poniedziałek, 31 stycznia 2022

"Niemiecki bękart", Camilla Läckberg - recenzja

 


Współczesna zbrodnia związana z sekretami sprzed lat i z burzliwymi kartami ludzkiej historii, a do tego samo życie. Takie oto składniki posłużyły szwedzkiej literatce Camilli Läckberg do skonstruowania powieści „Niemiecki bękart”, będącej piątym tomem jej popularnej, kryminalno-obyczajowej sagi o Fjällbace. Co najważniejsze, autorka uraczyła czytelników prozą, która reprezentuje solidny poziom, a tym samym zdolna jest zadowolić zwolenników tego typu historii, ze szczególnym uwzględnieniem fanów cyklu.

 

Za swego rodzaju główny punkt, który łączy tutaj teraźniejszość z przeszłością, uznać można pewien hitlerowski medal. Rzecz, jaką jedna z kluczowych dla całej serii postaci – pisarka Erika, znalazła na strychu swojego domu, prócz m.in. starych pamiętników własnej matki. To właśnie ten przedmiot został bowiem zaniesiony przez bohaterkę emerytowanemu belfrowi, by – z uwagi na dużą wiedzę mężczyzny z zakresu historii Niemiec i nazizmu – poprosić go o dokonanie stosownej ekspertyzy. Niestety, wiekowy nauczyciel pada wkrótce ofiarą morderstwa. Zbrodnia nie pozostaje oczywiście zignorowana przez lokalną policję, która stara się odszukać sprawcę. W samej Erice jeszcze bardziej zaś wzmaga pragnienie podążania tropem rodzinnych dziejów i zrozumienia świętej pamięci rodzicielki, wykazującej się za życia oziębłą postawą. A w czytelniku rośnie chęć poznania rozwiązania całej zagadki.

 

Swoim zwyczajem, pani Läckberg nie narzuca narracji zbyt szybkiego tempa. Niemniej ten względnie spokojny rytm nie ma nic wspólnego z wywołującą znużenie opieszałością. Nic z tych rzeczy. Tutejsze tempo jest, według mnie, bardzo dobrze wyważone, w czym duża zasługa faktu, iż autorka zręcznie przeskakuje pomiędzy różnymi postaciami, ukazując rozmaite zdarzenia – zarówno te dotyczące policyjnej pracy czy prywatnego śledztwa Eriki, jak też zwyczajną codzienność. A skoro już zahaczyłam o czysto obyczajową warstwę, zaciekawiły mnie zwłaszcza domowe sprawy Eriki i jej męża – policjanta Patricka, który obecnie przebywa na urlopie tacierzyńskim. Mężczyzna stara się odciążyć ukochaną w opiece nad ich maleńkim dzieckiem, by kobieta mogła poświęcić więcej czasu na pisanie nowej książki. Różnie mu to wychodzi, co – jak w życiu – wywołuje niekiedy komplikacje. Z kolei drugoplanowe perypetie komisarza Bertila Mellberga, które wynikają z niespodziewanego przygarnięcia psa, udanie wprowadzają szczyptę komiczno-rozczulających pierwiastków.

 

Skandynawska pisarka ubarwia ponadto fabułę fragmentami, które rozgrywają się w latach 40. XX w. i zdradzają co nieco na temat Szwecji za czasów II wojny światowej. Wstawki te nie dominują nad teraźniejszymi partiami, ale stanowią integralną część całości. To ważny składnik nie tylko w kontekście współczesnej intrygi, skądinąd sprawnie, acz niespiesznie podanej, lecz również w ścisłym odniesieniu do postaci matki Eriki, pojawiającej się w retrospekcjach jako młoda i zdolna do uśmiechu dziewczyna. Mówiąc dokładniej, „Niemiecki bękart” pokazuje zarazem wpływ, jaki to – w mniej bądź bardziej bezpośredni sposób – drugowojenne realia potrafiły wywrzeć na ludzkie życie. Co więcej, historyczne aspekty posłużyły także autorce do subtelnego i jednocześnie czytelnego przemycenia wątku organizacji neonazistowskich.

 

Po nieco słabszej, aczkolwiek przyzwoitej czwartej części pt. „Ofiara losu”, cykl o Fjällbace wrócił wraz z piątym tomem do zdecydowanie solidnego poziomu. Owszem, Camilla Läckberg operuje tutaj pewnymi schematami, dzięki którym miłośnicy cyklu od razu poczują się jak w domu. Jednakże jej przepis na kryminał z silnie wyeksponowaną obyczajówką wciąż zdaje egzamin, procentując w przypadku „Niemieckiego bękarta” angażującą i spójną kompozycyjnie lekturą, zbudowaną w oparciu o zróżnicowane aspekty fabuły. Cieszy mnie to bardzo, bo nawet przy lekkiej zniżce formy w poprzedniej odsłonie nie zamierzałam przedwcześnie żegnać się z Eriką i Patrickiem.

 

 

 

-------------------------------------------------------------------

Tytuł polski: Niemiecki bękart

Tytuł oryginalny: Tyskungen

Autor: Camilla Läckberg

Wydawnictwo: Czarna Owca

Liczba stron: 568

 

18 komentarzy:

  1. Niegdyś uwielbiałem szwedzkie kryminały, czytałem je na potęgę. Zwłaszcza w latach 2013 - 2014. Serdeczne pozdrowienia, ten będę miał na uwadze :-) .

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam jedną z książek Läckberg, była niezła, ale jakoś nie sięgnęłam po więcej. Może kiedyś to nadrobię. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. lubię książki tej pani:) przeczytałam ich całkiem sporo:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też cenię sobie jej pióro :)

      Usuń
    2. jak już coś się zacznie czytać dobrego to się leci ciurkiem tegoż autora ja tak mam xd

      Usuń
    3. Ja z kolei najczęściej robię sobie mieszankę autorów :)

      Usuń
  4. Akurat tej ksiązki nie czytałam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może więc kiedyś nadejdzie u Ciebie pora na tę książkę, jeśli bedziesz miała ochotę :)

      Usuń
  5. Czytałam trzy książki Lackberg, ale średnio przypadły mi do gustu ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja trafiłam póki co na jeden średniak i jedną po prostu przyzwoitą, a pozostałe okazały się dla mnie solidnymi lekturami :)

      Usuń
  6. chcę poznać pióro tej autorki - znana jest i lubiana

    OdpowiedzUsuń
  7. Co prawda wolę szybo poprowadzoną akcję, ale skoro takie tempo nie wpływa negatywnie na odbiór, to chętnie bym poznała tą serię 😊

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeszcze nie znam twórczości tej autorki, chętnie to zmienię ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Lubię kiedy kryminał miesza w sobie tez inne gtunki. Trochę obyczajówki i wątki historczyne to mi sie podoba. Czy jednak będę miała okazję sięgnąć to się jeszcze zobaczy :).

    OdpowiedzUsuń

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.