Chociaż Tengami
rozgrywa się w erze samurajów, nie uśmierzy bólu graczy, którzy marzą o
asasynie hasającym po feudalnej Japonii. Oni muszą poczekać, aż Ubisoft zechce
wyprawić słynny cykl do Kraju Kwitnącej Wiśni. Produkcja autorstwa niezależnego
studia Nyamyam jest bowiem kameralną przygodówką, a nie widowiskową grą akcji.
Co najważniejsze, ładną, przyjemną i nietuzinkową.
Tworząc
Tengami, ekipa z Nyamyam, w skład której wchodzą byli pracownicy firmy Rare
(m.in. Banjo-Kazooie, Viva Piñata), czerpała inspirację z tzw. książek
rozkładanek, dawnej Japonii oraz tradycyjnej sztuki tego kraju. W grze
pokierujemy bezimiennym samurajem odbywającym samotną podróż. Historia młodego
mężczyzny została podzielona na rozdziały, a na końcu każdego z nich
zdobędziemy jeden kwiat wiśni, który trzeba zawiesić na pewnym drzewie. Brzmi
banalnie? Możliwe, lecz tak naprawdę nie oznacza to, iż otrzymaliśmy trywialną
opowiastkę o facecie zbierającym roślinki. Deweloperzy postawili na oszczędność
fabularną, ograniczyli tekst do ledwie kilku linijek, zaś nasz protagonista nie
odzywa się w trakcie wędrówki ani słowem. Ów minimalizm można śmiało uznać za
zachętę do samodzielnych interpretacji, zwłaszcza że kwiat wiśni stanowi
istotny element kultury japońskiej i symbolizuje przemijanie oraz ulotność
życia.
Tym,
co wyróżnia niezależną produkcję na tle innych tytułów, jest bez wątpienia
gameplay. Mianowicie rozgrywka opiera się na właściwościach książek ze stronami
powycinanymi w taki sposób, aby tworzyły trójwymiarowe ilustracje. Środowisko,
które przyjdzie nam przemierzyć, dosłownie istnieje wewnątrz tego rodzaju
tomiku. Zabawa rozpoczyna się od otwarcia leżącej na ławie książki, po czym
przystępujemy do śledzenia losów samuraja i pomagamy mu w pokonywaniu kolejnych
etapów podróży. Na porządku dziennym będzie tu przekręcanie niewielkich
fragmentów terenu, a także przewracanie całych stronic, co pozwoli bohaterowi
iść dalej przed siebie lub przenieść się do nowej lokacji. Czasami wystarczy
też po prostu przesunąć jakiś mały element, np. otworzyć drzwi. Czynności te
zdradzają iOSowy rodowód Tengami (gra wyszła wpierw na urządzenia z tym
systemem), lecz twórcy idealnie dostosowali sterowanie do komputerów PC i
poczciwych myszek. Zamiast jeździć palcem po ekranie wystarczy poruszać odpowiednio
kursorem z równoczesnym przytrzymaniem lewego przycisku gryzonia. Tradycyjne
przemieszczanie postaci odbywa się już poprzez pojedyncze kliknięcie, a zatem
wszystko jest przystępne i intuicyjne.
Konstrukcja
świata pociągnęła za sobą obecność zagadek środowiskowych, które polegają na
stosownym manipulowaniu otoczeniem. Ponadto nie zapomniano o zadaniach
stanowiących chleb powszedni dla klasycznych point and clicków. Dla przykładu,
ułożymy wzór z kilku obracalnych elementów bądź ustawimy szyfr, który pomoże
nam odgadnąć dokładna inspekcja terenu. Od czasu do czasu zabierzemy również
jakiś przedmiot i użyjemy go w odpowiednim miejscu, aczkolwiek w ekwipunku
nigdy nie znajdzie się więcej niż jeden rekwizyt. Im dalej w las, tym większy
stopień skomplikowania zadań, lecz ogólna trudność nie stoi na zbyt wysokim
poziomie. Bynajmniej nie jest to wada produkcji, ponieważ akcja toczy się
bardzo spokojnym rytmem, a i cała produkcja ma iście relaksacyjny charakter.
Niestety, ta przyjemna zabawa trwa trochę ponad 1,5 godziny. Zdecydowanie
przydałby się dłuższy czas rozgrywki, zważywszy na zawarty w Tengami potencjał.
Niby zawsze można ponownie przejść grę, ale przy drugim podejściu historia
samuraja nie będzie już przed nami skrywać jakichkolwiek sekretów.
Produkcja
powstała z użyciem autorskiej technologii, dzięki której wirtualne środowisko
sprawia wrażenie wyciętego z papieru. Mówiąc bez ogródek, wyszło to kapitalnie!
Gra wygląda rzeczywiście pięknie i kusi poetycką atmosferą, a oryginalne
wykonanie czyni ją małym dziełem sztuki. Przewrócenie strony lub przekręcenie
fragmentu lokacji nie powoduje natychmiastowej zmiany scenerii, gdyż na ekranie
szczegółowo pokazano proces obejmujący składanie poprzedniego terenu wraz ze
stopniowym wyłanianiem się nowego wystroju. Nawet japoński wojownik wygląda
niczym tekturowa figurka, która przy obracaniu okazuje się całkiem płaska. A
kiedy dojdziemy do krawędzi książki, ujrzymy w tle pomieszczenie, gdzie
znajduje się tomik z przygodami naszego podopiecznego. Znamiona artyzmu posiada
także muzyka skomponowana przez Davida Wise’a, autora ścieżki dźwiękowej do
serii Donkey Kong. Melodie, które usłyszymy podczas zwiedzania kolejnych
stronic, nie pozwalają zapomnieć, iż przebywamy na terenie Azji. Orientalny
posmak to zresztą nie jedyna ich zaleta – utwory perfekcyjnie kreują
medytacyjny nastrój i od razu wpadają w ucho.
Wśród
niezależnych pozycji o wiele łatwiej wyłuskać oryginalne perełki niż w
przypadku wysokobudżetowych gier głównego nurtu. Cóż, takie życie… Ogromna kasa
wyłożona na opracowanie i promocję tytułu AAA sama się nie zwróci, więc
deweloperzy często muszą iść bezpieczniejszą drogą, porzucając nadmierne
eksperymenty. Szukanie niebanalnych rozwiązań to z kolei idealny przepis na
sukces dla autorów „indyków”, nad głowami których nie wiszą wielcy wydawcy z
pakietem własnych oczekiwań. Dobitnym tego przykładem jest Tengami – niezwykła
produkcja zrobiona z pasją. Wprawdzie króciutka, ale na pewno zapadająca w
pamięć.
---------------------------------------------------
Powyższa
recenzja jest jednym z moich starszych tekstów. Pierwotnie opublikowałam ją w lutym
2015 roku na łamach portalu Save!Project, lecz ze względu na
przynależność gatunkową gry, a także solidną jakość tytułu, zdecydowałam się
zamieścić ów artykuł również na swoim na blogu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.