Powieść „Zanim
się pojawiłeś” zjednała sobie serca mnóstwa czytelników, co przełożyło się nie
tylko na wysokie wyniki sprzedaży, ale i powstanie ekranizacji z Emilią Clarke
oraz Samem Claflinem w rolach głównych. Przyznam, że przy szumie, jaki
towarzyszy bardzo popularnym utworom, nachodzą mnie niekiedy leciutkie obawy. I
to nawet jeśli sama mam dużą chrapkę na dany tytuł. Zastanawiam się, czy
również dołączę do grona zachwyconych fanów. A może wręcz odwrotnie –
stwierdzę, że sięgnęłam po przereklamowane dzieło? Na szczęście, książka
autorstwa Jojo Moyes nie sprawiła mi zawodu, okazując się faktycznie piękną
historią o miłości i życiu ogółem.
Will
Traynor i Lou Clark to osoby z odmiennych środowisk. Ludzie, którzy w
normalnych dla siebie okolicznościach raczej by się nie spotkali, ani tym
bardziej nie utrzymywaliby kontaktów na gruncie zawodowym czy towarzyskim. On –
bogaty bankier, człowiek sukcesu. Ona – żyje z dnia na dzień, bez jasno
wytyczonego celu. Jest zadowolona z pracy w kawiarni, a zarobione pieniądze
starczają na podstawowe potrzeby, bo w domu liczy się każdy grosz. A jednak
losy bohaterów zostają splecione, choć dochodzi do tego na skutek przykrych
wydarzeń. Szczególnie dotyczy to Willa, który dwa lata przed właściwą akcją
ulega wypadkowi, lądując na wózku inwalidzkim. Z kolei Lou traci pewnego dnia
ukochaną robotę, gdyż szef podejmuje decyzję o zamknięciu lokalu. Poszukiwania
nowego zatrudnienia nie idą zbyt dobrze, aż wreszcie dziewczyna postanawia
odpowiedzieć na ofertę opieki nad osobą niepełnosprawną i zostaje przyjęta
pomimo braku stosownego doświadczenia.
Początki
relacji na linii Will-Lou nie należą do łatwych. Mężczyzna nie jest, delikatnie
mówiąc, zachwycony obecnością kobiety, przy czym nie chodzi o nią samą, ale o
generalną niechęć do opiekunek. Ogłoszenie wystawiła zresztą matka pana Traynora
– Camilla, która daje pannie Clark szansę ze względu na serdeczne usposobienie
dziewczyny. Niestety, przełamanie pierwszych lodów to istna porażka, Will jest ze
wszystkim na „nie”, a do tego życzy sobie, by protagonistka zachowała
milczenie. W efekcie Lou czuje się niezręcznie z powodu nieuprzejmości i
negatywnego nastawienia klienta. Rozważa też rezygnację, lecz powstrzymuje ją
przed tym własna sytuacja rodzinno-finansowa. Niemniej nadciągnie swoisty punkt
zwrotny, albowiem sparaliżowany Will zarzuci na pewnym etapie ową quasi-wojenkę
i doceni pomoc Lou. Bohaterowie zaczną więc poprawnie się porozumiewać,
wzajemne dogryzanie nabierze potem głównie żartobliwego charakteru, a wspólne
rozmowy coraz bardziej przybliżą ich do siebie.
Brytyjska
pisarka przedstawia odbiorcom historię znajomości, dzięki której obie strony
mogą coś zyskać. Will, traktujący niegdyś wyzwania jako stały element
codzienności, zapragnie uświadomić Lou, że powinna wyjść z tzw. strefy
komfortu, zamiast zadowalać się minimum i marnować swój potencjał. Daje
kobiecie do zrozumienia, że warto obmyślać sobie różne, acz konkretne plany,
jednocześnie przystępując do aktywnych działań na rzecz ich realizacji. Stąd
wyłania się poniekąd przesłanie, iż czasami bardziej żałujemy tego, czego nie
zrobiliśmy niż odwrotnie. Lou usiłuje natomiast zadbać o to, by życie jej
podopiecznego nabrało barw. Dziewczyna stara się zatem znaleźć kolejne dowody,
iż narzucone przez niepełnosprawność ograniczenia nie oznaczają wyroku śmierci czy
końca dla jakichkolwiek przyjemności. Jest to o tyle ważne, że mężczyzna ma za
sobą nieudaną próbę samobójczą i nadal nie akceptuje aktualnej rzeczywistości.
W
związku z powyższym, wątek prawa do samodzielnych decyzji zahacza tu o dość
kontrowersyjne pod pewnymi względami kwestie. Autorka nie boi się wkroczyć do
sfery uznawanej nierzadko za tabu, osiągając swego rodzaju kompromis na tym
polu. Słowem, nie krytykuje i nie gloryfikuje, lecz po prostu nakreśla
motywacje bohaterów. Co najistotniejsze, cięższa problematyka nie gryzie się ze
stosunkowo częstymi momentami, jakie służą do przemycenia delikatnych akcentów
humorystycznych. Ba, nie czuć w takim zestawieniu ani grama fałszu, a z kart
powieści bije stuprocentowa szczerość. Wielkie brawa dla Jojo Moyes za tak
koncertowe mieszanie uśmiechu z refleksją, smutkiem oraz wzruszeniem.
Na
pozytywny odbiór utworu wpływają ponadto bardzo dobre i zróżnicowane sylwetki
postaci, wespół z żywymi relacjami, jakie między nimi panują. Pomijając dwoje
głównych protagonistów, zajrzymy dla przykładu pod dach familii panny Clark,
gdzie – owszem – zdarzają się nieporozumienia, ale w ogólnym rozrachunku
emanuje stamtąd serdeczna atmosfera. Jest też chociażby mniej sympatyczny Patrick
– chłopak Lou, który niemal obsesyjnie pilnuje swej fizycznej kondycji. Tak,
dziewczyna ma partnera, aczkolwiek w miarę rozwoju fabuły niewieście serce
zacznie wszak mocniej bić dla kogo innego. A co z tego wszystkiego ostatecznie
wyniknie? Zapewne wiele osób zna już odpowiedź w obliczu ogromnej popularności
„Zanim się pojawiłeś”. Jeśli jednak ktoś nie czytał jeszcze owej książki,
gorąco zachęcam do lektury, zwłaszcza gdy lubi takie obyczajowe i pełne
rozmaitych emocji powieści.
-------------------------------------------------------------------
Tytuł
polski: Zanim się pojawiłeś
Tytuł
oryginalny: Me Before You
Autor:
Jojo Moyes
Wydawnictwo:
Świat Książki
Liczba
stron: 384
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.