Spanie na
pieniądzach ma zarówno dobre, jak i złe strony. Dzięki kupie kasy bez większych
problemów można sprawić sobie wszystkie głośne gry w dniu premiery, wypasiony
komputer czy nawet willę z basenem. Niestety, trzeba też uważać na ludzi,
którzy chcieliby położyć ręce na cudzym majątku. O ile starzy milionerzy
zazwyczaj nie wzbraniają się przed pazernymi młódkami o jędrnych piersiach, tak
zawodowych złodziei raczej nikt nie przyjmie z otwartymi ramionami.
Fakt,
iż rabusie nie mogą liczyć na powitanie chlebem i solą, bynajmniej nie
zniechęca ich do porzucenia moralnie wątpliwego fachu. Wykwalifikowani
złodzieje dostosowują się do zaistniałych trudności, z lepszym lub gorszym
skutkiem kontynuując swój niecny proceder. Prawdziwi eksperci nie omieszkują zaś
umieścić na celowniku najpilniej strzeżonych terenów, zwłaszcza że właśnie tam
znajdą szczególnie cenne precjoza. Do takich wartościowych przedmiotów bez
wątpienia należą rubiny sułtana, którego postanawia okraść główny bohater gry
Sneaky Sneaky. Mimo że udaje mu się przemknąć pomiędzy strażnikami i opuścić
pałac z workiem pełnym klejnotów, akcja nie przebiega zgodnie z planem. Na
skutek pewnych okoliczności, Sneak, bo tak ma na imię ów złodziej, traci ledwo
co zdobyty łup. Żeby było jeszcze weselej, zostaje schwytany i osadzony w
sułtańskich lochach.
Jako
że Sneak to rezolutny osobnik, nie zamierza biernie czekać, co przyniesie los.
Nie w głowie mu również wylewanie gorzkich żali w więziennej celi, gdzie
zresztą nie zabawi zbyt długo. Jego priorytety pozostają bez zmian, ponieważ w
dalszym ciągu pragnie zwędzić drogocenne kamienie, tyle że teraz będzie musiał
się nieco bardziej napocić. W tym miejscu do akcji wkracza gracz, który pomoże
zakapturzonemu kryminaliście przebrnąć przez serię poziomów, obejmujących takie
lokacje jak lochy, las, pustynny kanion czy miejskie ulice. Przemierzając
kolejne plansze, skupimy się na pokonywaniu napotkanych przeszkód, od czego nie
odciągną nas fabularne meandry. Nie przemawia to jednak na niekorzyść produkcji
autorstwa Naiad Entertainment, bowiem twórcy kładą maksymalny nacisk na
gameplay. Warstwy narracyjnej jest akurat tyle, aby wytłumaczyć sens
przygotowanych przez deweloperów wyzwań. Mamy króciutki wstęp, równie zwięzłe
zakończenie, a także napotykane gdzieniegdzie wiadomości od zaprzyjaźnionego
szczura Squeaky’ego oraz tablice z informacjami o nagrodzie za złapanie Sneaka.
Więcej do szczęścia nam nie potrzeba.
Na
czym natomiast polega sama rozgrywka? Otóż Sneaky Sneaky funduje odbiorcom
uproszczoną mieszankę skradanki i gry taktycznej. Na każdy poziom przypada przeważnie
kilka plansz, po których nierzadko krążą wrogie jednostki, zróżnicowane pod
względem wyglądu, reakcji oraz wytrzymałości (m.in. rycerze, kusznicy,
kościotrupy czy nietoperze). Niemilców można spróbować ominąć, podstępnie
zaczaić się na nich od tyłu lub pokonać podczas otwartej walki w zwarciu bądź
na dystans. W momencie, gdy znajdziemy się w zasięgu wzroku przeciwnika,
rozpoczniemy starcie prowadzone w systemie turowym. Zarówno Sneakowi, jak i
jego adwersarzom, wolno wykonać trzy ruchy w obrębie danej tury, lecz o tym,
kto zrobi pierwszą serię kroków, decyduje sposób zainicjowania bitki. Jeżeli to
wróg nas najpierw dostrzeże, on przejmuje pałeczkę. W przypadku, gdy znienacka
dźgniemy oponenta mieczem lub poślemy mu strzałę z oddali, pierwszeństwo przysługuje
złodziejowi.
Zmagając
się z przeciwnikami, warto zwrócić uwagę na okoliczne krzaki, a także stogi
siana, które pełnią funkcję tymczasowego schronienia. Nie radzę jednak
przesiadywać w jednej kryjówce w nieskończoność, gdyż przechodzący obok
wrogowie wyczują wtedy obecność rabusia i zaatakują pierwsi. Oprócz tego,
bardzo często przyjdzie nam rozbijać beczki oraz drzewa, nie tylko w celu
oczyszczenia sobie drogi do cennego przedmiotu bądź nowej planszy. Niszcząc je,
możemy bowiem łatwo i szybko uzupełnić braki w kołczanie. Zgromadzone pieniądze
wydamy z kolei w sklepie, do którego zawitamy pomiędzy poszczególnymi levelami.
Skoro miejscowym handlarzem jest Squeaky, najlepszego kumpla okradać nie
wypada, chyba że ma się za nic przyjacielskie więzi. Sneak najwyraźniej posiada
jakieś hamulce moralne, a co za tym idzie – uiszcza stosowną opłatę przy
zakupie buteleczek zdrowia, mięsa służącego za przynętę czy innego przydatnego
towaru.
Im
lepiej poradzimy sobie na danym poziomie, tym więcej punktów doświadczenia
zdobędziemy. Te zaś przeznaczymy na polepszenie statystyk bohatera: zdrowia,
skuteczności w wywijaniu mieczem, strzelaniu z łuku oraz maksymalnej
odległości, jaką da się pokonać przy pojedynczym ruchu w turze. Owych atrybutów
nie ma zbyt wiele, ale Sneaky Sneaky takie właśnie jest – nieskomplikowane i
zarazem przystępne dla wszystkich. Chociaż niektóre momenty zatrzymają nas na
troszkę dłużej, przygodom złodziejaszka daleko do hardcorowej produkcji.
Dlatego więc mogą odbić się od niej amatorzy wyzwań z prawdziwego zdarzenia.
Prostota cechuje również obsługę, aczkolwiek twórcy lekko przedobrzyli w tej
dziedzinie. Mianowicie wszystkie czynności przypisane są lewemu przyciskowi
myszy, co czasami prowadzi do niewygodnych sytuacji. Przykładowo zdarzyło mi
się wyskoczyć z kryjówki zamiast bezszelestnie zatopić ostrze w ciele
przeciwnika. Ponadto parę razy gra uznała, że pojedyncze kliknięcie trwało zbyt
długo. W efekcie potraktowała to jako przytrzymanie przycisku, przez co zmarnowałam
strzałę.
Sneaky
Sneaky charakteryzuje się dwuwymiarową grafiką, przywodzącą na myśl kreskówki
dla dzieci. Deweloperzy postawili na żywą, lecz niekrzykliwą paletę kolorów,
dzięki czemu nawet lochy nie wyglądają smutno. Oko cieszą też stylizowane na
komiksowe kadry scenki, które ujrzymy na początku oraz na końcu zabawy. Co
istotne, przemoc ukazano w umowny sposób – zabici oponenci zamieniają się w
chmurkę, by po chwili zniknąć, pozostawiając po sobie złotą monetę. W
połączeniu z pocieszną aparycją łotrzyka i niewygórowanym stopniem trudności,
opracowana przez Naiad Entertainment pozycja nadaje się w sam raz dla
małoletnich odbiorców.
Komu
jeszcze mogłabym polecić perypetie Sneaka? Tak jak napisałam wcześniej, nikt
nie będzie miał problemów z przyswojeniem zasad zabawy – ani zwolennicy
niedzielnego grania, ani osoby stroniące od tego typu rozrywki. Nie mamy tu do
czynienia z idealną czy przełomową produkcją, lecz po prostu sympatyczną
rozrywką dla zabicia wolnego czasu. Szkoda tylko, że dobrnięcie do finału
zajmie nam góra 3,5 godziny. Na szczęście, obecna cena gry na platformie Steam
(17,99 zł) pozwala częściowo przymknąć na to oko.
---------------------------------------------------
Powyższa
recenzja jest jednym z moich starszych tekstów. Pierwotnie opublikowałam ją w grudniu
2014 roku na łamach portalu Save!Project, lecz zdecydowałam się
zamieścić ów artykuł również na swoim blogu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.