie zawiera też szczególnie skomplikowanej tajemnicy do wyjaśnienia czy nie wiadomo jak zaskakujących zwrotów akcji. Pomimo tego powieść pana Wielgusa posiada w sobie to coś i zdołała mnie w ogólnym rozrachunku zaciekawić. Siła owego tytułu nie drzemie jednak w kryminalnych aspektach jako takich, lecz w umiejętnym ich przystrojeniu innego rodzaju składnikami. Mianowicie myślę o zestawieniu detektywistycznych wątków ze średniowiecznymi realiami, elementami ówczesnych intryg i obrazem chrześcijańskiego społeczeństwa, które wciąż nie otrząsnęło się z dawnej wiary oraz lęku przed istotami należącymi do słowiańskiego bestiariusza. Słowem, śledztwo bohaterów stanowi dobrą okazję do zanurzenia się we wziętej na warsztat epoce. Na sugestywne odmalowanie klimatu minionych czasów pozytywnie wpływa również użyty przez pisarza język, w którym to osiągnięty został satysfakcjonujący kompromis pomiędzy przystępnością dla współczesnego odbiorcy a starodawną stylizacją.

Autor nie kreśli tu wnikliwych portretów psychologicznych ani rozbudowanych życiorysów, aczkolwiek przyznać muszę, że detektywistyczne trio, czyli Gotfryd, Jaksa i Lambert, zapada na szczęście w pamięć. Według mnie najlepiej spisuje się natomiast postać zakonnika. Mężczyzna sumiennie wykonuje swoje obowiązki i uważa, że nie można być zbyt pobłażliwym. Zarazem daleko mu do chorobliwej przesady, w związku z czym nie skazałby nikogo za byle pierdołę. Inteligentny dominikanin ma poczucie sprawiedliwości, a co za tym idzie – potrafi dla przykładu stwierdzić, że chłopi niesłusznie zrobili samosąd i uśmiercili niewinnych. Wprawdzie sam dopuszcza myśl, iż gdzieś mogą czaić się utopce, lecz wszystko w granicach rozsądku. Kiedy zatem rozpozna ślady pogańskiego rytuału, nie bierze za pewnik jego działania. Po prostu jasno zaznaczy, że to odprawiająca dany obrządek osoba wierzyła w uzyskanie konkretnego efektu.

Reasumując, „Pęknięta korona” to przyzwoita pozycja, którą będę generalnie miło wspominać. Bo choć przedstawiona historia nie błyszczy niczym diament bez skazy, doceniam fakt, iż średniowiecze szaty nosi z niezaprzeczalnym wdziękiem. Dlatego dam prawdopodobnie w przyszłości szansę kolejnym przygodom brata Gotfryda i spółki, by dowiedzieć się, jakie to nowe dochodzenie przygotował dla protagonistów Grzegorz Wielgus. Liczę też, że na kartach „Czarcich słów”, drugiej książki z tego cyklu, zaprezentowana przez autora formuła bardziej rozwija swoje skrzydła.



-------------------------------------------------------------------
Tytuł polski: Pęknięta korona
Autor: Grzegorz Wielgus
Wydawnictwo: Initium
Liczba stron: 240


9 komentarzy:

  1. dla zabicia czasu jak pada deszcz można czytnąć:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. :) Swoją drogą, u mnie dziś się rozpadało, ale niestety nie pomogło to na obniżenie temperatury - od wczoraj znów jest upalnie. :(

      Usuń
    2. weź u mnie też... leje się ze mnie;/

      Usuń
    3. Aż spać w nocy nie można, bo wtedy też jest duszno. :( Mam nadzieję, że wkrótce się ochłodzi.

      Usuń
  2. Bo choć przedstawiona historia nie błyszczy niczym diament bez skazy, doceniam fakt, iż średniowiecze szaty nosi z niezaprzeczalnym wdziękiem. - kocham to zdanie :) mam książkę w planach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę więc miłej lektury. Ja z kolei będę chciała kiedyś przeczytać drugą odsłonę cyklu, lecz wpierw już przyszykowałam inne tytuły. :)

      Usuń
  3. Średniowieczny kryminał? Mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem generalnie zadowolona z lektury. Co prawda tytuł ten nie wyląduje na liście moich ulubionych, ale autor miał ciekawy pomysł. Dlatego kolejną pozycję z tej serii też bym chciała kiedyś przeczytać. :)

      Usuń
  4. Właśnie jestem w trakcie lektury. Ciekawie oddany klimat epoki, ale nie czytam z zapartym tchem.

    OdpowiedzUsuń

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.