Po „Cień gejszy”
sięgnęłam nie tylko ze względu na ogólną sympatię do pióra pani Anny
Klejzerowicz. Polubiłam też postać Emila Żądło, którego poznałam czytając „Sąd ostateczny”, czyli pierwszy tom cyklu o jego
dziennikarsko-detektywistycznych przygodach. Inteligentny, charyzmatyczny, niezależny…
No i miły, o ile oczywiście ktoś zasłużenie nie zalezie facetowi za skórę. W drugiej
odsłonie serii nie stracił na szczęście swojego interesującego charakteru, a co
więcej, cała powieść trzyma zdecydowanie solidny poziom.
Wprawdzie
autorka przemyca do fabuły wątek fałszywych tożsamości na internetowych forach,
najpoważniejszym problemem Emila nie będzie tym razem swoisty sieciowy trolling.
To po prostu pomniejszy, acz jednocześnie kluczowy składnik, który wplątuje
bohatera do przedstawionej tutaj intrygi. Pan Żądło odkrywa bowiem, że ktoś
podszywa się pod niego w sieci, publikując enigmatyczne posty o japońskich
drzeworytach. Choć mężczyzna rozważa wpierw opcję, iż może chodzić o głupawe
żarty, wkrótce dostaje powody do rzeczywiście dużego niepokoju. Pojawiają się
jeszcze dziwaczne telefony, lecz nie to jest najgorsze, bo – jak przystało na
kryminał – nie zabraknie również trupów. A i protagonista, wespół ze swoją
partnerką Martą Zabłocką, powinien mieć się na baczności, gdyż do zakochanej
pary docierają dobitne sygnały, by nie drążyć zbytnio sprawy.
Jak
łatwo zgadnąć, nic ani nikt nie zmusi gdańskiego dziennikarza do zaniechania
prywatnego dochodzenia, które prowadzi przy wsparciu bliskiej swojemu sercu
muzealniczki oraz za zgodą lokalnej policji. Co istotne, wspólnym mianownikiem
zdaje się być seria drzeworytów, wykonanych przez tajemniczego artystę z Kraju
Kwitnącej Wiśni. Otóż ludzie, których spotyka na kartach powieści marny koniec,
mają mniejszy bądź większy związek ze wspomnianymi wcześniej azjatyckimi
grafikami. Ów trop zawiedzie zaś ku takim sekretom, jakich wyjaśnienia należy
szukać w przeszłości i daleko poza granicami Polski. To z kolei posłużyło Annie
Klejzerowicz do eleganckiego ubarwienia głównej akcji informacjami o Japonii
sprzed ponad 100 lat, drzeworytach ukiyo-e, filozofii przemijania, roli gejsz
czy wojnie japońsko-rosyjskiej na początku XX wieku. Dodać przy tym trzeba, iż
w zawierających takową wiedzę fragmentach widać merytoryczne przygotowanie do podejmowanej
tematyki.
Generalnie
książka posiada to, co stanowiło sedno poprzedniej części cyklu. Zagłębiając
się w lekturę, od razu wyczułam przyjemny styl autorki oraz smykałkę do
kreślenia wyrazistych postaci, a wciągająca już od pierwszych stron fabuła ponownie
brata czysto kryminalne motywy z elementami historii i sztuki, tyle że w tym
konkretnym wypadku dotyczącymi Dalekiego Wschodu. Tak na marginesie, bardzo ucieszył
mnie fakt, iż Bolero, kot Marty, znowu otrzymał swój heroiczny epizod, ostrzegając
Emila oraz jego dziewczynę przed śmiertelnym niebezpieczeństwem. Przy okazji
mam dobrą wiadomość dla osób, które, z różnych przyczyn, zamierzałyby przerobić
w pierwszej kolejności „Cień gejszy”. Mimo że to drugi tom, powieść została
napisana w przyjazny dla nowych czytelników sposób. Pomijając najbardziej
podstawową kwestię – inną zagadkę do rozwiązania, znajdziemy też więc drobne, naturalnie
wplecione przypomnienia, np. o tym, skąd się wzięła komitywa pomiędzy
dziennikarzem śledczym a podkomisarzem Markiem Zebrą.
Dlaczego
zagadkowe obrazki sprawiają, że ktoś jest gotów kraść, a nawet zabić? Czemu
otwierający utwór prolog zabiera nas do barwnego Tokio roku 1905, gdzie stajemy
się świadkami pewnych dramatycznych scen? O co dokładnie biega z gejszą, która
przywołuje odbiorców w tytule książki, i której wizerunek zdobi piękne, lecz
obarczone sporym ryzykiem drzeworyty? Na te, a także na szereg innych,
ciekawych pytań, odpowie druga odsłona perypetii sympatycznego pana Żądło.
Podsumowując, to warta rozpatrzenia pozycja, jeżeli gustujecie w kryminalnych
historiach, a połączenie Gdańska, współczesnych zbrodni i japońskiej
przeszłości jawi się Wam jako apetyczne zestawienie.
-------------------------------------------------------------------
Tytuł polski: Cień Gejszy
Autor: Anna Klejzerowicz
Wydawnictwo: Edipresse Polska (kolekcja
„Mistrzynie polskich kryminałów”)
Liczba stron: 256
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.