wtorek, 8 listopada 2022

"Twilight Sparkle. Zaklęcie księżniczki" - recenzja


 

Trzeba być ostrożnym z zaklęciami. I to nawet wtedy, kiedy ma się magiczne zdolności. Niemniej przynależność do fantastycznych istot może dać zarazem większą szansę na szybsze odkręcenie galimatiasu, jaki zaistniał właśnie za sprawą czarów.

 

„Twilight Sparkle. Zaklęcie księżniczki” to przeznaczona dla dzieci książeczka z serii „My Little Pony”. Popularnej marki, w ramach której wypuszczane są m.in. animacje, zabawki czy przybory szkolne. Recenzowana publikacja skupia się zaś na będącej jednorożcem Twilight Sparkle. Główna bohaterka otrzymuje pewnego dnia przesyłkę ze starym zaklęciem i nie omieszkuje przeczytać ten czarodziejski tekst. Choć wpierw wydaje się, że takowa lektura nie odniosła żadnego efektu, wkrótce wychodzi na jaw, iż jest zgoła inaczej.

 

No i się porobiło!

Wymówione na głos zaklęcie wywołuje bowiem zamianę specjalnych znaczków, które zdobią boki magicznych kucyków i odpowiadają za ich talenty. Jak nietrudno przewidzieć, poplątanie tych niezwykłych zdolności wywołuje nie lada zamęt, skoro ktoś – przykładowo – musi nagle zająć się pogodą, czego wcześniej nie robił i z czym, naturalną koleją rzeczy, zwyczajnie sobie nie radzi. Na dokładkę, zignorowanie owej zamiany i natychmiastowy powrót do poprzednich obowiązków bynajmniej nie jest bułką z masłem.

 

Należy więc wymyślić odpowiedni sposób na to, by wszystko było po staremu, sprowadzając do magicznego królestwa dotychczasową harmonię. I tak też czyni Twilight Sparkle na kartach tej nieskomplikowanej, a do tego przyjemnej w odbiorze opowiastki, której równocześnie nie można odmówić całkiem żwawego tempa. Pochwalić zarazem trzeba postawę protagonistki, mimo że w pewnym stopniu jest mimowolną sprawczynią zamieszania. Otóż nasza bohaterka nie tylko potrafi aktywnie przystąpić do pomagania innym, lecz także docenia udział przyjaciół przy uzyskiwaniu wszelkich postępów.

 


Odpowiedni próg wejścia

Publikacja wchodzi w skład cyklu „#czytelnia”, podzielonego na trzy podgrupy o różnym, pod kątem treści, stopniu trudności. W tym konkretnym przypadku mowa o pozycji z kategorii dla smyków, które, póki co, stawiają pierwsze kroki w czytelnictwie. Klasyfikacja, według mnie, rzeczywiście trafna. Książka nie jest długa (ok. 64 stron formatu zeszytowego), a język, w jakim została napisana, odznacza się należytą prostotą. W połączeniu z dużym drukiem, dostajemy zatem lekturę przystępną dla takiego dziecka, które od niedawna czyta samodzielnie. Równie dobrze malec może być zresztą słuchaczem, podczas gdy za lektora robi ktoś dorosły, bo w takich sytuacjach także najlepsze są łatwe i niedługie teksty.

 

A skoro poruszyłam kwestię przystępności, to w tej materii muszę zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Mianowicie „Zaklęcie księżniczki” posiada bardzo przyjazną konstrukcję również dla takich czytelników, którzy nie są rozeznani w marce „My Little Pony”. Na pierwszych kilku stronach znajdziemy wszak krótką prezentację kluczowych postaci, wraz z informacją, jaki znak posiadają, o ile akurat go mają. We właściwej treści pojawia się z kolei zwięzłe wyjaśnienie specyfiki tych magicznych obrazków, a i przedstawione wydarzenia nie pozostawiają w owym temacie wątpliwości.

 

Obrazkowe dodatki

O ile niedawno przeczytana przeze mnie „Awantura o szkołę”, czyli inna książka z cyklu „My Little Pony”, wyglądała niczym album z ilustracjami, które wzbogacono o niewielką ilość tekstu, tak znaczkowa afera jawi się jako przede wszystkim książka. W sensie takim, że słowo pisane przejmuje tutaj zdecydowaną pałeczkę. Co oczywiście nie znaczy, że nie uświadczymy ilustracji. Wręcz przeciwnie, te jak najbardziej są. I to na większości stron, choć dość subtelnie podawane – w formie prostokątnych, kolorowych kadrów.

 

Lektura w sam raz dla dziecka

W związku z powyższym, „Twilight Sparkle. Zaklęcie księżniczki” stanowi solidną propozycję dla początkujących czytelników, która powinna dostarczyć im smaczną porcję rozrywki. Tytuł ten nadaje się zarówno dla miłośników uroczych stworzeń z uniwersum „My Little Pony”, jak i dla zupełnie nowych odbiorców, w ramach ich wstępnego kontaktu z marką. To sympatyczna historia o rozwiązywaniu czarodziejskiego problemu, która jednocześnie przemyca pochwałę wzajemnej pomocy i przyjaźni, ciesząc też oczy ładnymi obrazkami.

 

 

-------------------------------------------------------------------

Tytuł polski: Twilight Sparkle. Zaklęcie księżniczki

Wydawnictwo: Egmont Polska

Liczba stron: 64

 

 

14 komentarzy:

  1. Moja córka kiedyś lubiła, ale teraz jej przeszło ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Idealna na prezent, mój Chrześniak uczy się już czytać, i zastanawiam się, co mu kupić na Mikołaja. Może akurat nie tę pozycję, ale wciąż szukam i szukam. Pozdrawiam Julito :-) .

    OdpowiedzUsuń
  3. Obstawiam, że ilustracje żywcem wzięta z serialu animowego, choć tego odcinka nie pamiętam. Z drugiej strony ogladałam dość dawno i mogłam zapomnieć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe. "Awantura o szkołę" na pewno była książkową wersją odcinków, więc nie zdziwiłabym się, jakby z "Zaklęciem księżniczki" było tak samo.

      Usuń
    2. Dzieci często lubią to co znane :)

      Usuń
  4. U nas kucyki nie są aż tak popularne. Chyba już nie to pokolenie :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że dzieci kochają te kucyki. :)

    OdpowiedzUsuń

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.