„Andzia i duch
pana Baryłki” to krótka historia, która wykorzystuje motyw nawiedzonego domu,
należycie dostosowując ten temat do potrzeb docelowej grupy odbiorców.
Agnieszka Stelmaszyk, autorka owej książeczki, z powodzeniem stawia tu bowiem
na lekką atmosferę oraz taki sposób podania przygotowanych treści, żeby bez
problemu przyswoili je kilkuletni czytelnicy. Nie zapomina też oczywiście o
zapewnieniu smykom przyjemnej rozrywki.
Długie
weekendy majowe często służą ludziom jako dobry pretekst do urządzania różnych wypadów,
choć jednocześnie nie brak takich osób, które to preferują spokojny wypoczynek
we własnych czterech ścianach. Rodzina Andzi reprezentuje jednak tę pierwszą
grupę, wyjeżdżając na majówkę do prababci głównej bohaterki. Pod dachem babuni,
bo tak małoletnia protagonistka nazywa pieszczotliwie starszą panią, zjawiają
się nie tylko Andzia, jej mama i tata, lecz także wujostwo ze swoimi pociechami
– Dorotką oraz Pawełkiem. Dzieci lubią spędzać wspólnie wolny czas, acz
beztroski relaks zakłóca im pewnego dnia ostrzeżenie przed tytułowym panem
Baryłką, którego duch ponoć straszy w prababcinych włościach.
Mimo
że domniemana obecność zjawy pełni funkcję kluczowego wątku, autorka nie
zamierza wzbudzać w czytelnikach lęku. Wprawdzie Andzię, Dorotkę i Pawełka
dosięgnie na pewnym etapie fabuły strach z wiadomego powodu, lecz nad
przedstawioną historią roztacza się wywołująca ciepły uśmiech atmosfera.
Perypetie młodych bohaterów pokazują ponadto, jak zasianie ziarenka niepokoju
może wpłynąć na bogatą wyobraźnię, zwłaszcza w obliczu sprzyjających ku temu
okoliczności. Babunia mieszka wszak w starym domu, o którym już na początku
dowiadujemy się, że w fantazjach Andzi urasta czasami do rangi tajemniczego
zamku. A nocą – cóż – trybiki kreatywnego umysłu potrafią jeszcze intensywniej
pracować. I to zanim upiór zdąży objawić się praktycznie tuż przed czyimiś
oczami.
Agnieszka
Stelmaszyk opowiada o swoich bohaterach przy użyciu nieskomplikowanych zdań. W
połączeniu z dużym drukiem i małą liczbą stron zeszytowego formatu, czyni to
jej książkę zacną propozycją dla takich dzieci, które stawiają pierwsze kroki w
samodzielnym czytelnictwie. Parę trudniejszych w tekście haseł wytłumaczono zaś
pokrótce na jednej z ostatnich stron, zarezerwowanych również dla dwóch zadań,
powiązanych tematycznie z fabułą. Jedno ćwiczenie polega na przygotowaniu
własnego opowiadanka i stosownego rysunku, podczas gdy drugie na wstawieniu
brakujących liter do kilku słówek. Szczególnie spodobało mi się pobudzające
kreatywność zadanie z historyjką, aczkolwiek uzupełnianie dziur też ma swoją
zaletę, pozwalając utrwalić sobie zbiór wyrazów bliskoznacznych. A jak wypadają
ilustracje, za które odpowiada Elżbieta Śmietanka-Combik? Obrazki utrzymane są
w stosunkowo prostym, lecz pełnym niewymuszonego uroku stylu, uwzględniającym
emocje na obliczach protagonistów.
Słowem
podsumowania, „Andzia i duch pana Baryłki” to tytuł, który elegancko brata
przystępność z atrakcyjną formą. Rzetelnie realizuje więc założenia serii „Już
czytam”, w jakiej skład wchodzi. Dla początkujących czytaczy rzecz faktycznie
warta polecenia.
-------------------------------------------------------------------
Tytuł
polski: Andzia i duch pana Baryłki
Autor:
Agnieszka Stelmaszyk
Wydawnictwo:
Zielona Sowa
Liczba
stron: 48
Lubilam motyw nawiedzonego domu jako dziecko
OdpowiedzUsuńMotyw nawiedzonego domu brzmi dosyć ciekawie :) Jeśli masz ochotę, to zapraszam na książkowy konkurs do siebie. :)
OdpowiedzUsuńiii ale to urocze:D
OdpowiedzUsuńFajna książka, z fajnym pomysłem ;) do teraz lubię nawiedzone domy :D
OdpowiedzUsuńudanego dnia:)
OdpowiedzUsuńDziękuję i wzajemnie. :)
UsuńDzieci lubią opowiadania z lekkim dreszczykiem, najważniejsze by zakończenie było przyjemnie i zabawne :) podoba mi się pomysł z dodatkowymi zadaniami i odpowiednia czcionka do samodzielnego czytania :)
OdpowiedzUsuńTakie zadania w tego typu książeczkach zawsze na plus. Pozdrawiam. :)
Usuń