Niewiasta, która
w zalotnej pozie zdobi okładkę polskiego wydania książki Tessy Dare, nie
pozostawia złudzeń, z czym mamy tutaj do czynienia. „Ich obietnice” to standardowe
romansidło, aczkolwiek w tym konkretnym wypadku mowa o jego historycznej
odmianie. Całkiem zatem możliwe, iż największe miłośniczki takowej konwencji będą
generalnie zadowolone z lektury. A ci, którzy starają się omijać podobne
pozycje z daleka, na pewno nie zmienią swojego nastawienia, jeżeli zechcieliby
zrobić jednorazowy wyjątek od dotychczasowych zwyczajów czytelniczych, sięgając
właśnie po ów utwór.
Co
istotne, amerykańska pisarka konstruuje swoją opowieść na bazie motywu rodem z
„Pięknej i Bestii”. Odpowiednikiem Pięknej jest doświadczona przez los Emma
Gladstone, która musi zarabiać na własne utrzymanie, trudniąc się krawieckim
fachem. Funkcję Bestii pełni zaś zgorzkniały książę Ashbury. Blizny, które
przywiózł do domu jako pamiątkę z wojny, wywołały też bowiem głębokie rany na jego
duszy. Ash najchętniej na stałe zaszyłby się sam w czterech ścianach, lecz –
wiedziony poczuciem obowiązku – szuka żony, która urodziłaby mu dziecko,
gwarantując przedłużenie rodu. Miał już zresztą narzeczoną, tylko że ostatecznie
nic z tego nie wyszło. Za to została suknia ślubna, którą uszyła Emma i za
którą młoda krawcowa żąda od księcia zapłaty. Arystokrata proponuje jednak pannie
Gladstone układ, by pobrali się według ustalonych warunków.
Jako
że obie strony dogadują się w sprawie swoistego kontraktu małżeńskiego,
dochodzi do zaślubin. I choć umowa zakłada przede wszystkim spłodzenie
dziedzica bez płomiennych uczuć, nie zabraknie wzajemnego iskrzenia. Kobieta
szybko dostrzeże, że jej mąż, pomimo blizn, to przystojny facet, posiadający
również inne walory. Ash stoczy z kolei wewnętrzną walkę z rosnącym
zaangażowaniem, przed którym zapalczywie się wzbrania. A służba w londyńskiej
rezydencji księcia będzie kibicować młodej parze, co przywołuje dalsze
skojarzenia z „Piękną i Bestią”. Szczególnie myślę o interpretacji spod szyldu
Disneya. Owszem, służący u pani Dare nie zostali przemienieni w imbryczki,
filiżanki, świeczniki ani w nic z tych rzeczy. Niemniej pragną, aby pomiędzy
protagonistami na całego rozkwitła miłość. A to dlatego, że chcą, by świeżo
upieczona księżna uleczyła zbolałe serce jaśnie pana, wpuszczając do rodowej
posiadłości radość i szczęście.
Oczywiście
nie można zapominać o przynależności gatunkowej powieści, zwłaszcza że potrzebne
Ashowi dziecko nie zostanie dostarczone przez bociana. „Ich obietnice” to wszak
swego rodzaju bajka dla dorosłych czytelniczek, które w fantazjach o książętach
śmiało wychodzą poza ogólnikowe „żyli długo i szczęśliwie” czy wyobrażenia o
powłóczystych spojrzeniach tudzież niewinnych pocałunkach. Stąd autorka uraczy
odbiorców pakietem ars amandi, miejscami przesadnie polegając na takowych
fragmentach i rozbudowując je nawet do pełnowymiarowych rozdziałów. Ponadto, niekiedy
natrafimy też na górnolotne i charakterystyczne dla sztampowych romansów wstawki,
np. o przeszywającym pod wpływem dotyku dreszczu. Ale na osłodę dostajemy
generalnie lekki styl, za sprawą którego rozmowy głównych bohaterów poczęstują
nas obopólnymi docinkami, wprowadzając do książki nieco humoru.
A
co z historycznymi realiami? Jak sama pisarka doprecyzowuje w tzw. słowie
końcowym, perypetie Emmy i Asha rozgrywają się na terenie XIX-wiecznej Anglii,
kiedy jeszcze trwały czasy regencji. Od siebie dodam, iż nie uświadczymy tu
wnikliwego obrazu minionej epoki. Przeszłość potraktowano więc raczej umownie,
a przez pewne zachowania postaci akcja równie dobrze mogłaby zostać osadzona
współcześnie. W związku powyższym, otrzymujemy po prostu historyczny sztafaż, pozwalający
przenieść się do czasów, kiedy wśród kobiecych strojów niepodzielnie królowały
suknie. Dzięki temu łatwiej wyobrazić sobie świat arystokratycznych sfer tak, żeby
zarazem nadać mu jak najwięcej romantyczno-baśniowego wyrazu.
W
ramach podsumowania przypominam to, co wyraźnie zasygnalizowałam na wstępie.
Tytuł autorstwa Tessy Dare jest pozycją skierowaną stricte do fanów takich
historii, które traktują głównie o miłości i licznych erotycznych uniesieniach,
nie wychylając się jednocześnie poza cechy właściwe swojemu gatunkowi. Nie
należy wobec tego oczekiwać od „Ich obietnic” oryginalności ani
nieprzewidywalności. Wprawdzie od czasu do czasu sięgam po romanse, lecz dla
mnie owa pozycja okazała się jedynie średniaczkiem. Osobiście wolę, gdy podobne
powieści oferują coś więcej, zamiast ściśle trzymać się własnej, przeważnie
łóżkowej niszy.
-------------------------------------------------------------------
Tytuł
polski: Ich obietnice
Tytuł
oryginalny: The Duchess Deal
Autor:
Tessa Dare
Wydawnictwo:
Amber
Liczba
stron: 304
nie bardzo mnie takie romanse korcą:D
OdpowiedzUsuńTo jednak pozycja wyłącznie dla fanów takich historii.
UsuńNapisałaś tak dobrą recenzje że jak nie lubię romansów, tak mnie przekonałaś
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowo. :)
UsuńTaka o książeczka, żeby odpocząć przy czymś lekkim. Słodziutkie romasidełka czasem mnie irytują i ogółem wolę gdy treść jest trochę głębsza a autor potrafi czymś zaskoczyć. Nie mówiąc już o romansach historycznych, gdzie chciałbym faktycznie poczuć duch tamtych czasów. Wszystko przemawia przeciwko książce ale stanowczego nie jej nie mówię. Mam sentyment do Pięknej i Bestii i tego typu motyw jakąś taką przyjemność mi sprawia, więc na rozluźnienie może bym poczytała :)
OdpowiedzUsuńNie jest to oczywiście najgorsza książka, jaką czytałam. Ot, średniak. Trafiałam na lepsze romanse, w tym takie, które starały się nawet wzbogacić swoją formułę - takie też zazwyczaj wyżej oceniam. Gorsze, niestety, również się w moim repertuarze przewinęły (do dziś pamiętam jeden romans historyczny o jakiejś ważnej misji dla królowej lub króla bodajże, a w rzeczywistości niemal przez cały czas była mowa o jednym). W każdym razie, jeśli się nie oczekuje od tej książki nie wiadomo czego i przeczyta na zasadzie "odpocząć przez chwilę, a potem zapomnieć", to można sięgnąć. Oczywiście o ile ktoś nie unika romansów jak ognia, bo to typowy przedstawiciel takiej konwencji.
UsuńChyba jednak takie tematy nie do końca są dla mnie ;) osobiście mam wrażenie że większość romansideł jest identyczna...
OdpowiedzUsuńTym razem jednak odpuszczę. Nie względu na recenzję (która jest świetna), ale ze względu na własne upodobania :)
Dzięki za miłe słowo, cieszę się, że tekst się podobał. :) A co do książki, to typowa reprezentantka swojego gatunku. Tak więc jeśli nie sięgasz po tego typu książki, to lepiej poszukać coś bardziej w Twoim guście.
UsuńNie przepadam za romasnami ale przypuszczam ze niektórzy zrelaksują się przy tej książce :)
OdpowiedzUsuńJak ktoś bardzo lubi takie historie, to prawdopodobnie tak. Ja w sumie też się nie męczyłam przy lekturze, bo czytało się szybko, a do tego autorka posiada generalnie lekki styl. Dla mnie nie była to jednak powieść, której wystawiłabym nie wiadomo jak wysoką ocenę. :)
UsuńCzyli w skrócie seks, potem czułe słówka, trochę problemów, ale ogólnie seks? Chyba podziękuję. Wolę książki ze znacznie rozbudowaną fabułą. :)
OdpowiedzUsuńTu właśnie sporo jest takich scen.
UsuńNa romansidło muszę miec nastrój. Generalnie nie przepadam za tym gatunkiem, chociaż od czasu do czasu czytam. Kto wie, może i po tą sięgnę:)
OdpowiedzUsuńNo ja właśnie też czasem po takie sięgam, żeby się odprężyć. Ta akurat wg mnie średnia, lecz przynajmniej generalnie lekko napisana, więc szybko przeczytałam.
Usuńheh no czasem i po takie można sięgnąć... choć chyba jeszcze nie ten czas i nie mam ochoty - ale nie przekreślam, czasem takie książki poprawiają samopoczucie i pozwalają zapomnieć o walącym się świecie
OdpowiedzUsuńJa właśnie też sięgam czasem po takie tytuły, kiedy potrzebuję czegoś totalnie niewymagającego.
Usuń:D hmm wiem komu polecić. Mam znajomą, która ciągle czyta Margit Sandemo.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Margit Sandemo, to bardzo dobrze wspominam jej "Sagę o Ludziach Lodu".
UsuńOsobiście jestem miłośnikiem takich zalotnych póz jak na okładce - ale czy treść by mnie zainteresowała? Raczej nie.
OdpowiedzUsuńNo, ale przynajmniej okładka Ci się spodobała. :)
UsuńPodoba mi się osadzenie na kanwie Pieknej i Bestii
OdpowiedzUsuńDla mnie to też plus, choć całokształt "Ich obietnic" nie wyszedł poza tzw. stany średnie.
Usuń