Intryga o
szpiegowskim zabarwieniu, sensacyjne pościgi i ucieczki oraz miłosne uniesienia
w tle. Brzmi niemal jak kolejna część przygód Jamesa Bonda, bo choć słynny
agent 007 stara skupiać się na pracy, to przecież nie odpuszcza sobie amorów, a
nawet umie wykorzystać swój urok w celach służbowych. Pomimo tego „Telefon o
północy” jest rzeczą innego kalibru niżli perypetie kultowego szpiega. Otóż książka
autorstwa Tess Gerritsen zalicza się jednocześnie do kategorii literatury
kobiecej. Powieść nie smakuje też niczym wykwintne danie, acz w roli niewymagającej
rozrywki może spisać się całkiem nieźle.
Mieszkającej
w Stanach Sarah Fontaine, głównej bohaterce powieści, nie jest dane długo nacieszyć
się szczęściem u boku męża Geoffreya. A to przez tytułową rozmowę o późnej
porze, która nieodwracalnie burzy życie kobiety po raptem dwóch miesiącach
małżeństwa. Samo usłyszenie nocnego dzwonka nie wzbudziło w protagonistce
niepokoju. Ukochany regularnie telefonował bowiem do niej z Londynu, dokąd
udawał się, aby pracować w tamtejszym banku. Tyle że tym razem po drugiej
stronie słuchawki odzywa się ktoś inny – dyplomata Nick O’Hara z Departamentu
Stanu. Na domiar złego, mężczyzna oświadcza, iż Geoffrey zginął w pożarze. Co
ciekawe, do wypadku doszło pod dachem berlińskiego hotelu, a przecież pan
Fontaine miał przebywać akurat na terenie Anglii. Różnych znaków zapytania
pojawia się zresztą jeszcze więcej, włącznie z faktycznym losem Geoffreya, jego
prawdziwą tożsamością i przypuszczalnie szpiegowską działalnością. Sarah tym
bardziej więc pragnie znaleźć odpowiedzi na wszystkie dręczące kwestie, podobnie
jak Nick, w którego głowie także pełno wątpliwości odnośnie do całej sprawy.
Tak oto oboje wpadają na trop szeroko zakrojonej konspiracji, przez co nad nimi
również zawiśnie nieliche niebezpieczeństwo.
Posługując
się zwięzłym i prostym stylem, Tess Gerritsen dynamicznie przeprowadza
czytelników przez kolejne wydarzenia, czemu towarzyszy zarówno ujawnianie rozmaitych
informacji, jak też podrzucanie bohaterom nowych, ciężkich orzechów do
zgryzienia. Amerykańska pisarka każe przy tym kluczowym protagonistom solidnie
się napodróżować, gdyż szansa na rozwiązanie zaistniałej zagadki oznacza dla
Sarah oraz Nicka konieczność odwiedzenia Europy. Tam zaś zawitają do takich
miast jak m.in. Berlin czy Amsterdam, nie zatrzymując się w poszczególnych
lokacjach na długo. Nie tylko przez skromne rozmiary powieści, ale i ze względu
na wykorzystanie swoistego wyścigu z czasem. Gra toczy się tu wszak o wysoką
stawkę, skoro biorą w niej udział ludzie z CIA, Mossadu oraz ze środowiska
przestępczego. Do tego pani Fontaine i pan O’Hara nie wiedzą, komu rzeczywiście
można zaufać, a ponadto niejednokrotnie ktoś ich obserwuje bądź próbuje dorwać,
skłaniając do ucieczek rodem z typowej sensacji. Całość w ogólnym rozrachunku
czyta się szybko i bez znużenia, tyle że nie uświadczymy tzw. efektu WOW. Ot,
rzemieślnictwo, które nie unika sztampowych momentów ani nie sili się na
głębię.
W
trakcie lektury nietrudno zatem dostrzec, że mamy do czynienia ze wczesnym
etapem twórczości autorki, zanim zaczęła pisać bardziej rozbudowane i
pochłaniające thrillery. Swoją drogą, potwierdza to jeszcze jedna rzecz, a mianowicie
ubarwienie przedstawionej historii elementami romansu. Stawiając pierwsze kroki
w literackiej karierze, pani Gerritsen specjalizowała się właśnie w takich
lekkich kryminałach i dreszczowcach, na kartach których wątek miłosny odgrywał
dużą rolę. Sęk w tym, iż książki z owego okresu, jakie przeczytałam, nie
błyszczały pod kątem spraw sercowych. Dotyczy to także „Telefonu o północy”,
wplatającego do fabuły narodziny romantycznej więzi między Sarah i Nickiem. Ich
relacje pachną nieco naiwnością oraz nazbyt pospiesznym tempem, mimo że – z
uwagi na pewne sekrety Geoffreya – serce kobiety jak najbardziej mogło zabić
mocniej do innego faceta. Na szczęście, amory nie stanowią tutaj dominującego
aspektu, a na dodatek, zostały częściowo usprawiedliwione tym, że protagoniści
sami są zaskoczeni napływem tak gorących uczuć.
Summa
summarum, „Telefon o północy” najlepiej sprawdzi się według mnie wtedy, kiedy
szukalibyśmy czegoś ze żwawym tempem akcji, nie musząc nadto wnikać w fabularne
meandry. Tytuł w zasadzie na jeden raz, bo nawet jak zapewni stosunkowo
przyzwoitą rozrywkę, to nie zachwyci do takiego stopnia, żeby chcieć później
wracać do tej historii. Czy to poprzez ponowne jej przeczytanie, czy to jedynie
poprzez przywoływanie w myślach. Przewróciwszy ostatnią stronę książki, nie
będziemy wobec tego zbyt długo pamiętać o owej mieszance powieści sensacyjnej i
szpiegowskiej z nutami romansu. Co najwyżej rozluźnieni uznamy, że było
generalnie miło, ale się skończyło.
-------------------------------------------------------------------
Tytuł polski: Telefon o północy
Tytuł oryginalny: Call After Midnight
Autor: Tess Gerritsen
Wydawnictwo:
HarperCollins Polska
Liczba stron: 256
Tess czytałam tylko jedną książkę i mi nie przypadła do gustu...
OdpowiedzUsuńJa póki co kilka. Te ze wczesnego etapu jej twórczości to głównie przeciętniaki, choć dla odprężenia można przeczytać. Za to lepiej wypadają te książki, które autorka zaczęła pisać, wkraczając na pole pełnokrwistych thrillerów. Z tego późniejszego okresu czytałam "Dawcę" i "Dolinę umarłych" - obie pozycje bardzo ciekawe, ale w szczególności polecam "Dolinę..." (to jedna z odsłon cyklu o Jane Rizzoli i Maurze Isles.
Usuńwłaśnie ja czytałam jedną z tych z cyklu Jane i Maura... może jeszcze się kiedyś skuszę, dam szansę - zobaczę.
UsuńJa z tego cyklu póki co mam przeczytaną jedynie "Dolinę umarłych", która wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie i do dziś jest moją ulubioną książką autorstwa Tess Gerritsen(recenzowałam ją nawet kiedyś na blogu). Nie wiem, który tom tej serii czytałaś, ale jeśli to nie była ta "Dolina...", może akurat ona byłaby dla Ciebie satysfakcjonującą lekturą. Zawsze można zapytać w bibliotece, czy nie mają, acz oczywiście jak będą czas i chęci. :)
UsuńCzytałam "Dawcę" tej autorki, bardzo mi się ksiażka podobała.
OdpowiedzUsuńTo akurat też czytałam i również mi się podobało. :)
UsuńOstatnio czytasz :)
OdpowiedzUsuńCiągle coś czytam, ale nie wszystko recenzuję. A jeśli przygotuję wpis o danej książce, to też nie zawsze od razu publikuję. :)
UsuńRozumiem :) A grasz w coś? :)
UsuńTeraz akurat nie. Muszę sobie coś wybrać nowego do pogrania, ale przez tę pogodę ostatnio nie mam siły. :(
UsuńCo się dzieje? Jesteś senna? :(
UsuńCzasem też senna, ale ogólnie zmęczona i osłabiona. :(
UsuńTess tylko w swojej sadze z Jane Rizzoli i Maurą Isles. Reszta to dość spore średniaki.
OdpowiedzUsuńZ późniejszego etapu jej twórczości, kiedy przerzuciła się na typowe thrillery, czytałam jeszcze "Dawcę". To spoza cyklu Rizzoli/Isles, ale warte przeczytania, zwłaszcza jak ktoś lubi thrillery medyczne.
UsuńRaczej przeczytam tylko wtedy jeśli przypadkiem trafi w mojej ręce. Klimaty nie do końca moje i duży stosik na półce :P
OdpowiedzUsuńRozumiem. To akurat nie jest żaden ósmy cud świata. Ot, to do przeczytania i szybkiego zapomnienia, tyle że można przy tej pozycji się odprężyć. :)
UsuńKsiążki do odprężenia też są spoko ale z takich właśnie też trochę mam na swojej półce ;p
UsuńU mnie jest podobnie. :)
UsuńBędzie jak znalazł na coraz dłuższe noce. Dobry thriller zawsze w cenie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTo od tej autorki z kategorii thrillerów szczególnie polecam "Dolinę umarłych" - co prawda to część cyklu (seria Rizzoli/Isles), ale można czerpać przyjemność z lektury bez znajomości poprzednich odsłon. "Dolina..." to pierwsza książka Tess Gerritsen, którą przeczytałam. W moim prywatnym rankingu dotąd zajmuje I miejsce. Swego czasu też ją zresztą recenzowałam. Planuję także zapoznać się z innymi odsłonami tego cyklu. Również dziękuję za odwiedziny na blogu i pozdrawiam. :) Julita (crouschynca)
UsuńMyślę, że mogłabym przeczytać, coś czuję, że to książka na jeden wieczór.
OdpowiedzUsuńNo właśnie można się z nią szybko uwinąć. Nie jest to obszerna pozycja i nie trzeba się zagłębiać w różne meandry. Taka akurat do odpoczynku, choć nie wciąga niczym pustynne piaski. :)
UsuńKsiążka mogłaby mnie wciągnąć, więc zapisałam sobie tytuł :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Życzę zatem miłego odpoczynku przy tej książce. Również pozdrawiam. :)
UsuńCzytałam jedna książkę tej autorki i była ok. Kryminały lubię, wiec moze i ta przypadnie mi do gustu
OdpowiedzUsuńNiewykluczone, acz w przypadku tej autorki szczególnie polecam wyśmienitą "Dolinę umarłych". :)
UsuńOOO TAK. To zdecydowanie coś dla mnie! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę dużo zdrówka!
Jelonkowa
Również przesyłam pozdrowienia i życzę wszystkiego dobrego. :)
UsuńW sumie taka lekka książka nada się na plażę :)
OdpowiedzUsuńDobry pomysł. :)
Usuń