sobota, 26 października 2019

"Krew potwora. Zdjęcie przepowie ci śmierć", R. L. Stine - recenzja



R. L. Stine to amerykański pisarz, którego specjalizację stanowią horrory dla dzieci i młodzieży. Jedną z flagowych serii spod jego pióra jest „Gęsia skórka”, przeniesiona, swoją drogą, zarówno na telewizyjne, jak też kinowe ekrany. A tak się właśnie składa, że ostatnio przeczytałam książkę zawierającą dwie historie z tego cyklu – „Krew potwora” oraz „Zdjęcie przepowie ci śmierć”. No i jak było? Odpowiedź poniżej.

Krew potwora


Fabuła „Krwi potwora” skupia się na perypetiach 12-letniego Evana Rossa, którego rodzice wysyłają na jakiś czas pod dach wiekowej i ekscentrycznej ciotki Kathryn. Główny bohater nie jest, delikatnie mówiąc, zachwycony owym faktem, zwłaszcza że w dość ponurym domu krewnej próżno szukać zadowalających protagonistę rozrywek, natomiast specyficzny humor starszej pani nie wpływa na chłopca odprężająco. Do tego Sarabeth, kotka cioteczki, nie zachowuje się przyjaźnie względem Evana oraz jego psa Triggera. Młodzieniec będzie miał ponadto na pieńku z lokalnymi łobuzami – bliźniakami Rickiem i Tonym, lecz najwięcej zmartwień bez wątpienia przysporzy mu tajemnicza, zielona substancja, czyli tytułowa „Krew potwora”. Cóż, przynajmniej tyle dobrego, że Evan skumpluje się z sympatyczną rówieśniczką Andreą (dla znajomych – Andy), choć to akurat ona zaproponuje wypad do miasteczka i przekroczenie progów sklepiku ze starociami, gdzie chłopiec natknie się na puszkę z feralną mazią.

Mimo że galaretowata substancja szybko zaczyna demonstrować swoje niezwykłe cechy, dzieci początkowo traktują ją bardziej jako coś w rodzaju wyjątkowo osobliwej zabawki, a Evan nie żałuje zbytnio dokonanego zakupu. Ale do czasu, bo powody do obaw również nie każą na siebie długo czekać. I to nie tylko dlatego, że pies protagonisty połknie ździebko „potwornej krwi”. Trzonem przedstawionej historii uczyniono zaś narastający lęk przed ową mazią oraz rozmyślania, jak ją ukryć albo najlepiej w ogóle się jej pozbyć. Od razu przy tym uściślam, że nie uświadczymy grozy z prawdziwego zdarzenia. To po prostu opowiastka z paranormalnym dreszczykiem, dostosowanym do potrzeb małoletnich czytelników. Rzecz zatem lekka w odbiorze i nawet stosunkowo przyjemna, lecz uprzedzam, że jednocześnie przeciętna. Finał raczy nas z kolei jakby naprędce skleconym rozwiązaniem, które łączy zabieg à la deus ex machina z wrażeniem ciut urwanego zakończenia.

Zdjęcie przepowie ci śmierć


„Zdjęcie przepowie ci śmierć”, podobnie jak „Krew potwora”, także stawia na akcję osadzoną w małomiasteczkowych realiach. Autor ponownie sięga tu również po motyw obdarzonego złowrogą mocą rekwizytu, aczkolwiek tym razem chodzi o powszechnie używany przedmiot, gdyż o aparat fotograficzny. Oto bowiem mamy grupkę zaprzyjaźnionych dzieciaków w składzie: Greg Banks, Michael Warner, Doug „Ptak” Arthur i Shari Walker. Znudzona paczka wędruje pewnego dnia po okolicy, aż dociera do opustoszałej rezydencji, której czasy świetności dawno minęły. Za to obecnie krążą różne niepokojące plotki na temat tegoż domostwa, co – niczym zakazany owoc – skłania młodocianych protagonistów, by zajrzeli do środka, skuszeni perspektywą potencjalnej przygody. I tak Greg znajduje w piwniczej szafce aparat, który działa na zasadzie polaroidu. Sęk w tym, że wyskakujące ze sprzętu fotki pokazują przykrą wersję najbliższej przyszłości. Przykładowo, jeśli na zdjęciu widać upadek fotografowanej osoby ze schodów, to coś takiego rzeczywiście się jej przytrafi.

Nietrudno zgadnąć, że bohaterowie dostąpią tego wątpliwego zaszczytu i zmierzą się ze skutkami przywłaszczenia sobie nietypowego aparatu. Próby bagatelizowania problemu będą więc ustępować dołującej pewności, iż enigmatyczny gadżet jest swoistym zwiastunem nieszczęścia. I chociaż najbardziej wyeksponowano postać Grega, to wszak na pierwszym planie umieszczono kilkuosobowe grono przyjaciół, co zdaje się wywierać ożywczy wpływ na fabułę. W porównaniu z „Krwią potwora”, „Zdjęcie przepowie ci śmierć” wyróżnia więcej bohaterów i oferuje żwawsze tempo narracji. Stąd druga opowieść jest bardziej wciągająca od pierwszej z omawianego zbioru, zarazem dobrze dawkując napięcie. Ba, pewien moment, a konkretnie scena z rodzinną przejażdżką, przywiódł mi nawet leciutko na myśl atmosferę w stylu filmowej serii „Oszukać przeznaczenie”. Lepiej wypada też zwieńczenie historii, które wprawdzie nie jest ósmym cudem świata, lecz sprawniej sobie radzi z przemycaniem pierwiastka suspensu.

Czy warto?


Jedna historia w ogólnym rozrachunku raczej średnia, a druga jak najbardziej porządna. Mimo wszystko obie powinny przypaść do gustu docelowym, młodszym odbiorcom, przy czym fotograficzna afera z większą dozą prawdopodobieństwa zdoła także umilić czas dorosłym. Napotkawszy książkę w bibliotece, można wobec tego sprawdzić ową pozycję, szczególnie jeśli chodzi o takich czytelników, którzy nie posiadają jeszcze dowodów osobistych.



-------------------------------------------------------------------
Tytuł polski: Krew potwora. Zdjęcie przepowie ci śmierć
Tytuł oryginalny: GOOSEBUMPS: #3 Monster Blood, #4 Say Cheese and Die!
Cykl: Gęsia skórka
Autor: R. L. Stine
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 208

6 komentarzy:

  1. Ranyboskie, ja nawet nie wiedziałam ze są książki z tego universum :D serial oglądałam na bieżąco.
    Chyba przeczytam z sentymentu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie z kolei serial ominął. Filmów pełnometrażowych też jeszcze nie widziałam, ale chciałabym je kiedyś zobaczyć (powstały chyba 2 części). :)

      Usuń
  2. Hehe pamiętam, że serial bardzo mi się podobał a o dziwo z książką się nie spotkałam. Kiedyś pewnie byłabym serią zachwycona, teraz nie wiem czy potrafiłabym się tak wciągnąć ale może dla wspomnień sięgnę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To przede wszystkim seria dla dzieci, więc one będą czerpać najwięcej frajdy z lektury. Mimo wszystko w ramach lekkiej rozrywki można przeczytać tę książkę, a zwłaszcza historię o aparacie. Ja w każdym razie nie żałuję, że wypatrzyłam tę pozycję w bibliotece i postanowiłam się z nią zapoznać. Wprawdzie nie wsiąknęłam nie wiadomo jak bardzo, ale w ogólnym rozrachunku było nieźle. :)

      Usuń
  3. Jak bylam mlodsza uwielbialam tego typu książki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mnie też ta książka zrobiłaby pewnie większe wrażenie, gdybym przeczytała ją wcześniej. Niemniej teraz i tak nie było źle, choć bez przesadnych zachwytów. :)

      Usuń

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.