Biały i puszysty
śnieg to dla wielu osób jeden ze swoistych symboli Bożego Narodzenia. Nawet
teraz, kiedy trudniej o prawdziwą zimę oraz hojnie ośnieżone tereny. Ale gdy tych
bielusieńkich płatków napada zdecydowanie za dużo, to taki nadmiar może
niestety utrudnić życie, zwłaszcza jeśli końca wciąż nie widać. Ciężko wówczas stwierdzić,
iż od przybytku głowa nie boli. Tym bardziej wtedy, kiedy wyskoczą jeszcze inne
problemy. A w takim właśnie kłopotliwym położeniu znaleźli się bohaterowie
kryminalnej powieści „Zagadka w bieli”, która pierwotnie ujrzała światło dzienne
w II połowie lat 30. XX w.
Śnieżyca,
jaką J. Jefferson Farjeon rozpętał na kartach swojej książki, solidnie daje w
kość mieszkańcom Wielkiej Brytanii. Wśród licznych poszkodowanych są
pasażerowie pociągu, który 24 grudnia zalicza nieoczekiwany postój niedaleko
wioski Hemmersby. Dlatego nie zanosi się na to, by podróżujące tą koleją osoby
spędziły wigilijny wieczór wedle swoich wcześniejszych planów. Kilkoro
zniecierpliwionych podróżników ma jednak dość biernego czekania i opuszcza unieruchomioną
przez białe zaspy ciuchcię, podejmując pieszą wędrówkę do pobliskiej stacji
kolejowej. Jak łatwo przewidzieć, warunki pogodowe skutecznie komplikują spacer
tejże grupki. W efekcie nieboracy zaczynają błądzić otoczeni połaciami śniegu,
ale przynajmniej docierają do pewnego samotnego domostwa. Tyle że –
przekroczywszy progi posesji – odkrywają coś dziwnego. Nikogo tam bowiem nie
zastają, lecz są za to świeżutkie ślady ludzkiej bytności, np. ogień w
kominkach, wrząca woda w czajniku czy podana w salonie herbata. A jakby tego
było mało, niebawem dowiadują się, że w pobliżu doszło do zbrodni. No to się
porobiło!
Brytyjski
autor zaserwował tu czytelnikom kryminalną zagadkę na stosunkowo zawężonym
terenie, gdyż mowa o tajemniczym domu i jego okolicach. Prócz wątku morderstw,
bo – nie zdradzając zbyt wiele – Farjeon nie poprzestał na wymyśleniu jednej
podejrzanej śmierci, dostajemy wszak jeszcze iście enigmatyczną otoczkę wokół
wiadomych włości, co zaprocentuje zgłębianiem sekretów tego miejsca. Mamy też
dość wąskie grono bohaterów, którzy odznaczają się różnorodnymi charakterami i
reakcjami. Stąd przykładowo obecność kogoś gburowatego czy takiej osoby, jaka –
pomimo zaistniałej sytuacji – pragnie zachować świąteczny nastrój, zorganizować
podział obowiązków, a ponadto prowadzić wykaz zużytych zasobów oraz
poczynionych szkód. Najbardziej w pamięć zapada zaś postać ekscentrycznego
Edwarda Maltby’ego z Królewskiego Towarzystwa Parapsychologicznego. To taki typ
sympatycznego, acz zakręconego staruszka, który sprawia wrażenie szalonego
dziwaka, lecz w rzeczywistości nad wyraz trafnie rozumie wiele rzeczy. Gdy więc
pan Maltby bierze na swoje barki rolę detektywa, wykaże się chociażby dobrze
rozwiniętym zmysłem obserwacji i umiejętnością wyłapywania niuansów w czyichś
wypowiedziach.
Tym
elementem powieści, który najbardziej przypadł mi do gustu, jest natomiast
wykreowany za pomocą scenerii klimat. Nie ukrywam, mam słabość do takich
miejsc, jakie zostały w mniejszym bądź większym stopniu odizolowane od świata.
Z otwartymi ramionami witam także historie rozgrywające się na tle zimowych
krajobrazów. Czy to w literaturze, czy to w filmach lub grach. A przyznać
muszę, że tutejsza zamieć śnieżna wypada bardzo sugestywnie, otaczając zarazem
protagonistów swego rodzaju barierą. Co więcej, strzałem w dziesiątkę okazały
się wnętrza posesji, które elegancko zestawiają pozorną przytulność ze
złowieszczą tajemniczością. Z jednej strony, nic, tylko wygodnie się tam rozgościć.
Z drugiej, w głowie rodzi się szereg pytań i wątpliwości, włącznie z
niesamowitymi teoriami, czemu dodatkowo sprzyja pewien portret w holu.
Sama
intryga też mnie zresztą zainteresowała, a autorowi absolutnie nie można
zarzucić braku pomysłowości na tym polu. Trochę jednak szkoda, że dalszy etap
fabuły przynosi mały spadek formy pod postacią lekko nużących fragmentów.
Również w obrębie dialogów, które, swoją drogą, należą do wiodących składników
utworu i przemycają przy okazji domieszkę nienachalnego humoru. Ale nawet w tej
późniejszej, nieco słabszej fazie, powieść spod pióra J. Jeffersona Farjeona
nie schodzi poniżej przyzwoitego poziomu. Co ważne, „Zagadka w bieli” posiada specyficzny,
staroświecki urok, który to docenią miłośnicy kryminałów retro. Jeżeli zatem
lubicie detektywistyczne opowieści z dawnych lat, ten konkretny tytuł powinien
Wam się spodobać.
-------------------------------------------------------------------
Tytuł
polski: Zagadka w bieli
Tytuł oryginalny: Mystery in White: A Christmas Crime
Story
Autor: J. Jefferson Farjeon
Wydawnictwo:
Zysk i S-ka
Liczba
stron: 320
Bardzo, ale to bardzo lubię takie klimaty! Wręcz za nimi przepadam :) Dziękuję za tę reckę :)
OdpowiedzUsuńTak więc jest spora szansa, że ta książka również przypadnie Ci do gustu. Pozdrawiam. :)
UsuńCoś dla mnie. a propos klimatów - wiesz że ja ciągle z kompa na kompa przerzucam tapetę "tajemniczy pokój" z windy 98?
OdpowiedzUsuńNo to w podobnym - pod pewnymi względami - klimacie ta tapeta. :)
UsuńKsiążka zbytnio nie jest w mojej tematyce, więc raczej nie skuszę się na przeczytanie :/ Pozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSpoko, rozumiem. Również pozdrawiam. :)
Usuńmoje klimaty oj tak:D chętnie bym czytnęła;)
OdpowiedzUsuńMam zatem nadzieję, że książka ta Ci się spodoba, jeśli byś kiedyś po nią sięgnęła. :)
Usuńo! mnie się bardzo podoba ten zimowy klimat i to jedno miejsce, w którym toczy się akcja :)
OdpowiedzUsuńPomimo spadku formy, o którym wspominasz, i tak chętnie bym przeczytała :)
Wg mnie warto, zwłaszcza jeśli się lubi kryminały retro. :)
UsuńLubię XX wieczne historie:)
OdpowiedzUsuńJa również. :)
UsuńZainteresowałas mnie ta książka.
OdpowiedzUsuńMam więc nadzieję, że Ty również spędzisz miło czas przy tej powieści, jeśli w przyszłości będziesz chciała dać jej szansę. :)
UsuńMoże kiedyś ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Jak będziesz miała ochotę na retro kryminał, to warto sprawdzić. Również pozdrawiam. :)
Usuń