W „Leku na
śmierć”, trzecim tomie popularnego cyklu „Więzień Labiryntu”, walka z wirusem
Pożogi osiąga swój kulminacyjny punkt, co zwala na głowy bohaterów dalszą
lawinę problemów. Już autor się o to mocno postarał.
Co
ciekawe, podczas lektury towarzyszyło mi niekiedy wrażenie lekkiego galimatiasu.
Bynajmniej nie oznacza to, że James Dashner przestał panować nad literackim
materiałem i zwyczajnie pogubił się w swoich pomysłach. Nic z tych rzeczy!
Zaryzykowałabym bowiem stwierdzenie, iż mamy do czynienia z tzw. zamętem kontrolowanym.
Mianowicie amerykański pisarz coraz bardziej mota życie Thomasa, Newta, Minho i
pozostałych postaci, z sukcesem podkreślając otaczającą ich atmosferę, a tym
samym przelewając stosowne emocje na czytelników.
Bohaterowie,
którzy zdają się być swoistymi trybikami w rękach organizacji DRESZCZ, nierzadko
czują się zmęczeni i zrezygnowani przez ciężkie próby, jakie musieli przejść.
Nie na tyle jednak, by zupełnie stracić determinację, wespół ze słuszną chęcią
do decydowania o własnym losie. Owszem, przedstawicielstwo DRESZCZu niby już na
początku oświadcza, że dalsza współpraca bankowo odbędzie się z całkowicie
odsłoniętymi kartami. Ba, pada nawet obietnica rychłego odzyskania wspomnień,
których brak doskwiera wszak Streferom, czyli Thomasowi i reszcie poddawanej
testom młodzieży. Ale czy znów nie ma gdzieś jakichś haczyków czy raczej
ewidentnych zmyłek?
No
właśnie, protagoniści wystarczająco przekonali się, by nie łykać
bezrefleksyjnie każdej informacji. Stąd – choć perspektywa przywrócenia pamięci
zyskuje generalnie pozytywny odzew – będzie też parę bardziej wstrzemięźliwych
głosów, z nieufnym Thomasem na czele. Koniec końców, posunięcia, które dotyczą m.in.
owych manipulacji w ludzkich umysłach, wywołają nieliche zamieszanie. Będą
szarpaniny, ucieczki, dramatyczne zawirowania, a i później, kiedy Streferzy przebywają
poza miejscem z pierwszych stron powieści, James Dashner nie żałuje kolejnych
komplikacji. Co najważniejsze, wszystko to przełożyło się na dynamicznie
poprowadzoną fabułę i udane w ogólnym rozrachunku zwroty akcji.
W
pierwszych dwóch odsłonach doceniłam tendencję ku zróżnicowaniu poszczególnych tomów.
Trzecia część nie zbacza z tej pomyślnej drogi, aczkolwiek pokuszono się przy
okazji o drobne elementy typu „historia lubi zataczać koło”. Tradycyjnie rozszerzona
zostaje nasza wiedza o realiach, w jakich przyszło bohaterom egzystować.
Świecie, który ucierpiał na skutek klimatycznej katastrofy i zmaga się ze
śmiertelnie groźnym wirusem, przemieniającym chorych w agresywnych szaleńców. Dostaniemy
więc przykładowo szczyptę retrospekcji w formie krótkich snów Thomasa. Wyprawa do
Denver przybliży zaś zasady, jakie to stosują organizowane przez wielkie miasta
strefy kwarantanny. Warto przy tym nadmienić, że – pomimo powziętych środków
ostrożności – i tak nie ma tam stuprocentowego bezpieczeństwa. Ponadto, na
książkową scenę wkroczy Prawa Ręka, grupa stojąca w opozycji do DRESZCZu.
„Lek
na śmierć” zostaje zwieńczony finałem, który wprawdzie następuje ciut
pospiesznie, lecz daje nieco nadziei i zarazem zawiera ździebko goryczy. Bo
chociaż bieg wydarzeń pozwoli się komuś zrehabilitować, to też nie wszyscy
wyjdą z zaistniałych opresji bez szwanku. Oprócz tego, zakończenie podsuwa
refleksję, że pewne odpowiedzi może przynieść protagonistom dopiero upływ czasu.
Cała powieść stanowi natomiast przykład napisanej prostym językiem, acz wciągającej
literatury spod znaku fantastyki młodzieżowej. Niemniej zainteresowanym
zalecałabym uprzednio przeczytać tom 1 („Więzień Labiryntu”) i 2 („Próby
Ognia”), by dzięki temu zbudować wpierw należytą więź z postaciami.
-------------------------------------------------------------------
Tytuł
polski: Lek na śmierć
Tytuł
oryginalny: The Death Cure
Cykl:
Więzień Labiryntu, tom 3
Autor:
James Dashner
Wydawnictwo:
Papierowy Księżyc
Liczba
stron: 388
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.