wtorek, 27 listopada 2018

"Rozkaz zagłady", James Dashner - recenzja


„Rozkaz zagłady”, prequel cyklu „Więzień labiryntu”, nie tylko stanowi bardzo dobre uzupełnienie popularnej serii. Powieść z powodzeniem radzi sobie też bowiem jako samodzielna historia, a bohater, któremu James Dashner przydziela tym razem pierwszoplanową rolę, należycie wywiązuje się z pełnionej funkcji.

Główna akcja utworu rozgrywa się trzynaście lat przed wydarzeniami, które mogliśmy prześledzić towarzysząc Thomasowi i reszcie ekipy z trylogii. Taki zabieg posłużył autorowi do przybliżenia korzeni problemów, jakim to uprzednio poznani bohaterowie musieli stawić czoła podczas pobytu w labiryncie oraz poza jego granicami. Stąd przeniesiemy się do czasów, kiedy ludzkość jest dość świeżo po klimatycznej katastrofie, wywołanej wzmożoną aktywnością Słońca. Ocalali uczą się jednak względnego funkcjonowania w nowym, zniszczonym świecie, co przedstawiono na przykładzie jednej z niedawno utworzonych, prowizorycznych osad. Tam właśnie przebywa sympatyczny chłopak o imieniu Mark, czyli wspomniany we wstępie protagonista, podobnie jak kilka innych, ważnych postaci, w tym nastoletnia Trina, starszy żołnierz Alec i pielęgniarka wojskowa Lana.

Amerykański pisarz sprawnie oswaja czytelników z bohaterami i szybko przypuszcza szturm z dalszymi kłopotami. Gdy więc na pierwszych stronach dowiemy się o chęci Marka, by spędzić udany dzień, jego zwyczajne w gruncie rzeczy życzenie niemal natychmiast zostaje stłamszone przez kolejny koszmar, burzący dotychczasowe reguły przetrwania. Pierwsze zwiastuny niebezpieczeństwa skutecznie budują napięcie, a atak nieznanych napastników na Bogu ducha winnych osadników dodatkowo podkręca atmosferę. Dynamika następujących po sobie scen sugestywnie odzwierciedla chaos okiem dzielnego młodzieńca, będącego wszak w środku tego wszystkiego. Na domiar złego, zaczyna panoszyć się tajemnicza i śmiertelnie groźna choroba, która zarazem dosłownie odbiera ludziom rozum. Swoją drogą, motyw wirusa wiarygodnie pokazuje lęk przed zarażeniem, a to choćby poprzez drobne wzmianki o myciu rąk czy ostrożności przy kontaktach fizycznych.

Tragiczne okoliczności skłaniają kluczowe postacie do wędrówki, w trakcie której dołącza do nich mała dziewczynka Deedee. Kierując się pragnieniem zarówno wzajemnego ratunku, jak i zrozumienia zaistniałej sytuacji, protagoniści muszą brnąć w narastające szaleństwo. Co więcej, niepokojący obraz świata, gdzie trzeba zachowywać nieustanną czujność, a przy tym podejmować niełatwe decyzje, idzie tutaj w parze ze żwawym tempem. Ponadto, istotnym elementem fabuły są retrospekcje, wtrącone za pośrednictwem snów Marka. Wprawdzie Dashner nie po raz pierwszy sięga po tego rodzaju posunięcie, lecz „Rozkaz zagłady” szerzej rozwija ów pomysł niż „Lek na śmierć” (trzeci tom cyklu), co okazało się strzałem w dziesiątkę. Tzw. flashbacki startują zaś z dniem wystąpienia niszczycielskich rozbłysków słonecznych. Rozmyślania Marka o szkolnej labie i swobodna pogawędka z Triną w mig ustępują wtedy pola lękowi, zwłaszcza że po chwili oboje widzą ginących od żaru ludzi. Co gorsza, to nie koniec ówczesnych okropieństw.

Mimo że za sprawą trylogii przyzwyczaiłam się do Thomasa, którego to oczywiście polubiłam, Mark, tutejszy główny bohater, również zdobył moją sympatię. A i wobec pozostałych sylwetek nie mam zastrzeżeń, przy czym szczególnie w pamięć zapada Alec. Militarne doświadczenie mężczyzny, który jest dla Marka wybornym towarzyszem broni oraz swoistym mentorem, niewątpliwie przydaje się w obliczu napotkanych przeszkód. Nagromadzenie trudności na ich drodze zaprocentowało z kolei angażującą i dynamiczną lekturą, reprezentującą nurt młodzieżowej fantastyki postapokaliptycznej. Jeżeli zatem kusi Was taka konwencja, jak najbardziej warto zainteresować się „Rozkazem zagłady”.



-------------------------------------------------------------------
Tytuł polski: Rozkaz zagłady
Tytuł oryginalny: The Kill Order
Cykl: Więzień Labiryntu, tom 0,5
Autor: James Dashner
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Liczba stron: 416

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.