„Buntowniczka z
pustyni” to powieść mocno zanurzona w konwencji „Baśni tysiąca i jednej nocy”.
Ale nie tylko, bo równocześnie odbiega pod pewnymi względami od tradycyjnych
historii tego typu. Alwyn Hamilton śmiało operuje też bowiem pomysłami rodem z Dzikiego
Zachodu, czyli tematyką z zupełnie innej beczki. A jednak, autorka skutecznie
przy tym przekonuje, że tak przyrządzony melanż może się udać.
Pustynne
piaski, jak okiem sięgnąć. Taki właśnie jest dominujący element powieściowego
krajobrazu, włącznie ze skromniutką osadą Dustwalk, gdzie mieszka główna
bohaterka i zarazem tytułowa buntowniczka – dziewczyna o imieniu Amani.
Niemniej młoda protagonistka nie zamierza zbyt długo zagrzać tam miejsca. Cóż,
to nie pierwsza ani nie ostatnia postać literacka bądź filmowa, która marzy o
wyrwaniu się z zakuprza do wielkiego i lepszego świata. Dla Amani tą idealną
lokalizacją jest natomiast Izman, stolica państwa Miraji, w jakim to osadzono fabułę
utworu. Pragnienie dotarcia do serca kraju zaszczepiła w dziewczęcym sercu jej
nieżyjąca już matka, snując swego czasu różne opowieści o tamtejszych luksusach
oraz możliwościach. A na podobne perspektywy nie ma co liczyć w Dustwalk,
zwłaszcza jeśli jest się sierotą, przebywającą pod dachem surowego wujostwa.
Alwyn
Hamilton od samego początku pokazuje zdeterminowaną i niepokorną naturę Amani,
otwierając swoją opowieść zawodami strzeleckimi, w których to obdarzona celnym
okiem panna bierze udział pod męskim przebraniem. Ewentualna wygrana pozwoliłaby
wszak zyskać fundusze na wyjazd i rządzić wreszcie własnym życiem. Co ważne,
bohaterka faktycznie opuści rodzinne strony, ale – dzięki znajomości z
tajemniczym Jinem – zrobi to w burzliwych okolicznościach, mając na pieńku z
sułtańskimi żołnierzami. Wtedy też akcja nabiera dodatkowych rumieńców i tempa,
choć podkreślić jednocześnie muszę, że kanadyjska pisarka od pierwszych stron
narzuca szybki rytm. Cieszy ponadto zwięzły, acz plastyczny styl, który idzie w
parze z barwnie wykreowanym uniwersum. Może i wpierw momentami brakowało mi troszeczkę
tej iskry bożej, by dać się bez reszty pochłonąć lekturze, lecz nigdy nie
narzekałam na nudę. A im dalej, tym bardziej byłam zaciekawiona.
O
sukcesie, który autorka odniosła za sprawą „Buntowniczki z pustyni”, w dużej
mierze zadecydowało podejście literatki do poszczególnych wątków. Perypetie książkowych
postaci skonstruowano na bazie takich składników jak przykładowo rebelianci kontra
reżim, kłopotliwe koligacje, obecność istot nadprzyrodzonych czy podszyte nutką
romantyzmu relacje między młodymi osobami. To często eksploatowane motywy, ale
przyznać trzeba, że zostały tu umiejętnie przetworzone. Rodząca się wśród magicznych
piasków, latających kul i wybuchów miłość nie przypomina o sobie na każdej
kartce, w zamian preferując nienachalną ścieżkę. Co więcej, pozostawienie tego
uczucia drugoplanowym kwestiom nie przeszkodziło w pomyślnym zestawieniu
wzajemnego porozumienia z dorzucającymi kolorytu sporami, jakie to wystąpią na linii
Amani-Jin. Jednakże niezaprzeczalnym crème de la crème, które nadaje całości
ożywczego powiewu, jest elegancka synteza arabskich klimatów i formuły
westernu. Stąd brawurowy napad na pociąg, jaki ewidentnie zapożyczono z kowbojskich
historii, nie trąci sztucznością po doprawieniu go orientalno-baśniowymi
czynnikami.
Co
do sfery nadnaturalnej, aspekt ten sam w sobie również zdaje egzamin. Nie
ukrywam, spodobał mi się sposób, w jaki Alwyn Hamilton potraktowała temat magii
itp. Mianowicie czarodziejskie stworzenia początkowo funkcjonują bardziej w
tle, aczkolwiek nikt nie neguje ich istnienia. Ot, dżinów nie widziano po
prostu od dawna, z kolei innych istot jest generalnie mniej niż kiedyś, co nie
znaczy, że wcale. Wciąż należy mieć się na baczności przed przeróżnymi złymi
duchami (np. koszmarami czy skórozmiennymi), a takie Buraqi, pustynne konie,
stanowią cenną zdobycz. Warto nadmienić, iż autorka zgrabnie wtrąca do głównej fabuły
legendy o dżinach, rozbudowując naszą wiedzę o przedstawionym świecie. Poza tym,
pobyt na odludziu, szczególnie nocą, zwiększa zaś szansę na konfrontacje z
niebezpiecznymi stworami. Amani sprawdzi to zresztą metodą empiryczną, lecz
kontakt z czarami, które na dalszych etapach jej podróży staną się jeszcze
bardziej namacalne, nie zawsze będzie dla dziewczyny zagrożeniem.
Podsumowując,
Alwyn Hamilton obrała nieco przewrotną, lecz szczęśliwą w ogólnym rozrachunku
drogę. Z jednej strony, niby podsuwa przecież czytelnikom to, co znają i lubią.
Z drugiej, nie można jej odmówić kreatywności, gdyż poukładała rozmaite klocki
tak, by uformowały także coś oryginalnego. Owszem, to przede wszystkim powieść
dla młodzieży. Pomimo tego dorośli też mogą czerpać z niej przyjemność, jeżeli
lubią niewymagające lektury i pustynne realia. Sama się dobrze bawiłam, w
efekcie czego chętnie przeczytam kolejne części serii o przygodach buntowniczej
Amani.
-------------------------------------------------------------------
Tytuł
polski: Buntowniczka z pustyni
Tytuł
oryginalny: Rebel of the Sands
Cykl:
Buntowniczka z pustyni, tom 1
Autor:
Alwyn Hamilton
Wydawnictwo:
Czwarta Strona
Liczba
stron: 368
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.