Co byście
zrobili będąc ptakiem, którego ktoś nagle pozbawił umiejętności wzbijania się w
przestworza? Czy potrafilibyście pokornie zaakceptować fakt, iż już nie możecie
poczuć tej nieposkromionej wolności podczas lotu? Śmiem w to wątpić. Nie
dziwcie się zatem Munin, że postanowiła odbyć długą i pełną niebezpieczeństw
podróż w celu odzyskania utraconych skrzydeł.
Wyżej
wspomniana osóbka to główna i zarazem tytułowa postać dwuwymiarowej gry
logiczno-platformowej. Produkcja ta została opracowana przez małe portugalskie
studio Gojira przy wsparciu niemieckiej firmy Daedalic Entertainment, pełniącej
funkcję wydawcy projektu. Imię bohaterki słusznie wyda się znajome odbiorcom,
których interesuje mitologia nordycka. Deweloperzy bazowali bowiem na
skandynawskich legendach, zaś Munin to jeden z dwóch kruków boga Odyna. Biedna
ptaszyna ma w grze takiego pecha, że znalazła się na celowniku Lokiego. To
właśnie bóg oszustwa odpowiada za przemianę Munin w śmiertelną dziewczynę.
Ofiara kaprysu Lokiego nie zamierza się jednak poddawać, chociaż jej skrzydła
zostały rozrzucone po dziewięciu światach, osadzonych na gigantycznym drzewie
Yggdrasil.
Produkcja
autorstwa ekipy z Portugalii wpisuje się w nurt artystycznych indyków, podobnie
jak Nihilumbra czy Limbo. Historię głównej bohaterki poznajemy za pośrednictwem
krótkich tekstów, wyświetlanych na statycznych planszach pomiędzy krainami,
jakie przyjdzie nam zwiedzić. Owe informacje zostały napisane nieco poetyckim
językiem, co nadaje grze tajemniczego i poniekąd intymnego klimatu. Mimo
wszystko nie przyczyniają się one w znaczący sposób do zwiększenia immersji u
odbiorców. Owszem, kreują subtelną atmosferę, ale nie sprawią, że perypetie
dziewczyny-kruka zapadną nam na dłużej w pamięć. Na próżno szukać tu wrażeń i
głębokich emocji, jakich dostarczała Nihilumbra. Fabularna otoczka nie sprawdza
się też w stu procentach jako prosta, lecz angażująca baśń wzorem przeuroczej
serii Trine.
Nie
zapominajmy jednak, że w grach tego typu scenariusz pełni drugorzędną rolę.
Tym, co najbardziej liczy się w gatunku logicznych platformówek, jest
oczywiście gameplay. Jeśli chodzi o mechanizmy rozgrywki, twórcy oparli zabawę
na ciekawym patencie, który polega na obracaniu fragmentami plansz. Mianowicie
musimy pomóc naszej protagonistce zebrać utracone pióra, a co za tym idzie -
odzyskać dawną postać. Jak łatwo zgadnąć, zadanie nie należy do najprostszych.
Wręcz przeciwnie, upierzenie Munin lewituje w niedostępnych na pierwszy rzut
oka miejscach. Dlatego też trzeba przekręcać elementy otoczenia tak, aby
dotychczasowy kawałek sufitu stał się podłożem, woda zalała korytarz itp. Jest
to możliwe za sprawą podzielenia ekranu na segmenty, lecz nie wolno nam
manipulować tą częścią terenu, gdzie przebywa w danym momencie Munin. Kiedy
zbierzemy wszystkie pióra z bieżącego poziomu, po dziewczynę przylatuje kruk i
zabiera ją na następną planszę.
Na
graczy czeka kilkadziesiąt poziomów, wchodzących w skład różnych krain
starożytnego drzewa Yggdrasil. Z całością powinniśmy uporać się w przeciągu 8
godzin, które spędzimy na intensywnym główkowaniu ze względu na wysoki stopień
trudności. Gwoli ścisłości, pierwszy świat nie nadwyręży zbytnio naszych zwojów
mózgowych, gdyż stanowi on swoisty prolog, zaprzyjaźniający z zasadami zabawy.
Prawdziwe schody zaczynają się dopiero w kolejnych królestwach, z naciskiem na
ich dalsze poziomy. O ile początkowe etapy danej krainy podzielono na zaledwie
trzy obrotowe partie, o tyle późniejsze zostały jeszcze bardziej pokawałkowane,
rzucając nas na głęboką wodę. W takich sytuacjach segmenty są ze sobą
połączone, w związku z czym przekręcenie jednego wpłynie również na inny
fragment lokacji.
Deweloperzy
starali się ponadto ubarwić rozgrywkę charakterystycznymi dla odwiedzanych
światów elementami, np. głazami czy platformami, które można wprawić w ruch.
Niestety owe urozmaicenia w pewnym stopniu działają też na niekorzyść
portugalskiej pozycji, miejscami czyniąc ją piekielnie frustrującą. Otóż Munin
często nie przejawia jakiejkolwiek litości dla naszych błędów, ponieważ zgon
bohaterki skutkuje rozpoczęciem aktualnej planszy od samego początku. Taki stan
rzeczy denerwuje zwłaszcza wtedy, gdy zostaniemy zgnieceni przez kamienną kulę
lub spadniemy w przepaść, mając już tylko jedno piórko do zabrania. Oprócz
tego, różnice pomiędzy krainami nie potrafią zamaskować powtarzalności
rozgrywki, z powodu której tytuł ten nie nadaje się na dłuższe posiedzenia
przed monitorem.
Losy
zaklętego kruka odznaczają się specyficzną warstwą wizualną, przywodzącą na
myśl malowane farbami obrazy. Grafika Munin posiada swoisty urok, aczkolwiek
trudno nazwać ją klasyczną pięknością. Warto przy tym zaznaczyć, iż
przemierzane krainy cechują się unikalnym wyglądem. Przykładowo w Niflheimr
dominuje biel wraz z różnymi odcieniami błękitu, podczas gdy w Jötunheimr
ujrzymy utrzymane w brązach góry oraz półki skalne. Co się tyczy dźwiękowej
strony produkcji, zmaganiom gracza towarzyszy oszczędna i dość mroczna muzyka.
Wprawdzie soundtrack nie chwycił mnie za serce, ale pasuje do ogólnej atmosfery
tego niezależnego projektu.
Owoc
prac portugalskich programistów posiada zarówno wady, jak i zalety. Z jednej
strony, zwraca uwagę osadzeniem akcji w świecie dawnych skandynawskich wierzeń,
a także nietuzinkową grafiką oraz możliwością obracania otoczenia o 360 stopni.
Z drugiej, fabuła została zbyt słabo zaakcentowana, aby posłużyć za atrakcję z
prawdziwego zdarzenia. Co najważniejsze, dłuższy kontakt z Munin zdradza, iż
mamy do czynienia z grą bazującą praktycznie na jednym pomyśle. Z kolei
nierzadko przegięty poziom trudności może odstraszyć odbiorców, którzy nie
należą do zbyt twardych zawodników ani nie dysponują większymi pokładami
cierpliwości. Jeżeli więc zaliczacie się do amatorów wymagających wyzwań,
możecie dać szansę Munin. Radziłabym to jednak zrobić przy okazji jakiejś
promocji.
---------------------------------------------------
Powyższa
recenzja jest jednym z moich starszych tekstów. Pierwotnie opublikowałam ją w czerwcu
2014 roku na łamach portalu Save!Project, lecz zdecydowałam się
zamieścić ów artykuł również na swoim blogu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.