piątek, 3 lipca 2020

"Telefon o północy", Tess Gerritsen - recenzja


Intryga o szpiegowskim zabarwieniu, sensacyjne pościgi i ucieczki oraz miłosne uniesienia w tle. Brzmi niemal jak kolejna część przygód Jamesa Bonda, bo choć słynny agent 007 stara skupiać się na pracy, to przecież nie odpuszcza sobie amorów, a nawet umie wykorzystać swój urok w celach służbowych. Pomimo tego „Telefon o północy” jest rzeczą innego kalibru niżli perypetie kultowego szpiega. Otóż książka autorstwa Tess Gerritsen zalicza się jednocześnie do kategorii literatury kobiecej. Powieść nie smakuje też niczym wykwintne danie, acz w roli niewymagającej rozrywki może spisać się całkiem nieźle.

Mieszkającej w Stanach Sarah Fontaine, głównej bohaterce powieści, nie jest dane długo nacieszyć się szczęściem u boku męża Geoffreya. A to przez tytułową rozmowę o późnej porze, która nieodwracalnie burzy życie kobiety po raptem dwóch miesiącach małżeństwa. Samo usłyszenie nocnego dzwonka nie wzbudziło w protagonistce niepokoju. Ukochany regularnie telefonował bowiem do niej z Londynu, dokąd udawał się, aby pracować w tamtejszym banku. Tyle że tym razem po drugiej stronie słuchawki odzywa się ktoś inny – dyplomata Nick O’Hara z Departamentu Stanu. Na domiar złego, mężczyzna oświadcza, iż Geoffrey zginął w pożarze. Co ciekawe, do wypadku doszło pod dachem berlińskiego hotelu, a przecież pan Fontaine miał przebywać akurat na terenie Anglii. Różnych znaków zapytania pojawia się zresztą jeszcze więcej, włącznie z faktycznym losem Geoffreya, jego prawdziwą tożsamością i przypuszczalnie szpiegowską działalnością. Sarah tym bardziej więc pragnie znaleźć odpowiedzi na wszystkie dręczące kwestie, podobnie jak Nick, w którego głowie także pełno wątpliwości odnośnie do całej sprawy. Tak oto oboje wpadają na trop szeroko zakrojonej konspiracji, przez co nad nimi również zawiśnie nieliche niebezpieczeństwo.

Posługując się zwięzłym i prostym stylem, Tess Gerritsen dynamicznie przeprowadza czytelników przez kolejne wydarzenia, czemu towarzyszy zarówno ujawnianie rozmaitych informacji, jak też podrzucanie bohaterom nowych, ciężkich orzechów do zgryzienia. Amerykańska pisarka każe przy tym kluczowym protagonistom solidnie się napodróżować, gdyż szansa na rozwiązanie zaistniałej zagadki oznacza dla Sarah oraz Nicka konieczność odwiedzenia Europy. Tam zaś zawitają do takich miast jak m.in. Berlin czy Amsterdam, nie zatrzymując się w poszczególnych lokacjach na długo. Nie tylko przez skromne rozmiary powieści, ale i ze względu na wykorzystanie swoistego wyścigu z czasem. Gra toczy się tu wszak o wysoką stawkę, skoro biorą w niej udział ludzie z CIA, Mossadu oraz ze środowiska przestępczego. Do tego pani Fontaine i pan O’Hara nie wiedzą, komu rzeczywiście można zaufać, a ponadto niejednokrotnie ktoś ich obserwuje bądź próbuje dorwać, skłaniając do ucieczek rodem z typowej sensacji. Całość w ogólnym rozrachunku czyta się szybko i bez znużenia, tyle że nie uświadczymy tzw. efektu WOW. Ot, rzemieślnictwo, które nie unika sztampowych momentów ani nie sili się na głębię.

W trakcie lektury nietrudno zatem dostrzec, że mamy do czynienia ze wczesnym etapem twórczości autorki, zanim zaczęła pisać bardziej rozbudowane i pochłaniające thrillery. Swoją drogą, potwierdza to jeszcze jedna rzecz, a mianowicie ubarwienie przedstawionej historii elementami romansu. Stawiając pierwsze kroki w literackiej karierze, pani Gerritsen specjalizowała się właśnie w takich lekkich kryminałach i dreszczowcach, na kartach których wątek miłosny odgrywał dużą rolę. Sęk w tym, iż książki z owego okresu, jakie przeczytałam, nie błyszczały pod kątem spraw sercowych. Dotyczy to także „Telefonu o północy”, wplatającego do fabuły narodziny romantycznej więzi między Sarah i Nickiem. Ich relacje pachną nieco naiwnością oraz nazbyt pospiesznym tempem, mimo że – z uwagi na pewne sekrety Geoffreya – serce kobiety jak najbardziej mogło zabić mocniej do innego faceta. Na szczęście, amory nie stanowią tutaj dominującego aspektu, a na dodatek, zostały częściowo usprawiedliwione tym, że protagoniści sami są zaskoczeni napływem tak gorących uczuć.

Summa summarum, „Telefon o północy” najlepiej sprawdzi się według mnie wtedy, kiedy szukalibyśmy czegoś ze żwawym tempem akcji, nie musząc nadto wnikać w fabularne meandry. Tytuł w zasadzie na jeden raz, bo nawet jak zapewni stosunkowo przyzwoitą rozrywkę, to nie zachwyci do takiego stopnia, żeby chcieć później wracać do tej historii. Czy to poprzez ponowne jej przeczytanie, czy to jedynie poprzez przywoływanie w myślach. Przewróciwszy ostatnią stronę książki, nie będziemy wobec tego zbyt długo pamiętać o owej mieszance powieści sensacyjnej i szpiegowskiej z nutami romansu. Co najwyżej rozluźnieni uznamy, że było generalnie miło, ale się skończyło.



-------------------------------------------------------------------
Tytuł polski: Telefon o północy
Tytuł oryginalny: Call After Midnight
Autor: Tess Gerritsen
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Liczba stron: 256

30 komentarzy:

  1. Tess czytałam tylko jedną książkę i mi nie przypadła do gustu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja póki co kilka. Te ze wczesnego etapu jej twórczości to głównie przeciętniaki, choć dla odprężenia można przeczytać. Za to lepiej wypadają te książki, które autorka zaczęła pisać, wkraczając na pole pełnokrwistych thrillerów. Z tego późniejszego okresu czytałam "Dawcę" i "Dolinę umarłych" - obie pozycje bardzo ciekawe, ale w szczególności polecam "Dolinę..." (to jedna z odsłon cyklu o Jane Rizzoli i Maurze Isles.

      Usuń
    2. właśnie ja czytałam jedną z tych z cyklu Jane i Maura... może jeszcze się kiedyś skuszę, dam szansę - zobaczę.

      Usuń
    3. Ja z tego cyklu póki co mam przeczytaną jedynie "Dolinę umarłych", która wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie i do dziś jest moją ulubioną książką autorstwa Tess Gerritsen(recenzowałam ją nawet kiedyś na blogu). Nie wiem, który tom tej serii czytałaś, ale jeśli to nie była ta "Dolina...", może akurat ona byłaby dla Ciebie satysfakcjonującą lekturą. Zawsze można zapytać w bibliotece, czy nie mają, acz oczywiście jak będą czas i chęci. :)

      Usuń
  2. Czytałam "Dawcę" tej autorki, bardzo mi się ksiażka podobała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To akurat też czytałam i również mi się podobało. :)

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Ciągle coś czytam, ale nie wszystko recenzuję. A jeśli przygotuję wpis o danej książce, to też nie zawsze od razu publikuję. :)

      Usuń
    2. Rozumiem :) A grasz w coś? :)

      Usuń
    3. Teraz akurat nie. Muszę sobie coś wybrać nowego do pogrania, ale przez tę pogodę ostatnio nie mam siły. :(

      Usuń
    4. Co się dzieje? Jesteś senna? :(

      Usuń
    5. Czasem też senna, ale ogólnie zmęczona i osłabiona. :(

      Usuń
  4. Tess tylko w swojej sadze z Jane Rizzoli i Maurą Isles. Reszta to dość spore średniaki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z późniejszego etapu jej twórczości, kiedy przerzuciła się na typowe thrillery, czytałam jeszcze "Dawcę". To spoza cyklu Rizzoli/Isles, ale warte przeczytania, zwłaszcza jak ktoś lubi thrillery medyczne.

      Usuń
  5. Raczej przeczytam tylko wtedy jeśli przypadkiem trafi w mojej ręce. Klimaty nie do końca moje i duży stosik na półce :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. To akurat nie jest żaden ósmy cud świata. Ot, to do przeczytania i szybkiego zapomnienia, tyle że można przy tej pozycji się odprężyć. :)

      Usuń
    2. Książki do odprężenia też są spoko ale z takich właśnie też trochę mam na swojej półce ;p

      Usuń
    3. U mnie jest podobnie. :)

      Usuń
  6. Będzie jak znalazł na coraz dłuższe noce. Dobry thriller zawsze w cenie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To od tej autorki z kategorii thrillerów szczególnie polecam "Dolinę umarłych" - co prawda to część cyklu (seria Rizzoli/Isles), ale można czerpać przyjemność z lektury bez znajomości poprzednich odsłon. "Dolina..." to pierwsza książka Tess Gerritsen, którą przeczytałam. W moim prywatnym rankingu dotąd zajmuje I miejsce. Swego czasu też ją zresztą recenzowałam. Planuję także zapoznać się z innymi odsłonami tego cyklu. Również dziękuję za odwiedziny na blogu i pozdrawiam. :) Julita (crouschynca)

      Usuń
  7. Myślę, że mogłabym przeczytać, coś czuję, że to książka na jeden wieczór.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie można się z nią szybko uwinąć. Nie jest to obszerna pozycja i nie trzeba się zagłębiać w różne meandry. Taka akurat do odpoczynku, choć nie wciąga niczym pustynne piaski. :)

      Usuń
  8. Książka mogłaby mnie wciągnąć, więc zapisałam sobie tytuł :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę zatem miłego odpoczynku przy tej książce. Również pozdrawiam. :)

      Usuń
  9. Czytałam jedna książkę tej autorki i była ok. Kryminały lubię, wiec moze i ta przypadnie mi do gustu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewykluczone, acz w przypadku tej autorki szczególnie polecam wyśmienitą "Dolinę umarłych". :)

      Usuń
  10. OOO TAK. To zdecydowanie coś dla mnie! :)
    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo zdrówka!
    Jelonkowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również przesyłam pozdrowienia i życzę wszystkiego dobrego. :)

      Usuń
  11. W sumie taka lekka książka nada się na plażę :)

    OdpowiedzUsuń

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.