Fatalna kłótnia
byłych kochanków, podczas której facet nie ogarniał, że to koniec schadzek.
Jaki mógł być tego efekt? Czyżby kobieta wnerwiła się nie na żarty, chwyciła za nóż
kuchenny i zaczęła wymachiwać ostrzem, by odciąć dawnemu amantowi to i owo?
Podobne wnioski niewątpliwie przychodzą na myśl policji, a w sumie nie ma co
się temu dziwić, zwłaszcza że dowody jasno sugerują winę Mirandy Wood, głównej
bohaterki „Osaczonej”. Prawdziwego mordercy należy jednak szukać gdzie indziej,
choć wyjaśnienie całej afery wymagać będzie od książkowych postaci trochę
wysiłku.
Owszem,
zabity już na pierwszych stronach Richard Tremaine ostatnimi czasy słusznie
irytował pannę Wood. Ale też sama była na siebie zła, iż dała się wciągnąć w ten
romans. Nie dość, że z szefem, to jeszcze żonatym. Czarę goryczy przelała zaś egoistyczna
natura Ryśka, której coraz trudniej było nie dostrzec, mogąc go obserwować również
w pracy. Z jednej strony, Miranda powinna mieć zatem wreszcie spokój, gdyż chłop
nie spróbuje więcej się narzucać ani uszczęśliwiać na siłę swoimi walorami. Z drugiej,
zwłoki i narzędzie zbrodni znaleziono w mieszkaniu kobiety, co generuje dalszą
lawinę komplikacji. Niby podejrzana nie utknęła za kratkami, a to dzięki kaucji
opłaconej przez tajemniczego anonima. Niemniej nie brak krzywych spojrzeń oraz różnych
sekretów. Na dokładkę, śmiertelne zagrożenie zdaje się teraz zmierzać ku protagonistce.
Co nie znaczy, że wyszła z tego pierwszorzędna literatura.
O
ile pełnokrwiste thrillery Tess Gerritsen nie przysporzyły mi powodów do
narzekań, o tyle jej wczesne książki, których fabuły bazują na doprawieniu
kryminału bądź dreszczowca wyraźną porcją romansu, nie wywołują równie satysfakcjonującego
wrażenia. Bo – niestety – pisanie o porywach serca niespecjalnie pani Gerritsen
wychodzi na tym początkowym etapie kariery. Tak przynajmniej wygląda mój
dotychczasowy kontakt z prozą amerykańskiej literatki, a po przeczytaniu
„Osaczonej”, jednej z pierwszych powieści owej autorki, swojego zdania nie
zmieniam. Przyznam, że wpierw nawet o mało co nie odbiłam się od przedstawionej
tu historii. Zwyczajnie wszystko zapachniało mi na dzień dobry dużym banałem
(przemyślenia bohaterów, dialogi itp.). Na szczęście potem akcja obiera
bardziej angażujący kierunek, acz motyw strzały amora, jaka to ugodzi Mirandę i
Chase’a, brata zamordowanego mężczyzny, do samego końca skrzypi niczym
nienaoliwione zawiasy.
W
związku z powyższym, zdecydowanie wolałam czytać o prywatnym śledztwie
kręcących ze sobą postaci niż o ich sercowych rozterkach, które nadto lawirują
pomiędzy pragnieniem czułości a przypływami wzmożonej nieufności. Kryminalna
intryga została bowiem generalnie nieźle przyrządzona, oscylując wokół takich
kwestii jak chociażby poplątane relacje rodzinne, tropienie cudzych brudów, budzące
wątpliwości inwestycje oraz rozmaite układy. Co ciekawe, autorka napomyka przy
tym o wpływie oskarżeń na czyjąś opinię wśród społeczności, elitarno-biznesmeńskim
toku rozumowania czy nieliczeniu się z mniej zamożnymi osobami. Te drobne uwagi
bywają zresztą dość trafne, mimo że niekiedy jakby zbyt łopatologiczne. W każdym
razie, nie miałam problemów z uwierzeniem, że – przykładowo – taki Richard
potrafił wykorzystywać ludzi.
Reasumując,
„Osaczona” to powieść, której kryminalne aspekty umieją się obronić. Oczywiście
nie reprezentują wybitnego poziomu, ale zdradzają predyspozycje Tess Gerritsen
do snucia historii ze zbrodniami na pierwszym planie. Co innego sprawy sercowe,
które przez swoją naiwność negatywnie rzutują na wartość całokształtu. Jeżeli jednak potrzebowalibyście
odmóżdżającej rozrywki, by odetchnąć na chwilę od natłoku obowiązków i jednocześnie
nie wsiąknąć w lekturę na amen, niewykluczone, że pozycja ta będzie niezgorszym
wyborem. Sama właśnie sięgnęłam po ową książkę akurat wtedy, kiedy nie chciałam
rzucać się na potencjalnie bardziej pochłaniające lub ambitniejsze tytuły.
-------------------------------------------------------------------
Tytuł polski: Osaczona
Tytuł oryginalny: Presumed Guilty
Autor: Tess Gerritsen
Wydawnictwo: HarperCollins
Polska
Liczba stron: 304
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.