Wakacje
utożsamiane są zazwyczaj z czasem, kiedy człowiek może totalnie wyluzować i
oddać się przeróżnym zabawom. Co prawda bohaterowie filmu „Summer Camp”
zamierzają akurat latem popracować, lecz przynajmniej część tej grupy nie
odmówiłaby sobie okazji do rozrywki. No i przyjdzie im zaszaleć na hiszpańskiej
ziemi, bo właśnie tam rozgrywa się akcja horroru w reżyserii Alberto Mariniego.
Jednakże oglądane na ekranie harce trudno nazwać wymarzonymi przyjemnościami.
Widz też zresztą nie powinien oczekiwać od seansu nadmiernej frajdy, choć
skłamałabym twierdząc, że nie zauważyłam żadnego ciekawego pomysłu.
Skrawek
Hiszpanii, dokąd zawitamy wraz z protagonistami „Summer Camp”, odbiega od klasycznych,
pocztówkowych widoków tego kraju. To zalesiona okolica bliższa przeciętnym
wczasom bez luksusów i z pogodą na tyle znośną, by nie zacząć srodze żałować
wybrania innego terminu na urlop. Niemniej tego rodzaju otoczenie stanowi całkiem
wdzięczną scenerię dla kina grozy, zwłaszcza że podkoloryzowane zostało pod
wymogi takiej konwencji. Zasięg telefonów komórkowych mocno zatem szwankuje,
niedaleko koczują podejrzani osobnicy, a w starej posesji, do której
przyjeżdżają główni bohaterowie, nie wszystko działa jak trzeba.
Horrorowymi
śladami podąża również galeria postaci, lecz ich sylwetki nadto bazują na
stereotypach. Najważniejszymi personami są bowiem: inteligent w okularach o
imieniu Will (w tej roli Diego Boneta), Michelle, czyli typ pozytywnej kumpeli
(Maiara Walsh), strojna lalunia Christie (Jocelin Donahue) oraz lowelas Antonio
(Andrés Velencoso). A jakież to obowiązki zawodowe sprowadzają powyższe grono
do tej konkretnej lokalizacji? Ano mamy do czynienia z młodymi wychowawcami,
których zadanie polega na pilnowaniu dzieciaków i uczeniu ich angielskiego w
organizowanym tu obozie językowym. Protagoniści stawiają się na miejscu jeszcze
przed przybyciem dziatwy, by pouzgadniać wspólnie parę rzeczy. I tak nie unikną
przy tym zamieszania, aczkolwiek ze zgoła odmiennego powodu. Mianowicie szybko
wychodzi na jaw, że coś wyzwala w ludziach niepohamowaną agresję. Swoją drogą,
w zwierzętach też, ale to przede wszystkim człowiek interesuje twórców tej produkcji.
W
każdym razie, za plus należy uznać niestandardowe podejście do zombiepodobnych
tematów, jeśli chodzi o czynnik wywołujący przemianę, wespół ze sposobem jego
działania. Inna sprawa, jak zrealizowano całokształt. A ten niestety nie
błyszczy, co zasygnalizowałam już na wstępie. Nie pomagają zbytnio serwowane od
czasu do czasu niespodzianki, gdyż nie wykorzystano owych wolt tak umiejętnie,
by ciągle dawały równie satysfakcjonujący efekt. Stąd film paradoksalnie staje
się potem nieco przewidywalny w swojej nieprzewidywalności, zamiast skutecznie
podnosić adrenalinę. Ot, taka historyjka głównie o tym, że jedni chcą w danej
chwili umknąć przed zagrożeniem, zaś drudzy kogoś dorwać. Nie zabraknie ponadto
krzyków, wykrzywionych paszczy ani nerwowo latającej kamery. Pomimo tego raczej
nie zdążymy się znudzić, skoro napisy końcowe ujrzymy po godzinie i szesnastu
minutach. Nie jestem więc zdziwiona faktem, że przy takim wyniku uniknięto dłużyzn.
„Summer
Camp” to pod pewnymi względami tytuł, który nadaje się do obejrzenia z paczką
znajomych czy w towarzystwie drugiej połówki. Na przykład podczas
halloweenowego wieczorku, lecz ze świecą szukać tutaj przerażających momentów.
Po prostu prześledzimy perypetie bohaterów bez specjalnych emocji, okazjonalnie
zamieniając parę słów i podjadając coś na boku. A może i niekiedy lekko się
zaśmiejemy, gdy mignie nam przed oczami niedorzeczna scenka. Chociażby w
finale, którego nie ratuje nawiązanie do początkowego fragmentu obrazu.
--------------------------------------------------
Tytuł polski: Summer Camp
Tytuł oryginalny: Summer Camp
Reżyseria:
Alberto Marini
Scenariusz:
Alberto Marini, Danielle Schleif
Obsada: Diego Boneta, Maiara Walsh, Jocelin Donahue,
Andrés Velencoso, Rick Zingale
Gatunek:
horror
Produkcja:
Hiszpania, USA
Rok
premiery: 2015
Czas
trwania: 81 minut
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.